Nie jesteś zalogowany

Alfabet Audioriver IV: It ain't over, till it's over

2010-08-04 18:02:14

rocky.jpg

 

Witajcie. Nie wiem czy dzisiejszy wpis będzie tak epicko groundbreaking jak dotychczasowe. Ostatnie dni, a zwłaszcza ten dzisiejszy, były dla mnie bardzo intensywne (innymi słowy: DAŁY MI NIEŹLE POPALIĆ), dlatego teraz, siedząc przed monitorem słaniam się ze zmęczenia i krew mi leci z nosa, uszu i stygmatów. Ale chcę zamknąć swoją Wielką Audioriverową Tetralogię jeszcze przed wyjazdem do Płocka, dlatego mimo krańcowego wyczerpania spieszę do Was z tą oto kontrybucją, której patronować będą najbardziej waleczni, die-hard & unbreakable pięściarze świata: Rocky Balboa, Andrzej Gołota i Foreman. Ale nie tylko George, bo także Yuri. Kto nie zna kolesia, ten może sprawdzić jego ostatnią walkę ze znakomitym Miguelem Cotto. Zdradzę od razu, że Yuri przegrał, ale moralnie (moralno-etycznie) wygrał :|

Obczajcie co się dzieje od 1:40. I uwaga, 4:10 to nie koniec...

 

Pora na kącik listowy. Tym razem dowcip nadesłany przez Pawła z Chicago.

Mama z synkiem idąc ulicą zauważyła leżącego w kałuży pijaka. Pokazując na niego palcem, mówi do synka:
- Widzisz synku, jak się nie będziesz uczył, to tak skończysz.
Na to synek oburzony:
- Ależ mamo, to jest Clifford Wednesday - jeden z najlepszych ludzi tej ziemi, wielki poeta i filozof, który uczy nas jak żyć!
Na te słowa Clifford Wednesday wynurza się z kałuży i mówi:
- I co, kurwa, głupio ci?!

HAHAHAHA palacz

 

Wracajmy do Alfabetu :|

 

T jak Timetable - w przypadku różnych festiwali muzycznych kilku rzeczy można być zawsze pewnym:

1) jeśli przez 2 tygodnie przed festiwalem jest piękna pogoda, to na pewno pierwszego dnia imprezy będzie lało;

2) KIJEM WISŁY NIE ZAWRÓCISZ, a piwem z kija się nie najebiesz;

3) toi-toi'e po 3 godzinach imprezy będą tak zaszczane i obsrane, że zaczniesz się zastanawiać czy chodzą do nich ludzie czy słonie;

4) timetable jest zawsze ustawiony tak, żebyś nie miał szansy spokojnie obejrzeć wszystkiego na co się szykowałeś.

To ostatnie spostrzeżenie ma właściwie charakter bardziej smutnej konstatacji niż narzekania, ponieważ wiadomo że JESZCZE SIĘ TAKI NIE URODZIŁ CO BY KAŻDEMU DOGODZIŁ (chociaż, hmm... znam taką jedną koleżankę, ale mniejsza o to).

Timetable tegorocznego Audio z mojej perspektywy też nie jest idealny, bo wiele fajnych rzeczy na siebie nachodzi, no ale jeśli festiwal jest NASZPIKOWANY atrakcjami, to chyba nie da się inaczej. Tak czy srak prorokuję, że moja aktywność koncertowa może wyglądać w sposób przedstawiony poniżej. Choć to oczywiście zawsze jest uzależnione od setki różnych czynników, dlatego jest w pewnym sensie PRZYSŁOWIOWYM WRÓŻENIEM Z FUSÓW.

