Nie jesteś zalogowany

Posty z kategorii: "Muzyka a Biznes"


Korporacje - kto ma rację?

2010-06-09 17:24:15

Thom Yorke: When the corporate industry dies it will be no great loss to the world. So don't tie yourself to the sinking ship because, believe me, it's sinking.
(via Pitchfork via BBC)

Will.i.am: I consider us [BEP - przyp. ml] a brand. (...) Here's our demographic. Here's the reach. Here's the potential. Here's how the consumer will benefit from the collaboration.
Randy Phillips, CEO, AEG Live: If will.i.am wasn't in music, he'd be the best ad executive on Madison Avenue!
(via Ziemia Niczyja via WSJ.com)

[Ja wiem, że Yorke bardziej czepia się przemysłu muzycznego, niż korporacji w ogóle, ale nie mogłem się powstrzymać przed zestawieniem jego wypowiedzi z opisem biznesowej praktyki will.i.ama]


Jon Lajoie - Pop Song

2010-06-06 23:43:38



Wowy:
- wejściowe credo, "girl im a sexual attractive man (and) that makes me a good artist",
- genialny masterplan, "wealthy men hired me to sing this song / that they wrote for me / they're investing (...)",
- rym "a million / plat- in - um",
- refren! ale serio, jak prawdziwe to jest to?!,
- rapowany mostek, "helps to get a small percentage of the urban music market",
- gay voice!,
- miłosne wystchnienie na finał, "girl i love you so much / i wish we could be together / unfortunately we can't".

Thats how it works in the pop music industry!


YOU ARE FAGS!

2010-04-27 23:07:14

Przy okazji spóźnionej lektury wpisu Mariusza Hermy (będącego dopełnieniem gwałtownie przerwanej myśli zwerbalizowanej na Konferencji Muzyka a Biznes*), przypomniał mi się świetny odcinek serialu South Park - młodzież nie sięga po instrumenty bo nie widzi w tym nic fajnego, podczas gdy gra komputerowa wymaga od nas ledwie wyczucia rytmu i świadomej pracy palców... Ale... Czy - upraszczając - nie tyle właśnie wystarcza do opanowania "gry" na gitarze? Sięgając po frazey Konrada Zarębskiego, "ku refleksji".

Poniżej klip na zachęte, a oto link do całego odcinka.

* Okołokonferencyjna broszurka do pobrania TUTAJ, a w niej teksty m.in. musicspotowych blogerów: Kuby Ambrożewskiego, Borysa Dejnarowicza i Pawła Sajewicza. Bierzcie i dzielcie się.


Jestem fanem!

2010-04-17 16:49:04

Jeżeli medium jest przekazem to każdy dyskurs – w tym muzyczny – jest determinowany technologicznie. W dekadzie zerowej został on usieciowiony. Abstrahując od historycznych przepychanek na linii McLuhan-Baudrillard („nowe technologie medialne całkowicie zmieniają sposób, w jaki ludzie posługują się pięcioma zmysłami” vs. „nowe formy medialne, jakiekolwiek by były, nie zmienią świata”) i zapominając o kasandrycznych przepowiedniach – Andrew Keen pokrzykujący „Internet niszczy kulturę!” – podkreślić należy niezwykle inkluzywny charakter Internetu (przymykając jednocześnie oko na przykry problem wykluczenia, „białych plam”). Sieć, jak żadne medium wcześniej wydobywa na powierzchnię naczelną cechę kultury – uczestnictwo.

Interaktywność analogowych mediów wydaje się być niczym w porównaniu z lemowskim „sprzężeniem zwrotnym” internetu. I choć e-oferta przerasta najśmielsze oczekiwania to ludzie wciąż najbardziej chcą – prof. Stephen Hawking jest z nas dumny – rozmawiać! Jesteśmy niewolnikami narracji – a czymże, jak nie właśnie świadomą narracją na swój temat jest prowadzenie profilu w popularnych serwisie społecznościowym (Facebook.com odnotowuje najszybszy przyrost „naturalny” na świecie!) czy frenetyczny strumień świadomości na Twitterze? Fenomen blogów pokazuje, że internet tak jak taniec czy śpiewanie spopularyzowane poprzez telewizyjne programy może być przestrzenią do wyrażania samego siebie, sferą realizacji zainteresowań, narzędziem poznania, ale i dzielenia się wiedzą.

Pomstowanie Keena na „kult amatora” – stanowiącego zaprzeczenie dysponującego odpowiednim know-how bezbłędnego, uosabiającego instytucjonalne media, profesjonalisty – wydaje się jednak głosem na pustyni, bo sieć do przodu popycha rzesza bezimiennych ideowców, wiecznie niedosypiających geeków czy też nerdów, jakoby bez dostępu do, po marksistowsku wręcz interpretowanych, środków. A przecież walutą w internecie wydaja się być pasja, entuzjazm i zaangażowanie. Dlatego coraz częściej, powtarzając za amerykańskim kulturoznawcą Henrym Jenkinsem, mówi się o fanach – awangardzie współczesnej kultury. To oni są zarówno podstawą tworzonych modeli biznesowych (freemium), jak i nośnikiem rewolucyjnych idei (dziennikarstwo obywatelskie), które niesamowicie intensywnie ogniskują się w branży muzycznej – vide, pomijające utarte kanały (dumny pochód mp3) i skąpych pośredników niezależny sposoby dystrybucji muzyki („it’s worth nothing – deal with it!”), tętniąca życiem blogosfera o wyraźnej mocy sprawczej (tzw. hype).

Mnogość, mnożących się w nieskończoność sieciowych bytów może przyprawić o zawrót głowy, ale proponuję potraktować ją, jako wyraz nie tyle zainteresowania, co wiary w internet. I choć projekt world wide web pozostaje niespełniona obietnicą nowego, w pełni demokratycznego porządku, to wizja świata – to nie żart – na wyciągnięcie ręki jest wciąż niezwykle kusząca. Popadając w romantyczną przesadę, poza określeniem „fan” (poszerzonego w przeciwieństwo do facebook’owej maniery o aspekt świadomego uczestnictwa) nie widzę lepszej alternatywy dla sprowadzającego nas do ekonomicznych odruchów, pojęcia „konsumenta”.

[Tekst został opublikowany w broszurce dystrybuowanej podczas czwartej Konferencji Muzyka a Biznes - pozdrawiam organizatorów w nadziei, że cała broszurka wkrótce trafi do sieci! Inspirowałem się prześwietną serią tekstów ALFABET NOWEJ KULTURY autorstwa duetu Filiciak-Tarkowski, utylizując również fragmenty mojego wkładu w PODSUMOWANIE DEKADY na Screenagers.pl]

[Wpis "Baby" wycofałem - może kiedyś Panie powrócą]


« wróć czytaj dalej »