Nie jesteś zalogowany

Posty z kategorii: "33 1/3"


Let It Be – Colin Meloy (33third)

2010-05-26 23:39:43

To nie jest książeczka poświęcona the Replacements – to Colina Meloy’a ciepłe wspomnienie dzieciństwa, refleksja nad własnym niedopasowaniem do reszty rówieśników (NERD!), azylu jakim potrafi być muzyka (m.in. the ‘Mats). To także lekka – nieco środowiskowa, nienachalnie reportażowa wnosząc po zamiłowaniu do detali – historia o przyjaźni (Mark to wysportowany i popularny dzieciak z sąsiedztwa) i jej zbawczej mocy (daje oparcie, schronienie przed zawodzącym światem dorosłych, a także potrafi znacząco ułatwić wczesną socjalizację) oraz międzypokoleniowej zażyłości, w której muzyka staje się sposobem na komunikację – wujek Paul, który podsyła kolejne kasety, podrzuca kolejne nazwy zespołów, oswaja Colina z gitarą.

Rzecz ma sympatycznie niezręczny – think ‘Wonder Years’ – charakter, ale Colin-narrator nie potrafi (nie chce?) wycisnąć z opisywanej historii emocji, skupiając się na ‘suchej’ prezentacji kolejnych ‘slajdów’ z dzieciństwa.

Scenka 1 – Colin wybiera się do sklepu muzycznego po płytę. Kupuje, oczywiście, „Let It Be” the Replacements.

Scenki od 2 do 50 – Colin w szkole. W tle zazwyczaj muzyka z towarzyszącego mu wszędzie walkmana. Wyraźnie nieprzystosowany był z niego młodzian – niby załapał się do drużyny koszykówki ale grzeje ławę, jeździ na nartach ale jakby obok całej reszty, gra w szkolnym musicalu ale ‘jakiś ogon’, na integracyjnej imprezie wygrywa na gitarze jakieś pedo-smuty skutecznie odstraszając większość dziewczyn. Geek nie freak. Po szkole zaś bawi się ukochanymi figurkami Star Wars, zaczytuje w powieści fantasy, szwęda z Markiem po okolicznych wzgórzach lub godzinami ogląda MTV fantazjując na temat bycia w zespole. Za przeproszeniem, ‘Jezioro marzeń’.

Kilka razy ciśnienie jednak skacze – niebezpiecznie gejowski moment pokrzepienia Marka, który przeżywa rozwód rodziców, lekcje nauki gry na gitarze, wakacyjna wyprawa z wyrobionym muzycznie wujkiem. A przede wszystkim – w końcu! – finałowa seria plastycznych impresji z the Replacements w roli głównej (z zamykającą całość historią powstania okładki „Let It Be” na czele). Zawsze coś, choć zaryzykuję tezę, że Meloy uciekł od tematu płyty oddając się raczej żmudnemu portretowaniu małomiasteczkowej nudy i klimatu nastoletniego zawieszenia, które zagłuszał muzyką – często i gęsto „Let It Be” właśnie. Pierwszy odsłuch był w życiu młodego Colina – i towarzyszącego mu wtedy Marka – nie lada wydarzeniem.

We ran into the pantry and grabbed a can of red spray paint and sprinted out into the yard where we fund a dejected plastic sled, leaning up against the fence. Howling, we sprayed painted „PUNK ROCK!” all over it.

I chyba ten krótki fragment jest kluczem do zrozumienia wyraźnie emocjonalnego stosunku do the ‘Mats. Argumentów na wielkość albumu musicie poszukać gdzie indziej.

 


« wróć czytaj dalej »