Nie jesteś zalogowany

11 płyt, które wpłynęły na produkcję "Take the Artybishops"

2010-04-23 17:12:20

 

20 marca skończyliśmy - Staszek Koźlik i ja - miksy do albumu "Take the Artybishops". Po Wielkanocy Smok i Dziurex poddali materiał masteringowi. Płyta ukazuje się 26 kwietnia. 

Pracę rozpoczęliśmy pod koniec sierpnia ubiegłego roku. Kawał czasu spędzonego w eReM Studio, mnóstwo roboty, sporo zabawy, trochę stresów. Nie chcę tutaj niczego podsumowywać ani oceniać, bo nie należy to do mnie.

Chciałbym za to przedstawić Wam listę 11 płyt (bo niby dlaczego miałoby być akurat 10?), które były dla mnie - jako współproducenta albumu - pewną ramą odniesienia podczas pracy nad "Take the Artybishops". Staszek, którego umiejętności słuchania i kręcenia gałami, zawsze nieodmiennie wprawiają mnie w podziw i osłupienie, wymieniłby kilka innych pozycji. Zanim zabraliśmy się do nagrywania, później kompresji, w końcu miksów, pogadaliśmy o wizji brzmienia (sic!) materiału. Wspominał wtedy m.in. "Kid A", produkcje Ricka Rubina, Method Mana, Roisin Murphy, ale "Overpowered" a nie "Ruby Blue". No dobrze, ale to będzie ta moja lista :)

Zanim zacznę, jeszcze jedno zastrzeżenie. Te nagrania odnoszą się raczej do brzmienia, aranżacji, zastosowanie efektów, plany dźwiękowe, niekoniecznie chodzi o samą muzykę, chociaż oczywiste jest, że robimy muzykę, jaką lubimy. Kolejność nieznacząca.

 

Miles Davis - "On the Corner" 1972 Columbia

Tworzenie dźwiękowej przestrzeni, czasem kosmicznie otwartej, czasem klaustrofobicznie ściśniętej to jeden z elementów, którego prekursorem był producent Boga Milesa z lat siedemdziesiątych, czyli Teo Macero. Nam też zamarzyło się wykreowanie efektami pewnego miejsca - jakie to miejsce - każdy zwiedzający powie. Poza tym płytka jest wzorem także w związku z brzmieniem sekcji rytmicznej. "On The Corner" to istna voodoo maszyna, gęsta i polirytmiczna - dla nas pewien kolejny ideał brzmienia.

 

Happy Mondays - "Pills 'n' Thrills And Bellyaches" 1990 Factory

Znowu płyta ważna z powodu realizacji bitu i basu. Paul Oakenfold i Steve Osborne dokonali syntezy żywej perki i basu z automatami, co też było jednym z celów sesji "Take The Artybishops". Głównym elementem spajającym jest tzw. "gruw". W terminologii perkusistów i basistów jest to, hmmmm..., coś co się czuje, a niekoniecznie daje się opisać ;)

 

Ladytron - "Velocifero" 2008 Nettwerk

Alessandro Contini, który wyprodukował "Velocifero" we współpracy z samym zespołem i Vicarious Bliss, osiągnął połączenie gęstości, jasności i dynamiki brzmienia. Jedna z tych płyt, którą przesłuchaliśmy na samym początku - jeszcze na samym początku 2009 roku, kiedy wstępnie określaliśmy kierunek produkcji. 

 

69 - "4 Jazz Funk Classics" 1991 Planet E 

69 to projekt Carla Craiga, oczywiście bez użycia żywych instrumentów.  Od pierwszego przesłuchania tego maksisingla uderzyła mnie oryginalna realizacja brzmień elektronicznych. Lekko przybrudzone, lekko zasłonięte "mgiełką" a jednocześnie nie zmulające, ani nie zmieniające dynamicznej muzyki w ambient. Coś zupełnie innego niż szklano-plastikowe brzmienia współczesnego electro-popu. Mógłbym tu też wymienić produkcje Moodymanna.

 

Portishead - "Third" 2008 Island

Ta płyta zrobiła na nas spore wrażenie, chociaż Staszy przyznał, że obcując z nią, ma się wrażenie kontaktu z tak intymną, bolesną i depresyjną całością, iż przesłuchanie jej może się skończyć źle. Ja kilkanaście razy to stestowałem i jeszcze żyję. Muzyka sama w sobie jest prosta, natomiast produkcja zmienia ją w moim pojęciu w płynną materię, stapiając brzmienia poszczególnych instrumentów w jeden gęsty strumień. Przykłady tego to nagłe urwania, modulacje całości. Co najważniejsze, te brzmieniowe eksperymenty  to nie sztuka dla sztuki. Głównym celem jest oddanie emocji muzyków.