Aha, jeżeli drukujesz sobie tego posta, Drogi Czytelniku, i będziesz go używał jako swojego przewodnika po Audioriver i życiu w ogóle, to uwaga, godziny mojego uczestnictwa nie pokrywają się z godzinami rozpoczęcia koncertu:

 

Piątek

do 23:00 - wiadomo, ziomy, starówka, Nasza Klasa

23:00 - 23:30 - The Black Dog Live (main stage)

23:30 - 0:00 - Christian Smith (circus)

0:00 - 0:45 - Way Out West (main)

0:45 - 1:30 - Dusty Kid (circus)

1:30 - 3:00 - Ellen Allien (circus)

3:00 - 4:30 - Simian Mobile Disco (main)

4:30 - 6:30 (jak Bóg da) - Karotte (circus)

 

Sobota

6:30 - 22:00 - chyba mój ulubiony czas w Płocku, kiedy trochę się drzemie, trochę komentuje koncerty, trochę łazi bez celu, cały czas w euforyczno-beztroskim osłupieniu nakręcając głupimi, nieśmiesznymi żartami. Zapewne znajdziemy też czas, aby obejrzeć kluczowe momenty 67. Tour De Pologne (choć nie wiem, czy wyścig nie rozstrzygnie się czasem we wcześniejszym etapie).

22:00 - 22:30 - Silence Family (main)

22:30 - 23:00 - Dandy Jack (circus)

23:00 - 0:15 - The Modern Deep Left Quartet Live (circus)

0:15 - 1:30 - Laurent Garnier (main)

1:30 - 2:30 - Four Tet (hybrid)

2:30 - 4:30 - Metro Area (hybrid)

4:30 - 5:00 - Magda (circus)

5:00 - 7:00 (jeśli Szatan pozwoli) - Anthony Rother (circus)

 

U jak Uważam, że ten alfabet nie ma sensu bez tej sceny z Filmu Wszech Czasów:

 

W jak...

 

Y jak yyy... chcecie jeszcze trochę "Rocky'ego"? :|

Uwaga, stężenie epickości w tych dwóch filmikach przebija właściwie wszystko co youtube ma do zaoferowania na dzień dzisiejszy.

Kolejność miejscami kontrowersyjna, więc dajecie swoje typy.

 

Z jak do Zobaczenia w Płocku (teraz i zawsze)

Moi drodzy, nasza odyseja dobiega końca. Być może jest Wam smutno, tak jak i mnie teraz. Ale wiedzcie, że coś się kończy, a coś się zaczyna. Już za chwilę spakujemy swoje klapki Zico, krótkie spodenki, Kule ze Światełkami, termosy z wódką i wyruszymy w podróż w nieznane. W tę najpiękniejszą z podróży, na której końcu czekają: muzyka, przyjaciele i Brokeback Mountain. Być może jest wśród Was ktoś, kto chciałby pojechać na Audio, ale nie ma z kim. Być może jest wśród Was ktoś, w czyim sercu tli się ów płomień  niestrudzony, którego jeszcze nie ugasiły dręczące wątpliwości: "czy jestem wystarczająco fajny?", "czy jestem odpowiednio dobrze ubrany?", "czy pasuję do tego świata jeśli nie mam Kuli ze Światełkami?"... Być może tak właśnie jest. Być może... Ale Drogi Czytelniku, Audioriver jest inny. Audioriver to dobro i miłość, wolność i demokracja, prawo i sprawiedliwość. Tutaj, pod Audioriverową sceną, w Płocku, tym pięknym, zatrutym przez petrochemię mieście krzyż może jednocześnie stać i nie stać. Tutaj  ludzie stają się lepsi. Tutaj spełniają się marzenia. Dlatego, Czytelniku, nie zastanawiaj się już dłużej. Spakuj trochę jedzenia I DOBRY HUMOR, a my przyjmiemy Cię w Naszej Klasie. Zaś niech Twym mottem będą  zawsze słowa tej oto piosenki:

Trzymajcie się moje KREJZOLKI. Do zobaczenia w Płocku. Teraz i zawsze ;( ;( ;(

Komentarzy: 5 Nie dodano tagów

Alfabet Audioriver part 3: Saga Continues

2010-08-01 00:39:15

w_klasie_.jpg

 

Trzecią część "Alfabetu Audioriver" chciałbym rozpocząć od tradycyjnego kącika listowego. W tym tygodniu napisała do mnie Bożena z Myszkowa:

 

Drogi Cliffordzie, mój syn kolekcjonuje kielichy i dziwnie często schodzi do piwnicy. Co to oznacza?

