Nie jesteś zalogowany

Posty z kategorii: "elektronika"


Berlin ryje czachę (nareszcie)

2011-01-03 22:07:41

Najwyższa pora zryć już tą czachę Berlinem. Po ostatnich zapowiedziach, trzeba w końcu wątek dokończyć, a ja mam często z tym problemy*, bo sobie zawsze jak jakiś cykl zaplanuje, to zaraz potem ochota mi odchodzi i na co innego smak przebiega. Nic to, mam zamiar opisać tutaj album, a właściwie też i pewną postać, której notka należy się nieodwołalnie i prędzej czy później musiała się pojawić.
 
Blixa Bargeld, bo o tego pana mi chodzi to postać nietuzinkowa. Moja czacha jest już dawno zryta przez tego pana, ale wcześniej jeszcze tak tego nie określałem. Mianem muzyki, która ryje czachę, określił Bartek Chaciński na swoim blogu album Alva Noto & Blixa Bargeld - Mimikry. To określenie niezmiernie mi się spodobało i uznałem, że racja w tym stuprocentowa, to sobie z niego motto zrobię. 
 
"Z listy płyt w stosie na biurku wybrałem taką, która najmocniej ryje banię. Czyli - w tym wypadku - wprowadza w stan lekkiej, kontrolowanej psychozy."      link

O proszę, dopiero szukając cytatu i wklejając go do tekstu zauważyłem, że Chaciński zamiast czachy użył bani. Też fajnie. Bo Mimikry wprowadza w stan psychozy. Płyta brzęczy, świszcze, dudni, brzdęka, puka, pika, kłuje w uszy i inne cuda, ale psychoza po tym jest niesamowita. Doskonały album. Chłopaki zaczęli ze sobą najpierw koncertować, gdzieś tak w 2007r., a płyta z tego powstała dopiero w 2010. Dla mnie jest to jedna z lepszych płyta tego roku.Chaciński troche się jednak tą płytą zawiódł, ale ja przeciwnie. Trudno mi jednak zmusić się do polemiki, bo szczerze mówiąc, nie mam specjalnej ochoty oraz nie jestem obiektywny, a z takiej pozycji trudno.
 
Zaczyna się krzykiem Blixy, jego charakterystycznym skowytem, tylko on tak potrafi. Nienaturalny skowyt Blixy i hałaśliwa, choć nie zawsze, elektronika Alva Noto. Zaraz, to nie do końca skowyt, to torchę brzmi jak stado mew nad morze, tylko bardziej złowieszczo. Co się dzieje dalej to jest już miód na moje uszy. Nie zdradzę, nie mam ochoty, poza tym jakoś już nie umiem pisać o muzie chyba, a przynajmniej czuję się mało kompetentny przy takich albumach. 

Teraz małe wyjaśnienie co do Berlina. Z Berlina jest tylko Blixa i stąd moje określenie, że to Berlin ryje czachę. To nie do końca tak, ale ja jako miłośnik Blixy na to miasto po prostu wskazuje, bo czemu nie? Teraz wyjaśnienie zagadki z poprzedniego postu. Otóż, na płycie Mimikry są covery zarówno piosenki One Harry'ego Nilssona jak i I Wish I Was a Mole in the Ground. Tylko w troszeczkę innych wersjach, do których przesłuchania zachęcam. Cała płyta jest w innym stylu, nie tak lekka i kołysząca, ale niech Was te kawałki zwiodą, wtedy może posłuchacie albumu.



To miała być długa notka, miała być po części sylwetka Blixy, trochę historii, trochę wspomnień choćby starszych płyt Einsturzende, miały być zdjęcia, nowinki i recenzja miała być,ale ja nie umiem pisać recenzji, chyba że robię sobie zbitę. Im dłużej muzyki słucham, im częściej sięgam po jakiś album, tym więcej mogę o tym powiedzieć, więcej wiem, a dodawszy do tego fakt, że ja od azu muszę znać cały kontekst, daty nazwiska (fetysz taki), to jednak jak tylko do pisania przychodzi, to zdaję sobie sprawę, że to właściwie jest trochę bez sensu.  Dlatego to nie jest recenzja, to jest tylko zajawka tego, że ANBB i ich album Mimikry to jak dla mnie jedna z najlepszych płyt 2010 roku, a może i dalej, bo oderwać się od tej płyty nie mogę, a trochę czasu już minęło od jej pierwszego słuchania. To jest zajebista płyta i to właściwie powinno wystarczyć.
 
A tu jeszcze próbka tego, co sobie Alva Noto robi poza kolektywem z Blixą. Dobrej zabawy.




* problemy z dokończeniem wątku miałem dlatego, że już mnie ciągnie na wschód. Ale o tym później... Może...


Zanim Berlin zryje czachę

2010-12-27 23:15:56

W 1968r. Harry Nilsson, amerykański pieśniopisarz (songwriter, jak ktoś woli) wydaje album Aerial Ballet. Na albumie znalazła się piosenka One. Utwór ma całkiem fajny tekst, o cyferce jeden, i jak dla mnie byłoby super, gdyby nie fakt, że tam jednak momentami przebija się wątek o straconej miłości, czy coś. Ktoś od kogos odszedł, a byłoby tak fajnie. Bo właściwie tekst jest o tym, że jedynka jest najbardziej samotną cyfrą. Metafora miłosna celna, ale ja wolałbym metaforę niemiłosną, lub w ogóle samą arytmetykę, byłoby jakoś bardziej absurdalnie, ale cóż począć, moje własne poczucie estetyki tekstów raczej odbiega od formuły rockowej i popowej piosenki, tyle że był czas przywyknąć. Pieśń powstała w głowie Harry'ego podobno jak dzwonił do kogoś telefonem, ale było zajęte. No i od sygnału zajętości zaczyna się ta piosnka, tyle że na pianinku ten sygnalik. Bardzo przyjemne to wszystko, lekkie i zwiewne. Proszę bardzo:

Drugim pieśniarzem jest niejaki Bascom Lamar Lunsford żyjący w Stanach w latach 1882 - 1973. W 1924r. nasz bohater popełnił piosenkę I Wish I Was a Mole in the Ground. Piosenka to stara, prawdopodobnie autor jest nieznany, ale pierwsze znane wykonanie to właśnie to Bascoma Lamara. Znaleźć to wykonanie możemy na fantastycznej Anthology of American Folk Music Harry'ego Smitha. Dla smaczku dodam jeszcze, że Bascom był prawnikiem. Oto piosnka:

Fajnie to wszystko sobie gra i buja, ale co to ma wspólnego z Berlinem? Praktycznie rzecz biorąc to nic. Obaj Amerykanie, możliwe, że w Berlinie nigdy nie byli. Wyjaśnienie jednak tej zagadki w następnej notce. Komu się chce guglać i rozwiązania szukać, to proszę bardzo. Nie jest to trudne, pewnie niektórzy wiedzą. A Berlin i tak zryje czachę. W następnej notce także wyjaśnię, czemu tak się uczepiłem tego rycia czachy. Ale to wszystko w następnej notce, która już niedługo w każdym szanującym się kiosku, a w notce oprócz rozwiązania dwóch zagadek będzie można także przeczytać o tym jak zrzucić zbędne kilogramy, co miał na myśli Robert De Niro gadając do siebie w Taksówkarzu, 20 niezawodnych sposobów jak wygrać na rękę z silniejszym od Ciebie oraz jak samemu wyborować sobie ząb. O tym wszystkim juz w najnowszej notce!


« wróć czytaj dalej »