Nirvana, RATM i Jack White
2011-09-15 00:05:36
To właściwie wszystko. Taki wniosek na temat ostatnich 20 lat w muzyce rockowej nasuwa się z lektury czołowego rockowego pisma w Polsce Teraz Rock. Teraz Rock obchodzi dwudziestolecie istnienia i z racji tego odbyła się rozmowa z udziałem Kazika Staszewskiego, Muńka Staszczyka, Titusa i Wojciecha Waglewskiego na temat ostatnich 20 lat w rocku. Strasznie to dziwne, szczególnie słowa Wagla o tym, że tworzenie przez Krawędzia (The Edge'a) kompozycji na bazie efektów gitarowych jest "chore". Nie bardzo rozumiem dlaczego chore i mam od razu ochotę rzucić w stronę Wagla słowem "kłamiesz", ale się powstrzymam. Chłopaki ogólnie kręcą nosem na wszystkie komputerowe repetycje riffów, sample, cyfrową produkcję itd., a mnie od razu staje przed uszami "Tomorrow Never Knows" Bitli i w ogóle cały Sierżant Pieprz, no ale The Beatles to kapela popowa jak twierdzi Wagiel.
Nie bardzo rozumiem sens takiej dyskusji, bo nikt z nich nie ukrywa, że nowości już nie bardzo słuchają, ale nie przeszkadza im to formułować kategorycznych ocen pod kątem rocka współczesnego. Dziwi mnie to i jednak trochę żenuje. Kiedy pojawia się taka dyskusja jaki powinien być rock, że riff, że na 100%, że bez poprawek, że na żywca itp., to zawsze powinny się pojawic jakieś definicje. No bo jak to tak? Cały rock ma byc taki? Wszystkie style? Metal też? W końcu Titus też tam jest. Dlaczego kurwa? Co to tylko Jack White? A może ktoś lubi pętle? Może ktoś lubi elektroniczne eksperymenty, może ktoś lubi dłubaninę w studiu? Że nie rock? Bo co, bo Wagiel mówi, że nie? Bo Kazik mówi, że ostatnio to RATM, ale on to mało nowości słucha. No dżizas kurwa. To tak jakbym ja zaczął się wypowiadać o najnowszych filmach Woody Allena, z tym że widziałem tylko te stare.
Takie dyskusje są po kant dupy potłuc, bo zawsze przebiegają wg schematu "kiedyś to lepiej było". Opowieści z serii "Jak hartowała się stal". Spoko, wszyscy się starzejemy, ale każdy ma swoje emocjonalne przejścia podczas słuchania muzy, z reguły wiążą się one z wiekiem młodym, a kategoryczne stwierdzenia co jest, co nie jest, a co powinno być rockiem są dobre jako gadki starych kumpli przy wódzie. Lubię, owszem, ale właśnie dlatego, że lubię się spotkać z kumplami przy wódzie. I tyle. Do poważnej dyskusji na temat kondycji muzyki, warto jednak trochę posłuchać, bo bez tego robi się zabawnie. I żałośnie.
Skomentuj