 

Droga Bożeno, niegdyś religie zawsze wyrażały duchową naturę człowieka, poświęcając bardzo niewiele uwagi jego cielesnym czy przyziemnym potrzebom lub w ogóle zapominając o nich. Uważano, że życie ziemskie jest tylko stanem przejściowym, a ciało jedynie skorupą; przyjemności fizyczne są trywialne, a cierpienie winno być istotnym przygotowaniem do "Królestwa Bożego". Jakżeż daleko posunąć się można w hipokryzji, skoro "sprawiedliwi" dokonują zmian w swojej religii dla dotrzymania kroku zmianom ludzkiej natury! Jedyny sposób na to, aby chrześcijaństwo mogło kiedykolwiek całkowicie służyć człowiekowi, stanowi przejście na satanizm - i to już TERAZ. Dziękuję, pozdrawiam.

 

A teraz już Alfabet:

 

N jak Nasza Klasa - od trzech lat jedyną uznawaną przeze mnie formą noclegu w Płocku jest materacyk w sali lekcyjnej Zespołu Szkół Ekonomiczno-Kupieckich im. L. Krzywickiego w Płocku. Ku mojej satysfakcji skład Naszej Klasy z roku na rok się powiększa. Za pierwszym razem to było tylko 6 osób... Ale za to jakich osób! :| Tutaj macie pamiątkowe zdjęcie:

dream_team

Może nie wszyscy mnie tu poznają, bo nie miałem jeszcze wtedy afro. Ja to ten z prawej w pierwszym rzędzie. Brakuje jednego kolegi, który akurat cykał tę fotkę. Ale macie go tutaj:

clyde.jpg

Anyway, w roku 2009 nasz skład się trochę zmienił. Charles, Patrick i Karl nocowali już w innym miejscu, a Earvin pojechał na Off-a, gdzie zaraził się HIV-em. Tym niemniej, pojawili się wartościowi następcy, także PŁCI PIĘKNEJ. Łącznie w Naszej Klasie nocowało tym razem bodaj 8 osób.

Wreszcie w nadchodzącej edycji spodziewanych jest w N-K około 14 zawodników, w tym z pierwszego składu Clyde i powracający po rocznej nieobecności Karl. Tak więc BĘDZIE SIĘ DZIAŁO :|

 

O jak Okrągły kształt Kuli ze Światełkami - dziś trudno już sobie wyobrazić Naszą Klasę i w ogóle jakąkolwiek imprezę bez gadżetu, który stał się obiektem regularnej zazdrości absolutnie wszystkich nie-Naszych Klas ubiegłorocznej edycji Audio. Oto mistyczna Kula ze Światełkami, która przepowiada przyszłość i spełnia marzenia:

kula_1.jpg

kula_2.jpg

I teraz paradoks imprez w rodzaju Audioriver. Jeśli udaje się zebrać dobrą, zgraną ekipę i włączy się Kulę ze Światełkami, to naprawdę aż nie chce się chodzić na koncerty. Stąd zrodzona przez nas już jakiś czas temu idee fixe "festiwalu bez festiwalu" jako wymarzonej formy spędzania wakacji. Czyli takiego festiwalu, na którym nie ma żadnych koncertów. Kumacie o co chodzi? No.

