Nie jesteś zalogowany

 faithless i back to mine

2010-07-01 13:00:07

w roku 1999 nick warren zapoczątkował serię mix albumów pod nazwą 'back to mine', których autorami były znane postacie ze sceny elektronicznej. oprócz nicka, sprawcami takich kompilacji byli później między innymi dave seaman, orbital, underworld, royksopp i krafty kuts. dość wcześnie, bo już w 2000 roku swój mix album z tej serii wydali faithless.

nie napisałem jeszcze osobnej notki o faithless, których wielbię, ponieważ ogrom informacji na ich temat wymaga wiele czasu, by to wszystko przekazać, ale obiecuję, że taka notka się pojawi. na razie przedsmak, w postaci kompilacji.

owy mix przesłuchałem dopiero około 7 lat po wydaniu i muszę przyznać, że wtedy mój zachwyt był ogromny. nigdy wcześniej niczego takiego nie słyszałem i do tej pory jest to chyba moja ulubiona kompilacja (razem z 'harbour boat trips od trentemollera, recenzja także się pojawi!).

całe przedsiewzięcie rozpoczyna intro i boski głos dido, wprawiający nas od razu w bardzo smętny nastrój. ale to tylko początek, później mamy bardzo leniwe i pływające produkcje dusted i sub dub. po tym pojawia się mój ulubiony utwór numer 1, czyli 'mushrooms' ze świetnym, trochę oldschoolowym motywem. po kolejnej, dłuższej chwili lenistwa (twory adamskiego i bomb the bass) wchodzi 'another night in' od tindersticks. tu należy się zatrzymać, bo to chyba najbardziej chwytliwy utwór całego wydawnictwa, ze świetnym, troche przygnębiającym wokalem. ale taki klimat znowu trwa tylko chwilę, zaraz pojawia się bardzo fajna produkcja pauline taylor ('solo flying mystery man'), a po tym mój ulubiony utwór numer 2, czyli bent i 'i love my man'. śmiem twierdzić, że to coś najbardziej oryginalnego na tym albumie, choć oryginalności tu nie brakuje. a i nie zabrakło też utworu autorów mixu, czyli 'sunday 8 pm', coś pięknego. 'the child' od alex gopher to znowu chwila wyluzowania, a 'throw' od paperclip people to chwila śmiechu, z powodu bardzo zabawnego wokalu. docieramy do końcówki i pojawia się mój ulubiony utwór numer 3, czyli totalnie oldschoolowy (1973!) i bardzo klimatyczny 'hercules' od aarona neville'a. tuż po nim, przegenialna kompozycja od mazzy star. ileż pięknych myśli towarzyszy nam, kiedy słuchamy głosu hope w 'fade into you'. to zdecydowanie najbardziej ulubiony i najlepszy utwór tej kompilacji. no i na sam koniec krótki akcent 'billie jeana' tym razem nie od michaela, ale od shinehead.

całość zniewala. kiedy macie już wszystkiego dość, usiądźcie wygodnie i wybierzcie się w faithlessową podróż z 'back to mine'.

oprócz tego, musicie poznać ich trochę mniej znany, ale również genialny kawałek, wydany na albumie 'sunday 8 pm'. jeżeli 'back to mine' to za mało, to gwarantuję, że 'the garden' wyluzuje was w pełni.

FAITHLESS - THE GARDEN

Nie dodano tagów



Skomentuj

Komentarze: 0

Nie dodano komentarzy.