Nie jesteś zalogowany

 Mój brat aka The Whitest Boy Alive

2010-09-17 00:59:08

Mam brata, a nawet dwóch. Między każdym z nas jest dwa lata różnicy. Godna podziwu regularność - szczególnie, że urodziny mamy rozrzucone w okresie ledwie jednego miesiąca. Jestem środkowym dzieckiem. Takowe dzieci są zazwyczaj, tak gdzieś czytałem, obdarzone dyplomatycznym zmysłem - wieczne próby pogodzenia skrajnego rodzeństwa - i powinny studiować prawo. Może i prawda - jestem gadatliwy 'and that constitutes a good lawyer, right?', ale i skory do konfrontacji zarazem - vide wieczna rywalizacja ze starszym bratem.

Mówiąc "mój brat" mam zazwyczaj na myśli brata starszego. Nie żebym kochał młodszego mniej, ale to poniekąd naturalna konsekwencja ludzkiego spoglądania "do przodu" - na lepszych od siebie. Obecność drugiego brata zawsze zaznaczam epitetem młodszy. Bo trzeba się było o niego wiecznie troszczyć, choć dość szybko nauczył się sam dbać o siebie. Wciąż radzi sobie świetnie, a fizycznie wyraźnie góruje nad starszym rodzeństwem.

Mam brata - wiadomo, o którego chodzi - and he's the whitest boy alive (co znamienne, młodszy brat ma przyjemnie czekoladową karnację!). W sensie muzycznych upodobań - fan Roisin Murphy, Jamiroqaui, słuchacz Chilli Zet, który przeważnie świetnie odnajduje się na imprezach typu Free Form Festiwal czy Nowa Muzyka. No i jest autorem nazwy niniejszego serwisu. Oczywiście, że wybiera się na koncert Whitest Boy Alive! Bilet do Fabryki Trzciny nabył chyba jako jeden z pierwszych (btw dzień wcześnie chłopaki zagrają w poznańskim Eskulapie, a dzień później zaprezentują się w katowickiej Hipnozie).

I cieszy mnie to, bo też ekipa przesympatycznego Erlenda Øye to wyraźnie jego drużyna. Tak bardzo, że jeżeli tylko będzie mnie na to stać zabookuje mu ów zespół na wesele (na moim wystąpią Boban Marković Orchestra). Oczyma wyobraźni widzę muzyków w nieskazitelnie białych garniturach - buntowniczą naturę zdradzają jedynie niedbałe fryzury - na delikatnie oświetlonej scenie przygrywających dystyngowanym gościom. I parze młodej.

Dostrzegacie ów weselny potencjał TWBA? Muzyka taneczna (bardziej "Rules" niż "Dreams"), ale nie zabawowa - no fist pumps! (paniom nie pogniotą się szykowne kreacje, a panowie nie zbeszczeszczą drogich koszul podwijaniem rękawów). Liryczna, ale bardziej niż smutna, melancholijna, o wyraźnym ładunku emocjonalnym (bardziej "Dreams" niż "Rules"). Soundtrack na imprezę życia wprost idealny.

Na koncert w Fabryce Trzciny - serio, lokum na ten wieczór wręcz idealne - porzucę codzienny tiszirt na rzecz, wzorem brata, wyjściowej koszuli. Zamiast zwyczajowego piwka zamówię delikatny drink z palemką i przyjemnie przegibam następną godzinkę z ukochaną dziewczyną u boku.

PS. Czesław Mozil wyznał się mi kiedyś, że jako Tesco Value obstawiali wesela. Jeżeli TWBA nie wypali zwróce się do niego. Problemu nie będzie - jest sąsiadem mojego brata.
PS2. Płyt TWBA słucham wciąż w całości, więc nie mam specjalnych koncertowych życzeń, ale jak każdy wyczekuję "Golden Cage", "Fireworks", "Courage" czy dwupaku "High On The Heels"/"1517".
PS3. Stoliku z koszulkami nie zawiedź mnie!




Skomentuj

Komentarze: 3

kashewnut 0 26   20/09/10, 13:42  
koszulki!
pszemcio 0 33   21/09/10, 07:46  
Katowicka Hipnoza , jako najlepszy klub we wsi, też jest miejscówą zajebistą. Powinienem sie zajwić
Kriss 0 1   21/06/11, 11:24  
"(paniom nie pogniotą się szykowne kreacje, a panowie nie zbeszczeszczą drogich koszul podwijaniem rękawów)"

uprzedzam, że ten (i pewnie inne też) tekst zamierzam wykorzystywać perfidnie wszem i wobec. O autorstwie będę dopowiadał małym druczkiem :)