 

P jak Płock - niepozorne, ale szalenie klimatyczne miasto, którego fanem jestem od roku bodaj 2000, kiedy w tamtejszym Sfinksie spotkałem tego oto JEGOMOŚCIA:

podbrozny_jerzy.jpg

Jerzy Podbrożny PAŁASZOWAŁ wówczas kotleta wspólnie ze swoją WYBRANKĄ, a mój kolega - ZAPALONY kibic piłkarski - na widok POPULARNEGO "Gumisia" o mało nie udławił się pokarmem wskazując nam tego CELEBRYTĘ dzierżonym w dłoni widelcem. No takie to były czasy, że widok znanych z ekranu ludzi podniecał. Dziś sam jestem sławny i to w moją stronę kierują się wszystkie widelce w Sfinksach i tanich chińskich barach

Nie, ale Płock = naprawdę fajne miasto z Wisłą, malowniczą Skarpą (Brokeback Mountain) i przyjemną starówką, z którą już chyba zawsze kojarzyć będzie mi się moment z roku 2005, kiedy to przechadzając się po niej z kumplem nagle usłyszeliśmy niebiańskie dźwięki hymnu wszystkich niepoprawnych romantyków. I niech ta - pozornie mało związana z Audioriver, ale jak najbardziej prawdziwa - anegdota posłuży jako pretekst do podlinkowania wspomnianego utworu największego polskiego zespołu ever:

Cóż, kto myślał, że Alfabet Audioriver Clifforda Wednesdaya obędzie się bez Papsów, ten CHYBA SIĘ NIE MYŁ.

 

R jak Rounds - jeden z tych albumów, które na początku wieku przerzucały pomost ku muzyce elektronicznej. Sam znam przynajmniej ze 3 osoby wcześniej siedzące w gitarowych dźwiękach dla nadwrażliwców, którym Rounds otworzyło uszy na kliki i cyki. Bo faktycznie rzecz jest tak urokliwa, że łatwo się nią zachwycić:

W ogóle wtedy nurt tej całej zwiewnej, dziecięcej folktroniki napierał mocno z wykonawcami takimi jak Múm, The Books, czy bardziej klasyczne Boards Of Canada. Znacie ich pewnie dobrze, więc nie ma o czym gadać. Proponuję małe przypomnienie jednej z najfajniejszych płyt tego okresu czyli Booksowego Thought For Food:

Zresztą widzę na Porcysie, że zespół ten powrócił z nowym materiałem, który może nawet sprawdzę, bo na fali jakiegoś sentymentu ostatnio wracam do tego typu rzeczy, co nakierowało mnie też na bardzo fajną płytę z ubiegłego roku Ambivalence Avenue Bibio. Oto chyba najoczywiściej ładny kawałek z tegoż albumu:

No a wracając do Four Tet, to gość też wydał nowy album. I miło słyszeć, że rzecz trzyma naprawdę dobry poziom. Wiadomo, że na każdym Audioriver oprócz bałnsu musi  być też coś łagodniejszego, co poruszy nawet serca z kamienia wyciosane.  Rok temu rolę taką spełniał chyba Telefon Tel Aviv, na którego koncercie ponoć rozpylono gaz pieprzowy :| Miejmy nadzieję, że za tydzień na Four Tet nikt nie zaatakuje nas sarinem. Oczekując niecierpliwie na to zdarzenie posłuchajmy (dobra, wiem że i tak nie klikacie w te filmiki) utworu właśnie z nowej płyty Kierana Hebdena zatytułowanej There Is Love In You:

 

S jak Simian Mobile Disco - tu jest ciekawa sprawa, bo zawsze myślałem że SMD to takie tam gówniane electro dla dzieci. No i w sumie trochę tak jest, aczkolwiek baczniejsze przysłuchanie się ich 2 ostatnim płytom zdradza jednak spory imprezowy potencjał. I nawet teoretycznie szitowe utwory  sprawiają że NÓŻKA SAMA TUPIE, a występ w Płocku  jak dla mnie zapowiada się na kawał dobrego BAŁNSIWA. Zresztą sprawdźcie utwór linkowany poniżej. Nawet tak czerstwa postać jak BETH DITTO brzmi tu całkiem akceptowalnie. Niespecjalnie podzielam natomiast dochodzący do mnie stąd i owąd zachwyt remixem tego kawałka autorstwa Jokera.

