Nie jesteś zalogowany

 KARP

2010-04-21 14:23:02

Ten wpis będzie o tym, że płyta ‘Self Titled LP’* zespołu Karp z roku 1997 jest kapitalna, kocham ją strasznie i wszyscy powinniście jej posłuchać, szczególnie jeśli chcecie się trochę dochamić w przerwach między obczajaniem kolejnych objawień chillwave'u.

Ale może się Wam nie spodobać, bo jest na niej dużo przesteru.

Daty, tytuły i takie tam możecie sobie sprawdzić na Allmusic, więc za wstęp niech robi informacja, że Karp (właściwie: KARP, skrót od Kill All the Redneck Pricks) był krótko istniejącym zespołem ze Stanów Zjednoczonych, który grał brutalną odmianę alternatywnego rocka i rozpadł się w tragicznych okolicznościach. Obecnie jedna trzecia zespołu imieniem Buzz gra w Big Business i Melvins, druga trzecia walczy z uzależnieniem od narkotyków a pozostała trzecia nie żyje. Bywa i tak. [edit: Gupi jestem i się rozpędziłem. Kapitalny perkusista Scott Jerningan owszem zginał w nieszczęśliwym wypadku, ale stało się to całe 5 lat po nietragicznym rozpadzie Karpia]

           
Rzeczona płyta trwa 30 minut na które składa się 8, nagranych za pomocą gitary, basu i perkusji, napierdalatorów absolutnych. Z tym że, wcale tak nie jest (hlyhly). Tzn. nie to że grają na dudach i lutniach, po prostu ani nie jest to super ciężkie, ani super szybkie, trochę jakby wymieszać wczesny Helmet z Black Sabbath, więc nie bójcie się, że wyskoczy na was Behemoth z Belzebubem i poczujecie się nieswojo w tym towarzystwie. Natomiast mała ilość nut, poczucie humoru, prostota motywów i determinacja która wydziera się z głośników sprawiają, że odbieram ją jako jedną z najbardziej konkretnych, do rzeczy, czadowych** i całościowo fajowych płyt jakie znam.

Wg mojej interpretacji w tej muzyce chodzi o to, żeby upić się jak zwierzę i pójść spalić dom sąsiadom lub przynajmniej wykopać im drzwi z framugi. Ewentualnie szaleńczo biegać po ulicach (nie chodnikach, to dobre dla pozerów) krzycząc „SZATAAAAN”… yh, czyli jednak jesteśmy w bezpośrednich okolicach Dody, natomiast zabawa polega na tym że wszystko to robimy z uśmiechem na ustach, radośnie pląsając trzymając się za rączki tudzież machamy nimi nieporadnie w powietrzu. Bez przysłowiowej wiochy***, zadęcia i bucostwa które kojarzy mi się z metalem-metalem, tzw. ciężkim rockiem i Budką Suflera. Jeśli ktoś czuje się moimi skojarzeniami urażony, to trudno.

Obawiam się, że gadam kompletnie bez sensu, ale chciałem napisać coś poza „to jest kurwa zajebiste”. Więc kończę, a Wy sprawdźcie sobie sami. [edit: Zmieniłem link, już działa. Jakby znów źli ludzie skasowali to linkowana piosenka nazywa sie 'Bacon Industry', wstukajcie sobie na jutubie.]

O zespole powstaje / już powstał film dokumentalny. Trailer tu.
 
* Tak, to właśnie jest tytuł.
** Jak islandzki wulkan.
*** Najpierw napisałem „słomy w butach” ale się przestraszyłem, że sobie na wstępie nagrabię i co będzie.

 

PS: Ah, no: Witaj, Music Spocie . Nigdy nie miałem bloga, teraz już będę wiedział, jak to jest.

 

we tear apart

Dodane w muzyka rock



Skomentuj

Komentarze: 5

emmanuelle_cunt 3 16   21/04/10, 14:25  
AAA! Gdzie jest opcja "edytuj"?
kuba_radkowski 4 52   21/04/10, 14:30  
wejdź w "moje konto" i tam masz edycję postów :)
emmanuelle_cunt 3 16   21/04/10, 14:33  
już znalazłem :)
iammacio 76 381   21/04/10, 15:51  
dobra nuta!
krowki 10 63   18/08/10, 11:38  
dobre.
Ten edit mnie trochę rozwalił. :)