Sraj się z tym folkiem!
2010-06-01 12:01:02
No i rozgorzała kłótnia o folku, niczym bloody demonic nocturnal battle on a bloody demonic nocturnal battlefield. Trza więc wykazać się jak Bron chęcią kompromisu i wąsem. Ale jak? Wąs mi nie rośnie, rośnie mi za to nieładny syf tuż pod nosem... Do Lomaxa i podobnych trza się odwołać. Ot co. Bo przede wszystkim pojęcie folk jakiego używa sie w dzisiejszych czasach jest z dupy. Wynika z historycznie usankcjonowanego przeinaczenia. Jakiego? A takiego...
Zgodnie z common sensem muzyka folkowa oznaczała ludową. Taki sens miało określenie folklore, ukute w 1846 roku przez brytyjskiego antykwariusza, Williama J. Thomsa. Nieinaczej myślał Lomax, pisząc o folku, jako o ustnie przekazywanej muzyce pewnej społeczności. No oczywiście nie jest to jednoznaczne z "piosenką autorską" który to termin w języku polskim najbliżej bodaj stoi określenia "singer-songwriter". Bliżej określeniu temu do klimatów - nie przymierzając (coś ostatnio w ogóle nie przymierzam) - Open Folk, Trebunie Tutki czy inne podobne czortostwa. Czyli tak naprawdę oznaczać winien to co teraz znamy jako muzykę ethno. Ethno, ale nie world music, żeby z kolei nie popadać w new age.
No, ale stało się, wskutek Leadbellych, Guthriech i Watersów, którzy od lat 30 zaczęli kolejno przykrywać wartość grupową, społeczną, czyli folkową - swoją osobowością. Lata 50 i 60, kiedy wykluwał się paradygmat muzycznej gwiazdy i w końcu Dylan i... siup. Z folklore zrobił się nam folk singer, folk hero czy cokolwiek tam innego.
Nie trza antropologa by wiedzieć że Dylan zrobił większą karierę, niż zespół Shannon z Olsztyna. Kwestia, czy zasłużenie, jest oczywiście otwarta. Jednak z całą pewnością możemy rzec, że folk to dziś tyle, co pitu pitu na instrumencie drewnianym. Bo to nawet gitara nie musi być. Mogą być skrzypce, czy banjo. A skoro termin szeroki to i trza było już niedługo wprowadzać predykaty. Psych folk, prog folk, dark folk apocalyptic folk, neofolk, freak folk... Efekt jest taki, że mamy pierdolnik. Folkiem można nazwać wszystko od negro spirituals, po makedonsko devojce. Terminy są więc rozmyte, nieostre, a prawa do nich rości się używając ideologii zasiedzenia. I faktycznie miał rację Stig, że neofolk nie znaczy tyle, co francuski folk nouveau, czy po prostu "współczesny folk". Miał rację, że to raczej synonim apocalyptic folku czy, jak ja przywykłem mówić - dark folku. Ale znów: terminy chuja są warte. Postuluję więc miast nich używać określeń w stylu: Lube brzmi, jakby Dylan spotkał oddział pijanych bolszewików. Bo tu przynajmniej metafora może ucieszyć. Choć w powyższym przykładzie z Dylanem to kompletnie nie miała być metafora.
I wypadałoby coś zapostować przy okazji. Oczywiście folkowego. Niech więc będzie Jean Yves Tourbin. płyta z 1980 roku, szeroko pojęty prog-folk (no czekam, kto się przyczepi?). Gitarka, bongo sy użyte jak tabla, czasem skrzypki i harfa. A... koleś ma włosy na pudla i z ryja jest dziwny. Czy to go czyni freak folkowcem? Nie, to nie jest pytanie serio.
Jean Yves Tourbin - 1980 - Gayan
Skomentuj