 

 

Make-Up - "In Mass Mind" 1998 Dischord

Struna!!! Basowa czy gitarowa - na tej płycie miażdży, atakuje, brudzi, pomiata i wymiata. Nieliczne gitary na naszej płycie zrealizowaliśmy co prawda zupełnie inaczej - przez pryzmat efektów, ale basy - podstawa naszego brzmienia -  miały w założeniu urywać... wszystko co się da. Czy się nam udało - ocenicie sami. (tu akurat nie znalazłem żadnego utworu bezpośrednio z płyty, ale wykonanie w studiu telewizyjnym -hmm, pewnie to nie jest playback ;))

 

DJ Koze - "Let's Love/I Want To Sleep" 2008 International Records

Świerszcze w tropikach, monsun, szelest liści, zakorkowana ulica nocą w rozświetlonym mieście. Psychodeliczno-egzotyczny trip Stefana Kozalla to elektroniczne rozwinięcie programowej produkcji fusion-jazzowej, kreowanie jeszcze bardziej pokręconych przestrzeni. Zawarliśmy ze Staszkiem kompromis, który polegał na ograniczaniu ciągłego ruchu po kanałach, atakowaniu słuchacza ciągłą zmianą planów i faktur (vide Herbert), które to środki wyrazu całkiem mnie kręciły. Doszliśmy do wniosku, że podobny efekt mniej mącącymi percepcję środkami osiągnął np. Koze i stwierdziliśmy, że tędy droga.

 

A Certain Ratio - "I'd like To See You Again" 1982 Factory

Tym razem wybitnie w poetyce lat osiemdziesiątych, ale za to zespół, który bardzo odważnie mieszał post-punk z "egzotyką", szczególnie w warstwie rytmicznej. Był to dla nas drogowskaz jeszcze przed nagrywaniem płyty, na etapie aranżowania. Basowe klangi, funkowa rytmika, bateria brazylijskich przeszkadzajek, antykomercyjna wymowa, wszystko zrealizowane przejrzyście i dynamicznie - to zdecydowanie punkt odniesienia.

 

Nico - "Chelsea Girl" 1967 Verve

Oszczędze Wam technicznych szczegółów realizacji wokalu i innych instrumentów, trochę dlatego, żeby zostawić coś, dla tych, którzy lubią rozszyfrowywać tego typu zagadki, trochę dlatego, że pozostali mogą niekoniecznie być zainteresowani modelem mikrofonów, wysokością ustawienia statywu i rodzajem wyciszania pomieszczenia. Do tej kwestii dodam tylko to, że lubiliśmy przywiązywać wagę do szczegółów, nie przyjmowaliśmy najprostszych i oczywistych rozwiązań, zawsze sprawdzaliśmy kilka opcji. Płytę Nico wspominam z innego powodu, mianowicie w związku ze sposobem śpiewania i interpretacji Kaśki. Każdy wokalista musi znaleźć własne środki wyrazu, własną rolę, w którą naturalnie wchodzi. W jej przypadku słyszę pewne odniesienia do Nico, raczej nieświadomie, bo nasza frontwoman jest zafascynowana raczej innym typem wokalistek. Zdystansowanie, emocje trzymane zdecydowanie pod kontrolą, pozorna statyczność, a zarazem połączenie chłodu z podpowierzchniowym gorącem. Nie muszę mówić, że uwielbiam barwę obydwu śpiewaczek.

 

Tough Alliance - "A New Chance" 2007 Sincerely Yours/ Summer Lovers Unlimited

Kolejne świetne połączenie elektronicznej produkcji z gęstym, pseudo-akustycznym brzmieniem. Tu akurat słuchać więcej sampli niż żywych instrumentów, ale i tak całośc jest organiczna, pulsująca. W przeciwieństwie do większości prezentowanych tu produkcji wyraz całości jest zdecydowanie jasny, odnoszący się zarówno do popu lat osiemdziesiątych i rave'ów z wczesnych lat dziewięćdziesiątych.

 

Caetano Veloso - "Bicho" 1977 Polygram

Może płyta Caetano Veloso niekoniecznie odnosi się bezpośrednio do brzmień, jakie wykręciliśmy w studio, na pewno jest za to ważna muzycznie, jako synteza popu, tropicalii, muzyki afrykańskiej, jazzu i genialnego - GENIALNEGO - song-writingu (chociaż klip, który przedstawiam poniżej to obraz do piosenki Jorge Bena). Co tu dużo mówić, Veloso był dla mnie osobiście, bo nie wypowiadam się za resztę ekipy, świętym patronem na każdym etapie powstawania płyty. Amen.


« wróć 1 czytaj dalej »
Logowanie
Zapamiętaj mnie
Bezpieczne logowanie (SSL)
Zapomniałem hasła
» zarejestruj się!