Konkludując, powiadają, że JAK SIĘ DOBRZE PRZYGLĄDAĆ TO I W DUPIE MALINY SIĘ ZNAJDZIE. Może to jest casus Simian Mobile Disco? Nieważne. Widzimy się pod sceną :|

 

A czwarta i ostatnia część Alfabetu już wkrótce...

Komentarzy: 6 Nie dodano tagów

Alfabet Audioriver cz. 2

2010-07-29 17:22:53

Waldner

 

Moi drodzy, cieszę się, że pierwsza część "Alfabetu Audioriver" spotkała się z tak pozytywnym odzewem. Zanim przejdę do jego drugiej części to czas na KĄCIK LISTOWY.

Ku mojemu zaskoczeniu skrzynka mailowa cliffordzie.jak.zyc@gmail.com przeżyła prawdziwe oblężenie. Wydaje się ewidentne, że w dobie kryzysu Kościoła, dewaluacji nauki i plagi fałszywych proroków z Ezo TV oraz "Gazety Wyborczej", ludzie desperacko poszukują odpowiedzi na fundamentalne pytania.

Oto list R. z Mławy:

Cliffordzie, mam problem. w klasie jest chlopak ktory caly czas mnie zaczepia...macha smieje sie...ale robi tak do innych dziewczyn... podoba mi sie on...ale tego mu nie powiem...?co ja mam zrobic...?w co on ze mna gra??  Cliffordzie, pomusz... :( :( :(

 

Droga R., niech odpowiedzią będzie takie haiku:

Chruściana brama,
Której zasuwą
Ten oto ślimak.

(Matsuo Bashō, 1644-1694)

Czekam niecierpliwie na kolejne listy. Najlepsze z nich zostaną opublikowane (możecie zastrzec jeśli tego nie chcecie).

 

A teraz już Alfabet :|

 

H jak Haddaway - w ubiegłym roku widziałem w tłumie widzów na Audio kolesia, który wyglądał dokładnie tak:

Pomyślałem wówczas, że wspaniale byłoby zobaczyć kiedyś na płockiej scenie tego bodaj najsłynniejszego obok Dwighta Yorke'a TRYNIDAD-I-TOBAGAŃCZYKA. W tym roku niestety nie ma go w lineupie, ale check this..

Potraficie sobie wyobrazić lepszy warm up przed Audioriver?

W ogóle jeśli już jesteśmy przy składzie tej SMAKOWICIE zapowiadającej się imprezy w Ostródzie, to znowu mała reminiscencja z Audioriver 2008, którego jednym z najbardziej pamiętnych momentów było moje nocne wykonanie w jednym z płockich chinese-barów tego oto kawałka:

No cóż, sami widzicie, że wszystkie drogi prowadzą na Brokeback. Ale jeśli lubicie klimaty takie jak w załączonym powyżej klipie to odsyłam do tego znakomitego posta.

 

I jak Ignorance is bliss - bo widzicie, ja właściwie na muzyce elektronicznej znam się mniej więcej tak jak na tenisie stołowym. Czyli tak, najpierw jakieś początki w szkole podstawowej i liceum: wydanie połowy kieszonkowego na rakietkę Stiga vs. wgryzanie się w programy typu Magix Music Maker czy chuj wie co. Do tego zainteresowanie i okazjonalne śledzenie w latach 90. i znajomość największych gwiazd tego okresu (Jan-Owe Waldner, Joergen Persson, Philippe Gatien, Joerg Rosskopf - w ogóle znamienne, że w muzyce elektronicznej liczą się generalnie te same nacje co w ping-pongu. Szwecja, Niemcy, Francja... no Chińczycy są pewnym wyjątkiem).

