Nie jesteś zalogowany

 Wooden Shjips - Powiększenie 28.06.2010

2010-06-29 11:31:14

Koncert Wooden Shjips w Powiększeniu bardzo mnie zainteresował z trzech powodów:

a. sam klub co zaprasza bardzo ciekawe zespoły bardzo chciałem zobaczyć

b. zespół z mechaniką post kraut-rockową bardzo chciałem zobaczyć

c. autobusem 517 bardzo się chciałem przejechać

Spełniwszy punkt c i zapatrzony pod powieką w poodkrywane pępuszki sprzedawczyń wracajacych po ciężkim dniu pracy do domu przystąpiłem do punktu a, co nie było znów takie trudne (100 m?) i potem szybciutko do punktu b (10 m?). Zaskakująca łatwość spełniania swoich zachcianek spowodawała podejrzenie że jestem mało wymagający od życia i skończę jako uśmiechnięty i zaśliniony starzec na wysypisku. Zanim o koncercie to powiem że klub Powiększenie bardzo potrzebowałby własnie powiększenia dołu, ale i tak było w miarę miło. Ale opadania kopary nie było. Jednym z ciekawszych miejsc są drzwi za barem na dole gdzie można sobie poczytać pewne okołosedesowe sentencje dotyczące wszelkich aspektów zycia społecznego.

O zespole nie będe pisał bo jest pan Gugiel który sobie z tym świetnie poradzi. Sam koncert był na miarę miejsca i ludzi, kilka osób się bujało, kilka tupało, ktoś machał ręką, ktoś zasłaniał uszy. Muzyka zespołu opierała się na prostej i rytmicznej sekcji która za honor postawiła sobie grać w miarę równo i skupić się na pięknym podrygiwaniu aby ukryć że do każdego z kawałka grają to samo (neu - hallogallo) z tym że bez ozdobników (huh). Jak prostacko to nie wygląda z opisu to i tak działa, zapewniam, człowieka coś porywało i kazało drygać, choć rozum mówił "spokojnie stary, to jest oszustwo!" Bassman używał w tym występie praktycznie jedego palca, włosów i okularów i pary skocznych trampek a Pan Perkusista zabrał jedynie kociołek, werbel, parę talerzy, hi-hat i pałeczki (założę się że wszystko pakował do kociołka aby nie płacić za nadbagaż). Ponadto Pan Perkusista wił się i skakał jakby prowadził bobsleja z owrzodzeniem odbytu, czym mnie osobiście w zasadzie oczarował, po za tym nie zagrał ani jednego klasycznego przejścia! Tyle sekcja. Generalnie zapis nutowy na cały koncert dla sekcji można by zmieścić na kwicie za parkowanie, ale to nie jest wada. Klawiszowiec, klawi-potencjometrysta raczej, używał klawiszy szerokości może 50 cm że miesciła mu się tylko jedna łapka a drugą popylał po gałkach, delayach, chorusach i innych metalopodobnych pudełeczkach podpiętych pod skromną maszynkę muzyczną mieszczącą się prawdopodobnie w pokrowcu na buty narciarskie (drugą reką popychał też driny). Trzeba było mieć nielichą koordynację oczu i uszu aby wsłuchać się co ten pan gra i co robi i czy cokolwiek to że ta czerwona gałka ciut w lewo a potem wręcz przeciwnie to jest to tak jak miało być czy to po prsotu kontrola systemu wentylacji. Niemniej zrzućmy to na akustykę sali, która, przyznajmy to, nie jest atutem tego miejsca. Natomiast Pan Gitarzysta - frontman i wokalista w jednym, we fryzurze a`la Zmartwychwstały Chrystus grał na gitarze dość pieknie przesterowanej a wokal miał z takim pogłosem że swobodnie mógł opędzić wszystkie piosenki jednym, jakimkolwiek imiesłowem, liczebnikiem czy partykułą a każda próba wydobycia z gitary czegoś innego niż hrrrr hrrrr hrrrr kńczyła się skręcaniem uszu (moich nie jego) w trąbkę i pulsatywnym zanikiem świadomości. I tutaj mam problem, bo rozebrawszy na części wszystko było mizernie, prostacko i do praktycznego wyśmiania na jakimkolwiek forum (oraz + 3 do legendy) ale ogólnie odbiór bardzo pozytywny, dużo energi, transu, bujania i czegoś podskórnego co właziło bezpośrednio omijając wszelkie ośrodki logiczne prosto do serca i głowy wzburzając lekką piankę pod czerepem mimo żrącego uszy i wszechobecnego braku wyziewów środków okołopsychodelicznych dookoła nosa, oczów i uszu.  Chyba nie zagrali kawałka tego co powyżej umieściłem, zagrali praktycznie jeden kawałek w 10 kombinacjach w tym tylko jedna była rytmiczna (pierwszy kawałek bodaj).

Ogólnie pokazuje to że wystarcza sama konsekwencja, spójność brzmień aby całość brzmiała wiarygodnie i szczypała cię w pośladki i dawał po prsotu potencjalną możliwość wpisania do swojego internetowego pamiętniczka o Pięknie Spędzonym Dniu Poza Domem. A dziś w Powiększeniu Little Lucky Dragons. Hmmm...

edit+: ten mały klawiaturek opisywany powyżej to to: http://www.e-muzyk.net.pl/content/view/87/36/ Alesis Micron i chyba zaczynam chorować na niego

 

 

Nie dodano tagów



Skomentuj

Komentarze: 3

kidej 0 58   29/06/10, 13:40  
Dzis w Powiekszeniu Lucky Dragons :)
oblyman 9 2   29/06/10, 13:51  
To zabawne bo kawałek little dragon - twice - leciał mi ze dwa lata temu po łbie całe wakacje i pewnie stąd pomyłek indukowany pod wpływem wrażeń dostarczonych przez ten kawałek choć to stylistycznie zupełnie inne kapele.
lewar 17 103   29/06/10, 16:34  
no, Lucky a nie Little. Czyli gówno zamiast lodów.