Nie jesteś zalogowany

 Top 160 singli 2000-2009 (miejsca 80-41)

2011-05-11 13:03:03

80. Zoot Woman "Living in a Magazine"

na początku dekady usilnie szukałem kapel, które odwołują się na chama do popu lat 80 (wtedy to był problem) i ktoś polecił mi Zoot Woman. przestrzelił, lecz nie byłem zły.

79. D'Angelo "Spanish Joint"

ktoś ogarnia, że Charlie Hunter gra na basie i gitarze _jednocześnie_? słychać też trzy trąbki Roya Hargrove'a, ale to już nakładki. żal, byłby cyrk zupełny.

78. Violens "Doomed"

niby takie małe nic, dwie i pół minuty ledwie, a zapieprza okrutnie (jak zresztą wszystkie ich nagrania pre-"Amoral"). postepujmy se.

77. Spiller & Sophie Ellis-Bextor "Groovejet"

moja była dziewczyna mówiła oględnie, że Sophie - na spółę z Shakirą - zaspokaja jej estetyczną potrzebę podziwiania kobiecej urody. to co ja mam powiedzieć? że za chuda?

76. Geno Young "Honeydew"

już w trzecim takcie pada rekord świata w dziedzinie tzw. grania z tyłem.

75. Kings of Caramel "Dolphins in Wales"

ja rozumiem, że artyści z tego kręgu zrobią wszystko, by nie wyjść przypadkiem poza swe malutkie przytulne audytorium, ale czemu do chuja, skoro nagrywają takie rzeczy. na eksport z tym.

74. Cut Chemist "The Garden"

w tytułowym ogrodzie odbywa się pozornie bezkolizyjne churrasco, ale na wysokości 3:02 grill się przewraca, a gospodarz rzyga w krzaki.

73. Charlotte Gainsbourg "Everything I Cannot See"

za głaskany pod włos fortepian w refrenie.

72. Justice "D.A.N.C.E."

tego brzmienia sekcji nie da się nijak powtórzyć. na maksa przygnębiające.

71. Zero 7 "Distractions"

jeśli można jeszcze zagrać bluesa w naszych czasach - to to jest jakiś drogowskaz...

70. Spearhead "All the Freaky People"

Michael Franti na pewnym etapie kariery zapragnął zostać Bobem Marleyem i stał się tak wspaniałomyślny, emanujący miłością a zielenią, że ojjejj. a oto jego łabędzi śpiew, gdzie zbiegają się radośnie wszystkie najfajniejsze wątki z dwóch poprzednich płyt.

69. Twilight Singers "Verti-marte"

jak uwielbiam Grega Dulli - zresztą który prawdziwy facet go nie lubi HEHE - tak uważam Twilight Singers za twór w chuj przereklamowany. za karę wybrałem kawałek, gdzie Dulliego prawie nie ma. znaczy dekadenckim duchem swym jest wszechobecny (i stanowi o atrakcyjności), lecz gardłem mniej.

68. Amel Larrieux "Unanswered Question"

całość tak zimna i rozczarowana, że aż chce się zaordynować farelkę i tabletkę. dyżurna refrenistko, jakże ci współczuję.

67. Mr. Lif "Brothaz"

soniczne szaleństwo na kilku poziomach. ile razy słyszeliście blasty w hiphopowych beatach?

66. Thievery Corporation "Revolution Solution"

w wyścigu o tytuł najwytrwalszego autoplagiatora z Thievery Corporation może konkurować jedynie Manu Chao. tyle że tu na wokal wchodzi silnie zdelayowany Perry Farrell i kolana miękną mimo obiekcji.

65. Jazzanova & Ben Westbeech "I Can See"

zwykle punktem kulminacyjnym numeru jest refren. tu - zwrotka z kapitalną zmyłką rytmiczną.

64. Mary J. Blige "Just Fine"

zajebiste, jak na jednej i tej samej pętli pojawiają się kolejno zwrotka rapowana, zwrotka śpiewana, prechorus i chorus. a jest jeszcze BRYDŻ - zresztą najsłabszy, nawiązujący do standardowego przelotu tej divy, który akurat średnio sobie cenię.

63. Donna Regina "Passer-by"

lubię natomiast akordy na wibrafonie i nieregularne, przełamywane formy.

62. Q-Tip "Won't Trade"

nie mogę zapomnieć koncertu na Openerze, choć widocznie jednak zapomniałem, skoro już nie pamiętam czy grali ten track. a nic nie piłem! niedobrze.

61. Jens Lekman "Pocketful of Money"

Jens przystojny chłopak, ale to Calvin kradnie cały show.

60. Joanna Newsom "Emily"

zapotrzebowanie na nienormalne czarownice z wrzosowisk nie maleje.

59. Nelly Furtado "Afraid"

zasugerowana przebiegiem melodii, lecz nie zaznaczona niczym harmonia i genialne zgranie wokalu z beatem na 1:37-1:40. aha, jeszcze CHORE most i outro. dla mnie wystarczy.

