Nie jesteś zalogowany

Posty z kategorii: "industrial"


Art brut, z gówna but (20 sierpnia 2008)

2010-04-23 12:53:42

srdenovicmask.jpg

Wyobraźcie sobie, że przez 3 dni jecie tylko fasolkę po bretońsku i pijecie wódkę. Palicie papierosy w dużej ilości, zażywacie różnej maści narkotyki. Wódkę popychacie colą, co też nie jest zdrowe, łapiecie na mieście kebsa, albo jakiegoś burgera robionego niedomytymi rękami patrzącego nienawistnie emigranta. I tym podobne. Robicie tak przez trzy dni. O kupie nie pamiętacie, bo jak jest impreza, to się o kupie zapomina. Ale trzeciego dnia przychodzi opamiętanie, potem kac, a wreszcie i ona. Stolec poddaje się jak Polacy Westerplatte, czyli nie bez walki, ale wreszcie macie go gotowego, możecie oglądać, podziwiać, trącać patykiem lub szczotką. A teraz wyobraźcie sobie, że macie niewinną i naiwną umysłowość artysty nie posiadającego formalnego wykształcenia akademickiego i nigdy nie staraliście się owego braku nadrabiać stertą poważnych lektur z wielu zakresów teoretycznych. Jednocześnie czujecie twórczy popęd i w pewnym momencie wpadacie na pomysł by złapać wasz toaletowy wytwór i ulepić z niego grecką boginię, albo - lepiej - brodatego ludzika. Jeśli tak zrobiliście, staliście się właśnie artystami nurtu ART BRUT.
A tak poważnie... Art brut (1975), outsider art (1972), czy wcześniej od nich wymyślone, bardziej nasze określenie (neo-)prymitywizm oznacza sztukę tworzoną poza głównym obiegiem kultury. Taką, jaką kreują ludzie marginesu: bandyterka, menelstwo, czy pokurwieńcy. Takie Nikifory można rzec. Albo też i sztukę robioną tak, by udawać dzieła powyższych. Zainteresowanie krytyki takimi wytworami (jasne, ze snobizm był powodem, a nie to, co napisze dalej), brało się z chęci otwarcia dyskursu artystycznego i okołoartystycznego na środowiska z nim niezwiązane, cierpiące, niepełnosprawne społecznie, czy mentalnie. Czyli że tak poznawczo ogólnie niby.
Podobnie działo się (i w podobnych okolicach czasowych, bo w połowie lat 70) i w muzyce - industrialnej. Szczególnie głośno o konieczności wchłonięcia do ogólnego dyskursu przekazów wytwarzanych na zasadzie art brut przez ludzi mogących być uznanymi za artystów art brut mówiło choćby australijskie SPK. (Więcej tutaj).


liveparis.jpg

No i w efekcie dochodzimy do bohatera dzisiejszego posta. Milovan Srdenovic aka Eva Perouk, aka Davy Walklett, aka Złote Jądro Boga gra sobie w brytyjskim bandzie Rimarimba, przypominającym mocno klimatem scenę Rock in Opposition, jest całkiem niezłym muzykiem, ale solowo woli udawać debila i nagrywać godną takiego miana muzykę. Naiwny industrial zatem. Płytka raczej, albo tylko dla tych, którzy kochają pierwszą falę industrialu, Throbbing Gristle, Montego Cazazzę, czy Cabaret Voltaire. Albo dla tych, którzy nie znają, a są naprawdę, naprawdę otwarci. Dowcipy z religii, Elvisa (czyli też religii), popkultury, siebie... wszystkiego. Bardzo interesujące jak dla mnie, ale ja jestem dziwny. Indżoj.

 

voodoobastardfront.jpg

 

Milovan Srdenovic - 1997 - Voodoo Bastard


« wróć czytaj dalej »