Niemka wściekła, czyli requiem z piekła
2010-07-22 14:13:53
Nie wygląda na wściekłą? Się tam znacie. Urodzona w Monachium, 44 lata temu, Helga Pogatschar uczyła w Wyższej Szkole Muzyki i Teatru w swoim rodzinnym mieście, w podobnej instytucji w Hamburgu, a teraz rezyduje w Villa Concordia w Bambergu. Pedagog znaczy. Nie każdy jednak wie, że po godzinach ta specjalistka od kompozycji elektronicznej zajmuje się tworzeniem muzyki, której jeno czort słuchac bez gęsiej skórki może. Dowodem tego poniższa płyta.
Mars Requiem pozornie jest tradycyjną missa da requiem (msza za spoczynek - proste). Tzn, że dzieli się zgodnie z klasyczna budową tego gatunku (że ma Agnus Dei, Kyrie, Sanctus i inne czortostwa). Śpiewana jest naturalnie po łacinie, przez ludzi i szkolonych i utalentowanych po temu, jednak ogólna oprawa muzyczna odbiega od tego, czego byśmy się po requiem spodziewali. O Mozarcie, Haydnie, Salierim, Berliozie, czy Dufayu możecie zapomnieć.
Cała muzyczna baza płyty to brutalne i repetytywne (myślcie: Steve Reich, czy może bardziej: Terry Riley) elektroniczne dźwięki o charakterze ewidentnie rytualnym. Lekką ręką łyknie to każdy fan ritual/martial ambientu. Dodatkowo mamy w nazwie Marsa, a więc boga wojny. Smaczkiem są też sample z ukochanego przez panów w brunatnych koszulach Oskara Shellbacha. Wszystko to prawdopodobnie ma służyć zwróceniu uwagi na podobieństwa między religią, a pewnymi ideologiami politycznymi (indoktrynacja, skłonność do przemocy, autosugestia). Wokalnie Pani Pogatschar, w towarzystwie kilku panów, lata od pięknego, czysto średniowiecznego chorału, po udawanie niebiańskich parapetów w tle. Nie jest to brudne i dzikie, jak wyziewy Diamandy Galas - przeciwnie, do bólu klasyczne, apollińskie. Tym większe jest więc nieuchronne skojarzenie ze sztuką totalną, czy dokładniej totalitarną. Ta też urzekała wszak harmonią, symbolicznym hiperrealizmem i... gigantomanią. Wszystko to jest zawarte w muzyce Pogatschar. Jednocześnie daleko jej do niesmacznego wagnerowskiego przesytu, wszystko jest bardzo, ale to bardzo minimalne. Ale i tak tworzy solidną i potężną ścianę dźwięku.
Na moim blogu główną kategorią w doborze płyt jest dziwność. Kiedy mamy do czynienia z czymś nie tylko dziwnym, ale i wyjątkowej jakości, zwykle daję znać na końcu posta. Tu robię to z przyjemnością. Płyta absolutnie, ale to absolutnie genialna. Requiem aeternam dona eis Domine. Indżoj.
Helga Pogatschar - Mars Requiem
Skomentuj