Zmierzam jednak do tego, że obecnie trudno byłoby mnie nazwać ekspertem w którejkolwiek z ww. dziedzin. Znacznie lepiej są mi znani artyści, którzy w tym roku przyjeżdżaja na Offa. Ba, tacy np. DINOZAUR MŁOKOS (Dinosaur Jr.), BYCZEK I JA (Toro y Moi), PŁONĄCE WARGI (Flaming Lips) czy Fennesz należą do moich absolutnie ulubionych wykonawców ostatnich lat. Mimo to wybieram Audio. Znowu. Jak co roku. Dlaczego? Odpowiedzi udzielam pod wcześniejszymi i dalszymi literkami, ale ogólny message jest chyba taki: czasem naprawdę warto POPUŚCIĆ LEJCE FANTAZJI :|

 

J jak Jesrani, Darshan - czyli połowa duetu Metro Area. Kolesie wydali tylko jednego regularnego LP, ale i tak zaliczyłbym ich chyba do grona najważniejszych tanecznych artystów dekady 00's. Kto nie zna, ten *koniecznie* musi zczekautować ich self-titled, gdzie goście w sposób zajebiście stylowy, chciałoby się rzec "dostojny", a przy tym nieziemsko witalny inkorporowali klasyczne ciemne brzmienia oldskulowego disco czy tam boogie do estetyki deep house'u i jakiegoś detroit techno. Więc wiecie, trochę tu się dokonuje rzecz niemożliwa, a przynajmniej rzadko spotykana - ucieleśnienie marzeń muzycznych hedonistów, bo płyta nadaje się zarówno do RYSOWANIA PARKIETÓW, jak i tego, żeby słuchać jej w wannie pełnej piany (zresztą nie wiem, bo dawno nie leżałem w wannie z pianą..). Rzecz relaksująca dla zbolałego pracą mózgu, a jednocześnie pioruńsko uplifting. Perła. No i tak, na ich występ w Płocku czekam chyba z największą niecierpliwością. Skumajcie dlaczego:

A tu ich nowszy hit. Z 2008 roku bodaj:

 

K jak Kamp! - no cóż, trochę z dupy się tu pojawiają, bo w tym roku ich nie ma w Płocku, ale po raz pierwszy usłyszałem o nich chyba właśnie przy okazji Audioriver 2009. Wtedy jednak jeszcze olałem na rzecz...ekhem... *przygotowań do późniejszych koncertów*. Teraz trochę żałuję, że długo ignorowałem hype wokół tego zespołu. Ale w końcu się złamałem, zresztą pod wpływem silnej rekomendacji wspomnianego już kiedyś PRISON GUARD MUSICA. Bardzo ładnie opisał ichnie "Heats" tutaj. No cóż, dla mnie ten kawałek to prawdopodobnie będzie top 10 tego lata. No ale o czym my mówimy jakby? Przejesz teraz każda nastolatka marzy by mieć dziecko z którymś członkiem Kamp!. A najlepiej ze wszystkimi na raz.

 

L jak Laurent Garnier - czyli szampon jakiego używam.  BWAAAHAHAHA, to było zabawne . L.G. to prawdopodobnie jeden z 10 najsłynniejszych dj-ów ever i oczywiście wielka instytucja. Zresztą zajrzałem na wiki, co by przypomnieć sobie trochę faktów z jego życiorysu i co czytam...

During the late 1970s Laurent Garnier discovered clubbing with his brother in Paris, where his family lived.

A powyżej jest info, że Laurent urodził się w 1966 roku. Czyli jeśli late 1970s to powiedzmy 1978-1979 (1980?) to wygląda na to, że PACJENT zaczął chodzić po klubach w wieku 12 lat. Hmmm... :|

Teraz jest już trochę stary (i niedługo umrze - przyp. red. Krzysztof Wanio), ale do Płocka przywozi ze sobą cały żywy ansambl gitarzystów i dmuchaczy. I zapowiada się to całkiem groźnie.