58. Blockhead "Sunday Seance"

wspaniale zbudowana dramaturgia. gdyby Mickey Raphael nigdy nie istniał, to byłoby i najlepsze zastosowanie harmonijki ustnej ever.

57. Masta Ace "Soda & Soap"

bezbłędny storytelling oparty o nazwy napojów, a w refrenie pojawia się ówczesna wielka nadzieja czarnych kobiet, Jean Grae. nigdy nie zapomnę, jak Duże Pe przyniósł mi ten utwór i przy słowach "you'll never find love in this atmosphere" zaczął gestykulować pięścią w powietrzu.

56. Supergrass "St. Petersburg"

najbardziej twórczy ze współczesnych brytyjskich zespołów rockowych, tym razem na lirycznie.

55. The Knife "Lasagna"

powinienem raczej wybrać coś z "Silent Shout", bo była to dla mnie niezmiernie ważna płyta, ale ten kawałek jest zwyczajnie najciekawszy w dorobku rodzeństwa, a prowadzący go prostokątny bas łechce mi dobrze pokłady wrażliwości.

54. Thieves Like Us "Drugs in My Body"

to chyba Zappa kiedyś opisywał, jak puścił jakiś numer swojemu nauczycielowi muzyki i spytał "czemu tak mi się to podoba?". wyrok brzmiał "regularne ćwierćnuty".

53. Emily Loizeau "L'autre bout du monde"

dobra kawiarnia. podobna pod każdem względem do miejsca 56, ale ma atut - smyczki zaaranżowane trochę 'na Vanniera', miło w poprzek.

52. Prefuse 73 "Last Night"

fajny striptiz - na końcu wypuszczony ten sampel, na którym oparto utwór, w całości.

51. Husky "Iskrzy iskrzy"

ATAROWIEC Jacek Dojwa chyba aż za bardzo wyprzedził swoje miejsce i czas. a w Patrycji to się kochałem, i nie śmiać mi się tu kurde.

50. Microphones "The Glow pt. 2"

zawodzenie żula pod płotem? być może. siadam obok i słucham. a przedtem stawiam snopa, że przester na początku to sławetny Exar.

49. Nicole Willis & Soul Investigators "My Four Leaf Clover"

oni podobno nagrywali to na mikrofony węglowe, żeby dokonać mimikry w stu procentach doskonałej. wznieśmy szklankę salmiakkikossu za ich niewątpliwy sukces.

48. Roots Manuva "Sinny Sin Sins"

surowe mięso - dźwiękowo (prawie arytmiczna linia basu, beat godny drwala) i lirycznie (tekst rozliczający się z dzieciństwem w cieniu krzyża).

47. Erykah Badu "Back in the Day"

rozpadłem się na wióry, gdy podczas gigu w Kongresowej to poleciało na samym początku, a na pauzach w kodzie cały zespół zastygał w bezruchu i gasło światło. niestety, Lenny Kravitz (gra tu na gitarze) akurat nie dojechał.

46. Kate Bush "Somewhere in Between"

kiedy Kate rozwibrowuje samogłoski, to przysiągłbym że słyszę skrzypce. i tak, uważam "Aerial" za płytę niemal nieskazitelną i stawiam ją tuż za "The Dreaming" w swoim prywatnym rankingu.

45. Animal Collective "Graze"

słuchaliśmy tego po raz pierwszy razem z niejakim Szturomskim. skończyło się smutną konstatacją, że odechciało się nam właśnie robić muzykę. obaj niniejszym bijemy się w wątłe piersi żałując niewytrwania w postanowieniu.

44. Royksopp & Robyn "The Girl & the Robot"

ona chwilami tak kreatywnie alteruje końcówki melodii...

43. John Legend "Save Room"

wspomnienie o Billu Withersie - i głos podobny, i kompozycja o niskim stopniu wysublimowania, lecz wysokiej skuteczności. zarzuć a zaruchasz, że się tak niewyszukanie wyrażę.

42. Akufen "Even White Horizons"

"dźwięki, które słyszysz, a których nie zagrano" to trudny trick. ale "metrum, które słyszysz, a którego nie zaprogramowano" wydaje mi się trudniejszy.

41. Radiohead "Knives Out"

fajnie to kiedyś przerobił niejaki Waajeed, eksponując wariacką progresję akordową jeszcze bardziej i dodając beznamiętny wokal. ale oryginał jest oryginał, kropka.

Nie dodano tagów



Skomentuj

Komentarze: 2

Borys_Dejnarowicz 12 32   11/05/11, 20:51  
ja się tylko wtrącę, że jakoś inaczej zatytułowałbym ten ranking - "utwory", "tracki" czy coś. bo na przykład "emily" nijak singlem nie jest - ani w sensie osobnego wydawnictwa singlowego na "małej płycie" (lol), ani w sensie konstrukcji i klimatu (właściwie zaprzeczenie jakiejkolwiek singlowości).
glebogryzarka 10 18   11/05/11, 21:12  
pewnie masz rację, ale ja wyznaję szerszą definicję 'singla' :)