Nie jesteś zalogowany

 Bo już miała być wiosna... (18 lutego 2009)

2010-05-13 13:32:31

Merzbow.jpg

 

Jak pisał Stasiuk: "zawieje, zamiecie, zadupczy...". Miała byc wiosna, a chuj jest. A że chuj to nie wiosna, to znaczy, że nie ma wiosny. A jak nie ma wiosny, to pożoga, chaos, frustracja. Stąd pomysł żeby oddać mój dzisiejszy nastrój poniższą płytą. Jeśli nie wiecie kim jest Masami Akita, to nie wiecie nic, nie kochacie własnej matki i jesteście bucami. Czyli nie możecie liczyć na inną ścieżkę kariery zawodowej, niż skręcanie w domu długopisów. Znów krótko, bo po co się rozwlekać... Merzbow (jak chcecie wiedzieć skąd ta nazwa to zguglujcie se "Merzbau Schwitters") w wersji live jest o tyle ciekawostką, że on raczej w takiej formie to lata tylko na bootlegach. A tu normalnie sygnowana płyciorka (oczywiście freeware'owa). Ale mogę sie mylić, bo jak ktoś produkuje minimum 5 płyt rocznie, z których dorwac w łapska można maksymalnie 2-3, to trudno nadążyć.
Noisu japońskiego, czyli japanoise'u, i to niezłego już na blogu trochę było, choćby w postaci wspaniałych Gerogerigegege (upload fail zaliczyli, niedługo zuploaduje z powrotem - obiecuję - przyp. red.), teraz czas na najważneijszego przedstawiciela tej sceny. Nagrane u ruskich, a tam jak wiadomo śnieg leży cały rok, więc koresponduje z aurą za oknem i w sercach prawdziwych norweskich black metalowców. Ci swoją drogą to przy Akicie to pod względem muzycznego ekstremizmu dzieciarnia z podstawówki. Król potworów wygląda tak:

Masami_Akita_5267969.jpg

Ciekawostka jest tu taka, że ta płytka to dwa sety z dwóch dni, kiedy Akita przyjechał do Khabarovska jeszcze w 1988 roku. Czyli jakby nie patrzeć rarytas. Pierwszego dnia set był normalny, tzn po części elektroniczny (zaznaczmy, że to dawno przed momentem, kiedy Merzbow z projektu analogowego stał się laptopowym) i jak się okazało za głośny. Władze miasta wymusiły więc na Akicie, by dnia drugiego zrezygnował z części sprzętu. Masami oczywiście odebrał to jako wyzwanie i wrzucił w to miejsce dęciaki, kilka jakichś dziwacznych akustycznych instrumentów strunowych i żywe bębny. Przynajmniej tak twierdzi w Merzbooku. Tak, czy inaczej: holokaust importowany do Mateczki Rosji z kraju kwitnącego tentacle porn, czyli samo dobro. Indżoj.

Nie dodano tagów



Skomentuj

Komentarze: 0

Nie dodano komentarzy.