Nie jesteś zalogowany

 In praise of: Edyta Bartosiewicz

2010-12-22 16:48:29

Dobiega końca 2010. Jesienią mijającego roku miała ukazać się szósta (pierwsza po dwunastoletniej przerwie) regularna płyta Edyty Bartosiewicz. Do niczego takiego nie doszło. W sierpniu artystka wystąpiła wprawdzie na Orange Warsaw Festival, prezentując ponoć fragmenty nowego materiału, ale premiera wydawnictwa, mimo rozkręconej machiny promocyjnej, rozeszła się po kościach. Na polskie SMiLE (ach te legendy o wieloletnich, wciąż przeciągających się sesjach i obsesyjnym perfekcjonizmie autorki) będziemy musieli poczekać jeszcze parę miesięcy.

W międzyczasie chciałbym zachęcić rodzime "indie" do zainteresowania się kapitalnym dorobkiem Bartosiewicz, jednej z najwybitniejszych polskich songwriterek (i songwriterów w ogóle, bez podziału na płeć). Łatwo nie będzie, bo w rzeczonym środowisku Edyta ma status zbliżony do przebrzmiałych dziś gigantów grunge'u, ze wszystkimi grzechami głównymi nurtu: przesadnie egzaltowaną ekspresją, naiwnością przekazu (chociaż wielu jej tekstów broniłbym do upadłego) i "umoczeniem" w establishmencie (nie przystoi zwolennikom punka i nowej fali docenić komercyjnej ikony, która zaśpiewała z Krawczykiem "Trudno tak"). I ja przyznaję: w kwestii wizerunkowo-medialnej to trochę "defend the indefensible", a wywiady prasowe z lat 90-tych ("Brum", "TR") mogą dziś budzić politowanie.

Innymi słowy w oczach obecnego, cynicznego, post-Internetowego odbiorcy popkultury Bartosiewicz jest "nie-cool". Na szczęście w świecie tak abstrakcyjnej dziedziny jak muzyka, bycie "cool" i pisanie dobrej muzyki to dwie odmienne sprawy. Jednak zdając sobie sprawę z pewnych uprzedzeń i rytuałów wspomnianego community postanowiłem zebrać "dowody w sprawie" nie tyle korespondowania, co wręcz uczestniczenia Edyty w globalnej spuściźnie muzyki "niezależnej ". A mam w tym też prywatny interes: w moich napisanych prawie dekadę temu recenzjach dyskografii E.B. padło tyle opinii, z którymi już się nie zgadzam, że wypada mi chociaż w znikomym stopniu to zatuszować.

Aha, poniższy ranking to wcale nie moje "ulubione" numery wokalistki (ominąłem "Tatuaż", "Walczyk", "Suszę", "Skłamałam", "Siedem Mórz..." i inne łakocie), ale takie, w których słuchacze dumnie zamknięci w swoim "indie gettcie" zauważą elementy jakiegoś "credibility". Zresztą, talentu Bartosiewicz nie ma co uwiarygadniać przez kanon "indie", bo często jej rozwiązania zdradzają znacznie większą świadomość muzyczną i kreatywność, niż niejednej gwiazdy spod znaku "college". But you gotta start somewhere... right? So let's start.

* * *

10 "Dobrze nam" (Dziecko, 1997)



Fani ascezy chłodnego slo-core, coś pod was. Jak I Could Live In Hope, tylko że (za wyjątkiem "Slide") lepsze.


09 "Na nic gniew" (Szok'n'Show, 1995)



Szkoda, że z YouTube usunięto studyjną wersję. Wykonanie live przywodzi na myśl Nirvanowskie Unplugged, ale ta prześliczna piosenka ma w sobie coś z ponadczasowej "alternatywnej" balladerki z USA w rodzaju R.E.M. z Automatic.


08 "Ty rozumiesz" (Szok'n'Show, 1995)



Jeśli ktoś zajawia się nieregularnymi podziałami rytmicznymi, to ma tu nie lada gratkę. Dlaczego ona to zrobiła? Nie wiem, może po prostu miała szersze horyzonty muzyczne niż lwia część polskiego mainstreamu?



07 "Możesz" (Szok'n'Show, 1995)



Od 1:36 echo przetworzonego, jękliwego wiosła dość wyraźnie nawiązuje do słynnego "tremolo" Kevina Shieldsa (sound kopiowany potem setki razy, chyba najdoskonalnej na Dreams Top Rock Pluramona), jest tylko cicho zmiksowane.


06 "Mandarynka" (Wodospady, 1999)

 

W takim top10 musiało znaleźć się coś dla miłośników "dżezawych" modulacji, które może i (niestety) niewiele mają wspólnego z tradycją muzyki "indie" (ewentualnie leniwa liryka wczesnego Cardigans się wkrada), ale z czysto kompozycyjnego punktu widzenia to najbardziej wyrafinowana pozycja w niniejszym zestawieniu, estetycznie wykraczająca daleko poza popularno-rozrywkowe schematy. Myślę, że ekspert w temacie, użytkownik Glebogryzarka, potwierdzi. Kiedyś mi się nie podobało, teraz nie ogarniam.


05 "Zanim coś..." (Sen, 1994)

 

I'mma let you finish, Thom Yorke, ale Edyta pierwsza wymyśliła twoje pęknięte emocjonalnie lamenty na akustyk i głos. Antycypacja "True Love Waits" czy czegokolwiek wolnego z Bends + Lennonowska zmiana metrum w refrenie.