 

 

M jak Miłość

 

Jakże nie ma przy tym nowej czołówki z Beatą Kozidrak... ;/

 

Stay tuned. Ciąg dalszy nastąpi...

 

Komentarzy: 4 Nie dodano tagów

ALFABET Audioriver cz. 1 :|

2010-07-24 22:47:16

Skarpa

Pewien warszawski dziennikarz muzyczny i dj, którego pseudonim artystyczny tłumaczy się na język angielski jako PRISON GUARD MUSIC, prywatnie mój bliski zią, powiedział mi: „nie kumam czemu jedziesz na Audioriver, a nie na Offa skoro w Katowicach jest np. bardziej różnorodny lineup”.

Jako postać doskonale znana <palacz> szczególnie w łódzkim i warszawskim NIEZAL-ŚWIATKU często muszę odpowiadać na takie, ale i zupełnie inne pytania. Ludzie chcą wiedzieć co jem na śniadanie, jakich płyt słucham, na kogo głosowałem. Przychodzą do mnie i pytają: "Cliffordzie, jak żyć?". Założyłem tego bloga, aby nie musieć odpowiadać na te same pytania dziesiątki razy. Na pewno dla wielu będzie on latarnią, drogowskazem, BUSOLĄ MORALNĄ (moralno-etyczną - przyp. Tadeusz Cymański i grupa 247 innych posłów). Jeżeli i Ty, Drogi Czytelniku, zagubiłeś się gdzieś na poskręcanej ścieżce życia, napisz do mnie: cliffordzie.jak.zyc@gmail.com a ja postaram się odpowiedzieć na każdego maila. Zaś najbardziej ważkie problemy będę czasem poruszał tutaj, w tym tęczowym Musicspocie.

 

Na początek chcę odpowiedzieć PRISON GUARD MUSIKOWI, a w ten sposób wielu innym ludziom, którzy na pewno zadają sobie pytanie "dlaczego Audioriver?". Sprawa jest poważna, niemożliwa do zamknięcia w dwóch zdaniach, dlatego zdecydowałem się na zabieg w pewnym sensie ostateczny. Na pewno znacie go z różnych czasopism, zwłaszcza gazet sportowych (wogle znienacka przypomniał mi się taaaaki obskur). Wiecie o co chodzi, przypomnijcie sobie jakieś stare numery "Piłki Nożnej Plus" i ficzery typu "Alfabet Kazimierza Węgrzyna", gdzie można było znaleźć motywy typu: "A jak Avia Świdnik - w meczu z tym zespołem Kazimierz Węgrzyn strzelił pierwszego gola w drugiej lidze (...) M jak Moskwicz - pierwszy samochód Kazimierza Węgrzyna, który dostał jako premię za zdobycie Pucharu Polski" itp. Notabene "PN+" nadal to kontynuuje, np. w kwietniowym numerze był "PIERWSZOLIGOWY ALFABET PIOTRA MANDRYSZA".

Nawiązując do tych dobry tradycji przedstawiam Wam swój osobisty ALFABET Audioriver :|

 

A jak Alternatywność - nie trzeba być Erykiem Mistewiczem, żeby zrekonstruować tegoroczną strategię wizerunkową Audioriver i Offa w ich wielkim starciu. Off wbija Audio elektronicznego klina w postaci Mouse On Mars, Fennesza, Basinskiego, Matmosa i paru innych (chociaż w zasadzie trudno powiedzieć, żeby to byli typowi audioriverowi wykonawcy, ale idzie o skuteczne wyjście z GITAROWEGO GETTA). Audio już od ubiegłego roku dotwarza sobie alternatywność, hasłując sztuką niezależną itp. Jakkolwiek poszerzanie formuły w obydwu przypadkach należy oceniać bardzo bardzo pozytywnie, to oczywista i banalna konkluzja jest taka, że poprzez nakładające się terminy festiwale kradną sobie nawzajem widownię, co jest smutne jednak.

