Nie jesteś zalogowany

 Muzyka ludzi chujwiejakich (10 czerwca 2008)

2010-04-22 23:47:24

arranoa.jpg

Ano właśnie. Z Baskami, bo o nich chodzi, sprawa jest ciężka. Nie do końca wiadomo skąd przyleźli i kiedy przyleźli, mają niepasujący do niczego około-kaukaski język, dziwnie duży udział grupy krwi 0 i Rh- (odpowiednio 50 i 35%), przy jednoczesnym praktycznym braku B (znaczy są mutanty), ruszają gałkami ocznymi inaczej niż ludzie, mają Basajauna (czyli prywatne, pirenejskie yeti), ich mitologię ominął patriarchat, czasem też podkładają bomby. Tacy trochę Ślązacy, tylko z bardziej ekstremalnymi tendencjami separatystycznymi. Ciekawi są też z tego względu, że byli tu przed najazdem ludów indoeuropejskich, nie dali się Iberoceltom, Rzymianom i Wizygotom (tak, to ci co słuchają Evanescence), co jest dowodem, że umieli się napierdalać, albo brać najeźdźców na litość. W IX wieku mieli niby nawet własne królestwo (Królestwo Pampeluny, później przemianowane na Kr. Nawarry), umierali w Guernice, wydali na świat tę świnię Ignacego Loyolę i Moryca Ravela.


Teraz trochę technicznie, więc możecie opuścić ten paragraf. Gdzieś - nie pomnę dokładnie - tuż przed Bachem, czyli w baroku, czyli pod koniec tzw. muzyki dawnej, ktoś, wkurwiony na ogólny burdel w notacjach muzycznych, wpadł na genialny pomysł stworzenia zapisu nutowego. Wkrótce wykrystalizowała się tzw. skala temperowana, czyli to, co znamy dzisiaj - 12 półtonów. I teraz nie trzeba być jakimś geniuszem zbrodni, żeby skumać, że postęp w takiej skali będzie półtonowy i stąd te ciemne, brudzące klawisze na fortepianie. No. I faktycznie można grać rzeczy co są pomiędzy, ale podstawową jednostką na której konstruuje się utwór muzyczny będzie jednak nieszczęsny półton. U Basków jest inaczej, bo ich skala (jak z notacją - nie wiem, pewnie mają własną mutantową) jest ćwierćtonowa, więc taki też jest postęp. Efektem są mniejsze interwały i poniekąd ściśnięte harmonie/melodie. Mówiąc po ludzku, różnice między dźwiękami są mniejsze, więc melodie bardziej subtelne. Kolejna sprawa, to śpiew. Metoda, jakiej używa bohater posta zwie się basa
i polega na forsowaniu (przy użyciu klatki piersiowej nie przepony) wysokich tonów. Momentami da się też usłyszeć zaciąganie przypominające alikwotowy śpiew z okolic Azji Środkowej.

achiary.jpg

Warstwa liryczna też jest interesująca, bo ponieważ baskijskie podejście do muzyki ma efekt taki, że owa zyskuje właściwości medytacyjne, jest poetycka - i z punktu widzenia poetyki nie koncentruje się li tylko na frazowaniu (czyli układzie pozycyjnym wyrazów jako nośniku znaczenia), ale też na nieobojętnych semantycznie delikatnych zmianach kształtu wyrazów.

Ostatnia ciekawostka to fakt, że w muzyce baskijskiej używało się instrumentów bardzo podobnych do sitarów, jednak ani nazwy ani faktycznego kształtu takiego instrumentu nie udało się odtworzyć w sposób nie budzący kontrowersji, stąd na niniejszym albumie ów został zastąpiony israjem. Warto też zwrócić uwagę na kolejny wynalazek w postaci txalaparty (
[tʃaˈlaparty]). Dziwem jest i instrument i jego nazwa, dająca pojęcie, do czego zdolny jest język Basków). Tak, czy inaczej muzyka dziwna, piękna, bardzo intensywna. Bardzo, bardzo polecam.


LINKI:
Achiary, Benat - 1988 - Arranoa (basque music) part.1
Achiary, Benat - 1988 - Arranoa (basque music) part.2




Skomentuj

Komentarze: 2

gjon91 0 59   02/06/10, 23:46  
zaciekawiły mnie Twoje techniczne opisy i dzisiaj wreszcie baskowie doczekali się swojego dnia w kolejce do odsłuchu. zacząłem z założeniem, że jak do 3 tracka mnie nie weźmie, to sram to. no i przy trzeciej pieśni się zaczęło - imho to najciekawszy kawał muzyki na tym krążku (co pobrzmiewa czasem jak live-set, te ptaszki ćwierkające w tle), a jeden z nawspanialych, jakie dano mi było słyszeć od bardzo, bardzo dawna.
granicę śpiewu zawsze wyznaczała mi brzydsza część duetu dead can dance, czyli Lisa Gerard. nie za bardzo lubię baskie wokale, ale to co na płytach dcd udawało się nasycić się ciepłem głosu Brendana i instrumentami, kompletnie brązowiło mi gacie na własnych, niekoniecznie solowych wydawnictwach Gerard. czułem, że dalej, poza takie jak ona prezentuje wywijanie wokalem nie jestem w stanie przejść.
na szczęście Achiary to absolutny arcymistrz wokalistyki, który na mój gust zostawia daleko w tyle z wyobraźnią muzyczną panią Lisę. zresztą jak widzę bliżej mu do jazzu (np. http://www.youtube.com/watch?v=KulDBnH0KJU).
wracając do płyty - w niektórych jej fragmentach wariuje mi z radości doznań i ekstazy narząd cortiego oraz pół szarej materii pod łysiejącą kopułą. cholera, co ten facet wyprawia z paszczą, ba, z całym ciałem. majstersztykiem są wzajemne "przegadywania" się benata z instrumentami (np. track 5), gdzie wyłapuję tylko najwyższą, najbardziej oczywistą warstwę Piękna i dowiaduję się, że tak naprawdę to znam się na muzyce jak świnia na gwiazdach. klęcząc, ledwo ogarniam też fakt, że przez ponad 5 (lub więcej) minut facet wyśpiewuje z dziesiątki tysięcy nut oraz setki słów - jak on to może spamiętać?
polecam utwory nr 3, 5, 7, 10 oraz 11 - ten ostatni ze względu na udział wspomnianej we wpisie txalaparty. to przepięknie brzmiący instrument o niespodziewanie wielkich możliwościach interpretacji - posłuchajcie i zobaczcie jak się na tych wysoce mobilnych deskach (vide zejście ze sceny w filmiku) gra na speedzie: http://www.youtube.com/watch?v=Ubkkj09JNKY albo na poziomie chilloutowym tej folkoteki: http://www.youtube.com/watch?v=LVAhcumWAwE
gjon91 0 59   03/06/10, 00:14  
a, najważniejsze - bardzo dziękuję za możliwość zapoznania się z tą płytą. naprawdę wielkie dzięki.