Nie jesteś zalogowany

 Jedna z 28631 relacji z Offa

2010-08-10 02:04:49

Najpierw wyleję żółć: te szwadrony karków kipiszujących na każdym kroku plecaki i kieszenie to po co tam były? Żeby nie było zbyt miło? Bo bezpieczeństwo i porządek w grupie kulturalnych i pokojowo nastawionych ludzi można zapewnić innymi sposobami. Kiedy jeden z tych kolesi zaczął uważnie studiować mój sprej, tzn. żel na komary, poczułem się tak trochę jak kibol na wyjeździe. Przymykam oko i wybaczam, ale nie idźcie tą drogą.

Orgazmy: Trans Am (dziki seks w czołgu sunącym po nazistowskiej autostradzie z płyt betonowych), Anti Pop Consortium (ogień, no, ogień!), The Fall (Mark E. Smith jest bogiem i tyle, nawet gdyby zapomniał włożyć sztuczną szczękę), Jerzy Buzek (ta biała marynara, mrrrau).

Pozytywne zaskoczenia: Lali Puna (lukier, który na płytach męczy, schował się w tle, a na wierzch wylazła fajna krautowa motoryka), Art Brut (miałem ich za nieświeży NRR-dewolaj i w zasadzie częściowo się to sprawdziło, ale zaiwaniali tak zdrowo, że aż nie poszedłem na Fennesza), Black Heart Procession (nie sądziłem, że mnie ta rzewność kazachskiego stepu tak weźmie), Baaba (nie trzeba wychodzić na scenę z cipki i turlać się w kuli, żeby zrobić świetny show), These Are Powers (taka bzdurka, ale piekielnie energetyczna).

Panowie-których-zawsze-miło-zobaczyć-raz-jeszcze-i-nie-przejmować-się-że-na-innej-scenie-gra-właśnie-jakiś-gieniusz-z-dziewiątkowymi-recenzjami: Kodym (bo Stocznia Gdyńska, chyba wiecie), Brylu (choć na kolana nie powalił), WSB (tylko następnym razem mniej tego dymu bym prosił).

Rozczarowania: koncerty na scenie mBank. Nagłośnienie ssało tam tak bezlitośnie, że za każdym razem po dwóch-trzech numerach udawałem się na piweczko. Nie było mi specjalnie żal, bo nie grał tam nikt, kogo bym kochał jakoś ślepo.

Na Bundicka się spóźniłem (a naprawdę chciałem dać draniowi szansę). Zdążyłem tylko tylko na bisa, ssał trochę ten bis.

Wrażenia pozafestiwalowe piękne, ale inaczej być nie mogło, bo uwielbiam Katowice. Lane Zamkowe w barze Konik na Warszawskiej - 3,50 zł. Spacery śladami Michejdy - bezcenne.

Do zobaczenia za rok. Tylko błagam, Panie Arturze, przemyśl Pan sprawę z tymi zomowcami. Naprawdę.

 

Nie dodano tagów



Skomentuj

Komentarze: 2

maciomat 3 17   11/08/10, 21:23  
o, a udalo sie wniesc sprey na komary? Bo ja moj musialem wyrzucic
domagalski 20 74   11/08/10, 22:38  
Udało się, ponieważ - i tu sorry za błąd merytoryczny - był to nie sprej, ale żel.