 

B jak Brokeback Mountain - pamiętacie co robili Jack Twist i Ennis Del Mar na Brokeback? Nie, nie chodzi o to, że się ruchali. Chodzi o to, że oni tam byli kimś innym niż w życiu codziennym. To był czas odwrócenia porządku, karnawału, który przychodził w określonej porze roku. I właśnie tak mam z Audioriver. Na co dzień mam trochę inną muzykę i wiodę poukładane życie spokojnego kowboja, ale Płock to kumple, a Skarpa to moje Brokeback :| Macie i płaczcie ;(

 

C jak Capsowanie - być może zauważyliście już, że część zwrotów w tym blogu pisana jest caps lockiem. Dla tych, którzy nie znają tego systemu zapisu wyjaśniam, że w ten sposób oznacza się użyte świadomie czerstwe, obskurne lub wyświechtane wyrażenia.

 

D jak DJ Hell - jego ubiegłoroczny set to być może mój ulubiony występ wszystkich czterech edycji Audioriver, na których dotąd byłem (2005 - jeszcze jako Femev, 2007, 2008, 2009). O tym jak ważną postacią jest Helmut Josef Geier (perfekcyjne nazwisko dla niemieckiego lub austriackiego pedofila-mordercy :| )  znawców nie trzeba przekonywać, ale któż by pomyślał, że na płockiej plaży DJ PIEKŁO urządzi takie piekło. Skonsiderujcie jakość tego filmiku i następnych części:

 

E jak Ellen Allien - a to też reprezentantka NASZYCH ZACHODNICH SĄSIADÓW kandydująca do miana "DJ Hella Audioriver 2010". Ta kobita to prawdziwa instytucja, która od wielu lat trzęsie niemiecką sceną, nagrywając, śpiewając, wydając, dj-ując. W Płocku pojawi się właśnie w tej ostatniej roli, ale ja przypominam jej własną kompozycję z już bodaj ośmioletniej, lecz wciąż znakomitej płyty "Berlinette".

 

F jak Fryzura boczna - charakterystyczny atrybut Karla Bartosa, który występował w Płocku 5 lat temu, kiedy to jeszcze Audioriver nazywał się FEMEV. Ten niegdysiejszy członek Kraftwerk (dziwne, ale od 3 literek wciąż pozostajemy w kręgu niemieckim) ujął nas wówczas swoją skromnością ("to jeden z najsympatyczniejszych kierowców w całej stawce" - przyp. Andrzej Borowczyk) i generalnym bosostwem. I nie przeszkadzało nam wcale, że grał klasyczne kawałki zespołu ELEKTROWNIA, których autorstwo trudno byłoby mu przypisać. No taki tam ODGRZEWANY KOTLET, ale zabawa była świetna.

A teraz znajdźcie 5 różnic między Karlem a trenerem amerykańskim Bruce'em Areną :|

Karl BartosBruce Arena

 

G jak Gui Boratto - przedstawiciel KRAJU KAWY I SAMBY, który na płockim piasku czuł się tak jak czują się wszyscy Brazylijczycy na piasku. Czyli dobrze. Jego set był kolejnym obok DJ Hella hajlajtem edycji 2009. Luz, ciepło, znakomite stopniowanie napięcia - mniej więcej takie mam skojarzenia z tym występem. A poniżej klasyczny i chyba dobrze znany kawałek ŻŁIJA.

 

To be continued... (czyli jak tłumaczy mój ojciec: "TO BĘDZIE KONTYNUOWANE" :| )

 

 

Komentarzy: 3 Nie dodano tagów

« wróć 1 czytaj dalej »