04 "Nie znamy się" (Dziecko, 1997)



Jedna z pereł w dorobku solistki, gdzie samo śledzenie przebiegu harmonicznego dostarcza niebywałych wrażeń (na przykład modyfikacja w drugim obiegu refrenu, od 1:15 przy słowach "słyszę twój... przyśpieszony oddech"). Ale przy uważnym oglądzie ten melancholijny lejtmotyw, szczególnie od 2:41 (z dodatkową warstwą klawisza) kojarzy się z Diogenes Club: to podobnie marzycielski, zwiewny trans w którym podskórnie wyczuwam "francuskie pompowanie" bitem.


03 "Dziecko" (Dziecko, 1997)

 

Utwór pomnikowy, pełen niewysłowionej mądrości i wnikliwa analiza tylko popsuje efekt, lecz nieśmiało zwracam uwagę na Cocteau Twins circa Heaven od 2:39. Poezja.


02 "Jenny" (Dziecko, 1997)



To w ogóle przepiękny, epicki singiel (ech, gdzie się podziały czasy, kiedy takie pieśni były przebojami "ogólnonarodowymi"...), natomiast szalikowcom MBV polecam zwrócić uwagę na chyba najlepszy tu segment: najpierw breakdown od 3:12, potem niesamowicie inteligentne wyciszenie aranżacji na 3:28 (moment iście magiczny) i wreszcie powrót do refrenu, gdzie toporne, mocarne gary lepią się z "bilindowym" chórkiem "uuu uuu" (chwilę potem "aaa aaa") wchodzącym na 3:37 i plumkającym z oddali pianinkiem. Za kolejnym obiegiem (od 4:10) na maksa syczą talerze. Nie chcę profanować Loveless, ale ten stąpający ciężko groove mógłby się co najmniej odnaleźć na Dead Cities M83 albo, jeśli nadal czujecie się oburzeni, w tytułowym kawałku z No Mood CNC (lol).


01 "The Eye" (Szok'n'Show, 1995)



Orzeźwiająca sekwencja akordów w zwrotce (0:32) to jedno (Nirvana?), ale co tu się k... stało w refrenie (od 0:58)? Ucinany, matematyczny riff rodem z waszyngtońskiego post-hc D-Planu (wtedy jeszcze bez płyty) i Burning Airlines (wówczas projekt jeszcze nie istniał, bo Robbins łoił ostrzej i mniej przyswajalnie w Jawbox), a może z nutką Afghan Whigs w tle? I jeszcze to "podprowadzenie" na koniec taktu, dość "frippowskie". O wyobraźni przestrzennej (te orientalne wtręty, pomysłowość ich zastosowania!) nie wspomnę. Szok, istotnie.

* * *

Edyta Bartosiewicz twierdzi, że Tam, dokąd zmierzasz to jej najlepszy album. Wprawdzie Bono i Noel Gallagher mówią tak o swoim każdym nowym krążku, ale biorąc pod uwagę jej dotychczasowe osiągnięcia na pewno w noc poprzedzającą premierę rozkładam się pod Empikiem "z termosem i kanapkami" (pozdro Józek). Do zobaczenia.

Nie dodano tagów



Skomentuj

Komentarze: 10

ayler 0 16   27/12/10, 23:48  
będą jeszcze jakieś inne perspektywy?
Borys_Dejnarowicz 12 32   28/12/10, 14:31  
okej, umówmy się, że jak Musicspot zdominują blogerzy i czytelnicy spod znaku prog-rocka, to przeanalizuję dorobek Bartosiewicz pod kątem prog-rocka. z tym, że raczej nie zdominują.
domagalski 20 74   28/12/10, 15:12  
Ja bym nie był aż takim pesymistą w kwestii dzisiejszego odbioru Bartosiewicz. Wydaje mi się, że jednak istnieje konsensus co do tego, że nie jest to żadna jakaś żenada.
Borys_Dejnarowicz 12 32   28/12/10, 18:09  
"żenada" nie, bardziej (z tego co zauważyłem u swoich rówieśników) lekki "obciach". ale też chciałbym wierzyć, że pokolenie słuchaczy młodszych ode mnie (urodzonych w 90s) widzi to już nieco inaczej.
iammacio 76 381   29/12/10, 02:17  
a top 5 płyt jakby wyglądało? poświąteczne wyprzedaże są, może coś ustrzelę;]
kuba_radkowski 4 52   29/12/10, 10:24  
przy okazji Orange Warsaw Festiwal wypłynęła raczej moda na szacunek dla Bartosiewicz.

najbardziej indierockowa Bartosiewicz to dla mnie "Zabij swój strach" (Seam, American Music Club)
Borys_Dejnarowicz 12 32   29/12/10, 12:35  
Maciek - Sen, Szok'n'Show i Dziecko kupuj w ciemno, a z Love i Wodospadami się wstrzymaj, bo są nierówne

Kuba - owszem, zauważyłem taki nieśmiały trend, ale artykuł pisałem na podstawie obserwacji z wielu lat, a nie ostatnich paru miesięcy. oby ta pozytywna tendencja się utrzymała. zobaczymy jak recepcja nowego albumu.
iammacio 76 381   29/12/10, 12:47  
dzięki. Sen + Dziecko = 47-48zł na merlinowej wyprzedaży (ceny dla klubowiczów)
held_ 0 20   30/12/10, 17:03  
Maciek - najlepiej zrobisz jak kupisz 5-płytowy BOX :)(widziałem w empiku)
glebogryzarka 10 18   31/12/10, 12:26  
użytkownik glebogryzarka jest zachwycony, ale jednocześnie żałuje, że użytkownik Borys_Dejnarowicz nie przypomniał sobie o "Mandarynce" wcześniej, przy okazji konstrukcji POLSKIEGO TOPU WSZECHCZASÓW :|