Nie jesteś zalogowany

 Coma

2010-05-07 15:35:56

Tak, dobrze widzicie. Mój kolejny wpis, nie dość że będzie w dużej mierze kopią starego wpisu z last.fm, to jeszcze będzie dotyczył Comy.

Trudno o bardziej nielubiany polski zespół, trudno też o bardziej nielubiany zespół, który sobie w 100% na to zasłużył. Ja jednak mam swoje dodatkowe 100%, które zniechęca mnie do Roguca i spółki. Tak więc wklejam:

Z Comą związaną mam pewną przygodę, z perspektywy czasu dosyć zabawną. Zimowa noc, jakoś tuż przez trzecią. Już od dwóch godzin mój autokar czeka na odprawę celną na przejściu granicznym Hrebenne-Rawa Ruska. Mocno podkurwiony, zziębnięty i złakniony polskich wiadomości (po dwóch tygodniach słuchania ukraińskich) postanawiam włączyć sobie radio w telefonie. Udaje mi się jakoś złapać Trójkę, jednak tylko przy ekwilibrystycznym sposobie trzymania telefonu (po schowaniu komórki do kieszeni dźwięk zanikał). Gra jakaś metalowo-niewiadomojaka mieszanka, jednak uwierzcie, że około trzeciej w nocy człowiekowi może być wszystko jedno. Piosenka rychło się kończy, odzywa się znany głos radiowy, nie mogę sobie przypomnieć jaki. Zapowiada jakąś piosenkę Comy z nowej płyty, „Hipertrofia”. Była jakaś ~2.55. Myślę sobie – super, przemęczę się 5 minut, wysłucham sobie wiadomości i szybko wrócę do Modest Mouse, Sigur Rós itp. Wokalista drze się, tekst kompletnie nie ma sensu, jest tak nieprawdopodobnie grafomański, że przekracza to granice mojej wyobraźni i plasuje się w okolicach Marii Peszek. Ale to nie było najgorsze. Najgorsze było to, że trwał jakieś 10 minut, było to jedne z najdłuższych 10 minut w moim życiu. Przy okazji okazało się, że wcale żadnych wiadomości nie będzie i katowałem się na marne. Grunt, że autobus ruszył, podjechał na stanowisko, celnicy wsiedli i sprawy celne zaczęły się toczyć po dwugodzinnym maraźmie.

Dodane w rock



Skomentuj

Komentarze: 0

Nie dodano komentarzy.