Nie jesteś zalogowany

 Jestem fanem!

2010-04-17 16:49:04

Jeżeli medium jest przekazem to każdy dyskurs – w tym muzyczny – jest determinowany technologicznie. W dekadzie zerowej został on usieciowiony. Abstrahując od historycznych przepychanek na linii McLuhan-Baudrillard („nowe technologie medialne całkowicie zmieniają sposób, w jaki ludzie posługują się pięcioma zmysłami” vs. „nowe formy medialne, jakiekolwiek by były, nie zmienią świata”) i zapominając o kasandrycznych przepowiedniach – Andrew Keen pokrzykujący „Internet niszczy kulturę!” – podkreślić należy niezwykle inkluzywny charakter Internetu (przymykając jednocześnie oko na przykry problem wykluczenia, „białych plam”). Sieć, jak żadne medium wcześniej wydobywa na powierzchnię naczelną cechę kultury – uczestnictwo.

Interaktywność analogowych mediów wydaje się być niczym w porównaniu z lemowskim „sprzężeniem zwrotnym” internetu. I choć e-oferta przerasta najśmielsze oczekiwania to ludzie wciąż najbardziej chcą – prof. Stephen Hawking jest z nas dumny – rozmawiać! Jesteśmy niewolnikami narracji – a czymże, jak nie właśnie świadomą narracją na swój temat jest prowadzenie profilu w popularnych serwisie społecznościowym (Facebook.com odnotowuje najszybszy przyrost „naturalny” na świecie!) czy frenetyczny strumień świadomości na Twitterze? Fenomen blogów pokazuje, że internet tak jak taniec czy śpiewanie spopularyzowane poprzez telewizyjne programy może być przestrzenią do wyrażania samego siebie, sferą realizacji zainteresowań, narzędziem poznania, ale i dzielenia się wiedzą.

Pomstowanie Keena na „kult amatora” – stanowiącego zaprzeczenie dysponującego odpowiednim know-how bezbłędnego, uosabiającego instytucjonalne media, profesjonalisty – wydaje się jednak głosem na pustyni, bo sieć do przodu popycha rzesza bezimiennych ideowców, wiecznie niedosypiających geeków czy też nerdów, jakoby bez dostępu do, po marksistowsku wręcz interpretowanych, środków. A przecież walutą w internecie wydaja się być pasja, entuzjazm i zaangażowanie. Dlatego coraz częściej, powtarzając za amerykańskim kulturoznawcą Henrym Jenkinsem, mówi się o fanach – awangardzie współczesnej kultury. To oni są zarówno podstawą tworzonych modeli biznesowych (freemium), jak i nośnikiem rewolucyjnych idei (dziennikarstwo obywatelskie), które niesamowicie intensywnie ogniskują się w branży muzycznej – vide, pomijające utarte kanały (dumny pochód mp3) i skąpych pośredników niezależny sposoby dystrybucji muzyki („it’s worth nothing – deal with it!”), tętniąca życiem blogosfera o wyraźnej mocy sprawczej (tzw. hype).

Mnogość, mnożących się w nieskończoność sieciowych bytów może przyprawić o zawrót głowy, ale proponuję potraktować ją, jako wyraz nie tyle zainteresowania, co wiary w internet. I choć projekt world wide web pozostaje niespełniona obietnicą nowego, w pełni demokratycznego porządku, to wizja świata – to nie żart – na wyciągnięcie ręki jest wciąż niezwykle kusząca. Popadając w romantyczną przesadę, poza określeniem „fan” (poszerzonego w przeciwieństwo do facebook’owej maniery o aspekt świadomego uczestnictwa) nie widzę lepszej alternatywy dla sprowadzającego nas do ekonomicznych odruchów, pojęcia „konsumenta”.

[Tekst został opublikowany w broszurce dystrybuowanej podczas czwartej Konferencji Muzyka a Biznes - pozdrawiam organizatorów w nadziei, że cała broszurka wkrótce trafi do sieci! Inspirowałem się prześwietną serią tekstów ALFABET NOWEJ KULTURY autorstwa duetu Filiciak-Tarkowski, utylizując również fragmenty mojego wkładu w PODSUMOWANIE DEKADY na Screenagers.pl]

[Wpis "Baby" wycofałem - może kiedyś Panie powrócą]

Dodane w Muzyka a Biznes



Skomentuj

Komentarze: 2

pawel_sajewicz 74 36   17/04/10, 17:11  
imo kluczowy jest nawet nie tyle "kult amatora", co "kult uczestnictwa" właśnie, z jego dwiema skrajnymi postaciami: entuzjastyczną aktywizacją mas z jednej strony i postawą "nie-ważne-w-czym-ważne-że-uczestniczę" z drugiej
iammacio 76 381   17/04/10, 17:19  
true. przywołałem Keena by pokazać jak bardzo się pomylił swoich proroctwach.