Nie jesteś zalogowany

 Kto chce być duchem?

2010-06-09 21:12:31

Miała być poważna recenzja, ale przez moje rozleniwienie będzie tylko skromne streszczenie wrażeń i doznań po kilkonastokrotnym przesłuchaniu płyty The National "High Violet"

the national - high violet.jpg   

The National jest jednym z tych zespołów, który raz usłyszany nie daje o sobie tak łatwo zapomnieć. Zapadające w pamięć melodie sprawiają, że chce się do nich wracać. Kwintet doskonale znany w niezal światku wypracował sobie bardzo charakterystyczny styl, który z płyty na płytę coraz bardziej doskonali. Poraz pierwszy z ich twórczością zetknęłam sie całkiem niedawno bo zaledwie niecały rok temu przy okazji OFF Festivalu. A że dla mnie był to jeden z najlepszych koncertów festu, to od tego czasu uważnie przyglądam się ich poczynaniom.

Od jakiegoś czasu płyta rozbrzmiewa już radiowej Trójce. Zachwalana przez wszystkich w końcu przyciągneła moją uwagę. Zwykle nie kupuję płyt w ciemno. Chyba, że kieruje mną fanatyzm. W przypadku The National było po prostu przeczucie, że można im zaufać. I słusznie.

Ktoś kiedyś porównał głos Matta Berningera do smaku czarnej, gorzkiej czekolady. Na "High Violet" smakuje już jak czerwone, półsłodkie wino idealnie nadające się na ciepłe, letnie wieczory. Kameralna, klimatyczna, intymna wręcz harmonia utworów sprawia wrażenie płynącej czasoprzestrzeni. Nic tylko zamknęć oczy i... płynąć. Płytę można podzielić na 2 części: tę bardziej rytmiczną i tę melancholijną. Ale przecież u nich to żadna nowość. Analizując poprzednie krążki zauważyłam w ich twórczości dwie bardzo interesujące rzeczy. A mianowicie opanowaną do perfekcji umiejętność łączenia ze sobą warstw i doskonałą sekcję rytmiczną, będącą jedną z tych wartw, która nadaje brzmienie większości songów. A tym krążku widać to wyjątkowo wyraźnie. Połączenie delikatnych, pieszczących zmysły dźwięków z żywą sekcją rytmiczną sprawia, że płyta stanowi spójną nastrojową całość. Najlepszym przykładem na to jest najbardziej wyróżnający się rytmiką utwór "Anyone's Ghost". Słychać, że to perkusja tutaj rządzi.

Podobnie jest w singlowym "Bloodbuzz Ohio", aczkolwiek tutaj wyraźniej słuchać przebijające się klawisze. W bardziej nastrowych, nasyconych melancholią utworach zamiast perkusji rozbrzmiewa sekcja instrumentalna. Smyczki i te sprawy. I dla mnie rozbrajająca barwa głosu Matta
w "Vanderlyle Crybaby Geeks" stanowi cudowne dopełnienie całości.

"Początkowo mieliśmy zamiar stworzyć lekką i radosną płytę, ale jakoś dziwnie nam nie wyszło".

Wyszło Lepiej niż powinno.

Polecam posłuchać oryginału. W Wersji koncertowej nie brzmi to dość klimatycznie :)
Płyta na pewno znajdzie się na mojej liści 10 najlepszych krążków roku.
mocne 7/10

Nie dodano tagów



Skomentuj

Komentarze: 8

Zly_Dotyk 152 242   09/06/10, 22:41  
a ja zadam pytanie. Interpol, czy National? wpisujcie miasta...





ofc National
Highfidelity 32 65   09/06/10, 22:54  
The National w całości, a Interpol pierwsza płyta i singel "C'mere" z drugiej.
Zly_Dotyk 152 242   09/06/10, 22:58  
kolejne pytanie. najlepszy debiut ever: marquee moon Television, czy unknown pleasures JD? wpisujcie miasta




nie, to nie było poważne pytanie ;)
Zly_Dotyk 152 242   09/06/10, 22:59  
a z czekoladą imo dobra metafora. dodałby też "wystygła" żeby neuralgię wykonawczą oddać
cisza 7 35   10/06/10, 00:12  
National w całości również :) Interpol jakoś mnie nie jara
Zly_Dotyk 152 242   10/06/10, 00:26  
tak troche z nosa: interpol troche pod linijke, national troche nie?
cisza 7 35   10/06/10, 17:02  
U National też pod linijkę. Gdyby pozwolili sobie na trochę improwizacji mogłoby wyjść z tego coś naprawdę fajnego. Póki co mają wszystko dopracowane. Może aż za bardzo. Ale u nich jakoś mi to nie przeszkadza
Szopszop 0 11   22/06/10, 00:06  
A tam. Interpol to bigbit, National poezja mruczana.