Nie jesteś zalogowany

 Desperacka próba wygrania karnetu na Open'era...

2010-06-09 20:32:48

... i zobaczenia Pavement jeszcze raz - czyli całkiem autentyczna wishlist wysłana do redakcji Gazety.pl okraszona dyskretnym lizaniem tyłka.

Ograniczenie do 10 zespołów to limit, w którym ciężko się zmieścić, dlatego zmuszona byłam dokonać wnikliwej selekcji.
Ponieważ w tegorocznym line-upie widnieje buzzband 2008 roku, Empire of the Sun, myślę, że strzałem w dziesiątkę byłoby sprowadzenie na pierwszy polski koncert ich bratniego tanecznego projektu – Pnau. Muzycznie są według mnie dużo lepsi niż Empire – zwłaszcza na swojej ostatniej płycie – i idealnie nadają się na imprezową rozgrzewkę przed dużym elektronicznym koncertem (np. jakiejś big beatowej bądź drum&bassowej gwiazdy) na Scenie Głównej.
Po dwóch triphopowych gigantach grających w tym roku na Openerze (którzy, nawiasem mówiąc, przyjeżdżają do nas stosunkowo często) chciałoby się zobaczyć ostatni element świętej trójcy bristol sound, Portishead. Tym bardziej, że – jak wszyscy wiedzą – w 2008 roku nastąpił ich spektakularny powrót po 10 latach ciszy, ze świetną, niemal industrialną płytą Third. Wychowałam się na Portishead i na nową płytę warto było czekać, tak samo, jak warto byłoby zaczekać i w końcu zobaczyć ich na żywo.
Designer Drugs to dwaj chłopcy z Nowego Yorku (swoją drogą, znanego z rozległego półświatka muzycznego i wydawania na świat osiągających sukcesy artystów) produkujący twardą taneczną elektronikę inspirowana industrialem z dubstepowymi wobble'ami i chropowatymi, brudnymi syntezatorami zbliżającymi ich do new rave. Choć istnieją zaledwie od 2009 roku, już są rozpoznawalni wśród fanów tanecznych rytmów, a kto wie co zdarzy się do 2011!
We Are Scientists to jeden z pierwszych zespołów alternatywnych, który poznałam – mając 16 lat – i do tej pory jestem wierną wielbicielką. Mimo, że jestem jedną z wielu fanów, konsekwentnie omijają Polskę w swoich trasach koncertowych.
Eklektyczni dancepunkowcy z The Rapture (ponownie nowojorczycy) są autorami jednej z najlepszych płyt dekady 2000s, Echoes. Choć od 2006 nie słychać nic na temat nowego wydawnictwa, intensywnie koncertują – i ciągle nie udało im się zahaczyć o Polskę.
Ben Frost jest niepodważalnym bogiem eksperymentalnych drone'ów, a mnie ominęły aż dwie okazje, żeby zobaczyć go na żywo! Idealnie wpasowałby się np. w rozbudowaną i rozciągniętą na zagranicznych artystów AlterSpace lub chociażby na Scenę Namiotową.
Kolejny artysta wpisujący się w zakres eksperymentalnej elektroniki, tym razem bardziej tanecznej, z pogranicza glitchu, ambientu, downtempo i minimal techno, to Apparat. Najlepsza elektroniczna muzyka ze stolicy nowych brzmień, Berlina, na pewno dałaby Open'erowi jeszcze bardziej różnorodny smaczek.
Duet Xploding Plastix jest jednym z najbardziej oryginalnych współczesnych grup acid jazzowych, która łączący w swojej muzyce wiele wpływów: od rocka, poprzez drum&bass, i breakbeat, po hip-hop, tworząc iście psychodeliczną mieszankę. Wprawdzie od dawna nie koncertowali, ale jeżeli ktoś ich zaprosi, to mam nadzieję, że nie odmówią, zwłaszcza, iż polscy fani to liczna, skonsolidowana grupa...
Podobnie jak kilka poprzednich zespołów, baroquepopowa/folkowa grupa The Decemberists to zespół, którego słucham i uwielbiam od dobrych kilku lat i podobnie unikają dołączenie Polski do swoich tras koncertowych.
Noisepopowy Wavves znany jest przede wszytskim ze swojego głośnego zeszłorocznego występu na Primavera Sound Festival, kiedy na haju zwymyślał barcelońską publiczność, pokłócił się i omal nie pobił ze swoim perkusistą, by w końcu zostać odcięty od prądu przez ekipę techniczną. Na szczęście, mimo odwołania trasy koncertowej w 2009 roku, gra ponownie na żywo i bardzo chętnie zobaczyłabym go na Open'erze.
Tych dziesięciu artystów to w mojej muzycznej bibliotece w większości reprezentanci zespołów, których słucham od dość dawna (de facto za wyjątkiem Designer Drugs, Pnau i Bena Frosta – ich staż u mnie to niecały rok). Są to zespoły oryginalne stylistycznie, z wyrobioną solidną – mniejszą lub większą – opinią na rynku muzycznym oraz świetnym recenzjami. Ponadto nie da się ukryć, że większość z nich nigdy nie grało w Polsce, a posiadają wielu fanów, którzy dużo by dali za uczestniczenie w ich koncercie.




Skomentuj

Komentarze: 2

warnawieslawski 0 40   09/06/10, 20:47  
Huhu, ale się rozpisałaś. Ja tak sucho, brzydko. Bomba Estereo / Major Lazer / Dengue Fever / MIA / Janelle Monae / Jamie Lidell / Flying Lotus / Hercules and Love Affair / Grinderman / Modest Mouse + jednozdaniowe opisy i linki do jutubów, bo pewnie w redakcji nie doznają Fuego czy Tightrope.
proserek 27 107   09/06/10, 21:23  
no postarałam się, bo naprawdę BARDZO chcę pojechać :D
Logowanie
Zapamiętaj mnie
Bezpieczne logowanie (SSL)
Zapomniałem hasła
» zarejestruj się!