Nie o miłości
2010-09-15 18:46:37
Z autentycznym obrzydzeniem obserwuję karierę formacji Kombii (czyli „Kombi dwa”). Złe emocje, których notabene zwykle staram się unikać, podsyca kilka faktów. Po pierwsze, trudno byłoby mi wskazać bardziej irytujący kawałek ostatnich miesięcy niż „Gdzie jesteś dziś”. Po drugie, regularnie wracam do „szarego albumu z muchą”, czyli klasycznego debiutu oryginalnego składu grupy i słuchając dziesiątkowych kompozycji w rodzaju „Leniwych snów” nie jestem w stanie uwierzyć, że ten sam gość terroryzuje dziś pół Polski swoim wyciem aaaaa, będę zawsze twój. Po trzecie, w sierpniu przeczytałem wywiad-rzekę z Grzegorzem Skawińskim w „Machinie”, gdzie autor nie pokusił się o zadanie muzykowi chociaż jednego pytania drążącego jakiś warty uwagi temat (choćby o mocno wątpliwą moralnie sytuację ze Sławomirem Łosowskim), strzępiąc język przy wątkach typu album „O miłości” – jakby to była NORMALNA płyta nagrana przez NORMALNY zespół, a nie nu-disco-polo żerujące na dawnej marce. „Ten nowoczesny, stabloidyzowany show-biznes najmniej zajmuje się muzyką”, narzeka w rozmowie frontman Kombii, co w zestawieniu z aaaaa, będę zawsze twój ociera się o mocną psychodelię. Po czwarte, w weekend załapałem się na migawkę z festiwalu w Opolu, gdzie jakiś dyrektorek dziękował grupie za to, że od tylu lat jest w tak wspaniałej formie. Wszystko to kwituje tytuł odkopanego przeze mnie po dwudziestu latach kapitalnego (nawiązania do soundu Scritti Politti z „Provision” – masakra) singla z płyty „Tabu”, którego uwielbiałem w dzieciństwie.
Skomentuj