Nie jesteś zalogowany

 O nowym BSS słów kilka

2010-05-19 03:47:34

„You Forgot It in People” to jedna z niewielu tak bezwstydnie nastoletnich zajawiek, do których ciągle wracam, mimo jasnych wytycznych Ktedry Żenetyki.  Było to muzyczne przymierze miłosierdzia, była to płyta przepełniona retoryką miłości, z panoszącym się wszędzie duchem jedności i wspólnoty. Coś w sam raz na mroki post-Interpolowej smuty roku 2003, czy też w ogóle, na cały ten ciężkawy nastrój sugarcoated teen dramy w wersji 2.0 z początku minionej dekady.

Atmosferę albumu najlepiej oddawało jego brzmienie niepowtarzalnie zunifikowane w myśl zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Do dziś mam wrażenie , że tych 15 ludzi noc przed wejściem do studia  pocięło sobie nawzajem palce, spleceni wokół dogasającego ogniska.
 Na „You Forgot It in People” wszystkie ścieżki sprzężono w jednolitą ścianę dźwięku, w której żaden element zbytnio nie odstaje od reszty. Wydawałoby się– nie do pomyślenia przy przedsięwzięciu o tak wielkim rozmachu, instrumentalnym przesycie i kapitale ludzkim. A jednak. „You Forgot It in People” to płyta, który zupełnie zamazuje rozróżnienie na poszczególne instrumenty, w połowie drogi gubi formę piosenek i zręcznie wymyka się jakiejkolwiek próbie analitycznego ujęcia, trafiając prosto w nasze spragnione ciepła serduszka.

Minęło  8 lat i Kanadyjczycy chyba już przestali nas kochać. Co ważniejsze, chyba niezbyt kochają też siebie nawzajem, a sądząc po tytule, są co najwyżej na etapie małych stabilizacji. Ich najnowsze wydawnictwo „Forgiveness Rock Record” to album do bólu poprawny, idealnie skrojony,  o jasno zarysowanych piosenkowych strukturach , z każdym przejściem czytelnym i przewidywalnym jak związkowe rutyny waszych starych.

I do tego, ten unoszący się nad wszystkim mdławy zapach studyjnej kuchni. Dejnarowicz raczył wspomnieć, że  McEntire usuwa się na tylne siedzenie. BYZDURA. I nie chodzi tu nawet o miejscami wyczuwalne naleciałości The Sea and Cake, ale o sam fakt, że na każdym kroku zasypywani jesteśmy milionem przeszkadzajek, produkcyjnych błyskotek, duperelowatych brzmieniowych ekskursji, które tak naprawdę do nikąd nie prowadzą, a co najwyżej maskują songwriterskie niedomaganie tego albumu.

Nowe BSS to zgrabnie obrobiony i ślicznie przyozdobiony wyrób muzycznej manufaktury. To produkt zbieraniny zawodowych artystów w ślepych uliczkach własnych karier, to dzieło ludzi nie bardzo mających co ze sobą zrobić i solidny kandydat na najbardziej niepotrzebną płytę roku. Esencjonalne 4/10. I w sumie tyle na temat.

Nie dodano tagów



Skomentuj

Komentarze: 6

pszemcio 0 33   19/05/10, 14:14  
uuuuu, zajebista płytka. tez jestem zdania że producenta słychać i istotnie to wpływa na brzmienie w porównaniu z poprzedniczkami, ale czy to może byc minus i jakies zaskoczenie w stosunku do kapeli, która potrafiła już wcześniej kroić kawałki z kilkudziesięciu ścieżek? moja początkowa reakcja na ten krążek była podobna do twojej, dziś wiem, że to co świadczy o jej wartosci to przede wszystkim piosenkowość własnie (pomimo produkcyjnych fajerwerków). w moim odczuciu wyszła płytka trochę inna, mniej zwiewna i lekka, ale wolę tę produkcyjną ewolucję niz nagrywanie kolejnych kopii YFIP.

generalnie klasa
Panton 5 1   19/05/10, 17:00  
Właśnie tej piosenkowości wokół której buduje się cały PR „Forgiveness” jakoś nie mogę podłapać. Po 5 w miarę świadomych odsłuchach nie zostało mi w głowie nic, poza mam takie wrażenie, wyraźnie zapożyczonym riffem z „Lights Out for Darker Skies” w promującym „World Sick” choćby na wysokości jakieś 2:50. Ale może jestem przewrażliwiony.

I janse, że kroili już numery z 50 ścieżek- choćby na potrzeby cudownego sonicznego chaosu z self-title’a. Ale w konwencjonalnych, drętwych i sztywniackich formach piosenek z nowej płyty nie wiem za bardzo czemu miałoby to służyć.
pszemcio 0 33   19/05/10, 20:27  
a w czym ta konwencjonalność się niby objawia
held_ 0 20   20/05/10, 18:39  
Ej - ale jak to "mięło 8 lat" - kolega nie zapomniał o przezajebistej płytce z 2005?
not_a_lady 0 4   20/05/10, 20:52  
To, że wydali płytę w 2005 nie zmienia faktu, że od 2002 minęło 8 lat. ...czy zmienia?
held_ 0 20   23/05/10, 12:35  
No 8 lat minęło, z której strony by nie patrzeć, ale wydaje mi się, że lekka wzmianka o s/t by się przydała. A tak przynajmniej ja mam wrażenie, jakby przez 8 lat oni po prostu stopniowo przestawali nas kochać :)