Kult Unplugged
2010-09-25 22:46:42
Może tematyka tegoż tekstu to tutaj coś w stylu towarzyskiego harakiri, ale nie zamierzam zaklinać przeszłości ani się czegoś specjalnie wstydzić. Bo Kult to część mojej młodości, bo Kult to zjechane do nieprzytomności kasety z Tatą Kazika i Moim Wydafcą, bo to osiem i pół tysiąca skrobli na last.fm i przede wszystkim parę naprawdę dobrych płyt.
Niestety siła i niezłość tych starszych płyt jest od paru lat skutecznie okrywana słabością aktualnego materiału i formy Kazika. Mnie trudno jednak było przejść obojętnie obok koncertu Unplugged, który odbył się w zeszłym tygodniu w Och-Teatrze (BTW, cóż za pretensjonalna nazwa dla instytucji kulturalnej i na dodatek jeszcze zmienili nazwę przystanku tramwajowego – już widzę i słyszę jak Tomasz Knapik zapowiada „następny przystanek: Och-Teatr”). Nie zamierzałem się tam wybierać osobiście – obejrzałem sobie broadcast emitowany na stronie Orange – puścili pierwszych 8 kawałków. W secie, który obejrzałem, zagrali tylko jeden numer z nowej płyty, której nawet nie sprawdzałem bo ograniczyłem się tylko do przymykania uszu przy śniadaniu, kiedy w moim domu leci PR3, emitująca od czasu do czasu nowe kawałki Kultu. Pozostałych siedem… Kompletnie zmasakrowane Czarne słońca i Berlin. Na plus w zasadzie tylko Mędracy, do których jakoś nigdy nie byłem w stanie się przekonać. Mimo różnic w stylu grania, momentami (gdy milkł wokal) nie byłbym w stanie odróżnić czy słucham Hey’a czy Kultu unplugged. Kazik na początku był wyraźnie stremowany i gadka wypadała bardzo średnio – ponoć później się rozkręcił, ale uwierzę jak usłyszę.
Powstrzymam się też od oceny coveru – Zegarmistrza Światła oraz gości – Dr Yre’go, Zaciera i Tomasza Kłaptocza, znanego z formacji Akurat i Buldog. Jednym wystarczy samo wymienienie tytułu piosenki i tego kto był gościem, ale ja jednak, choćby ze względu na sentyment, dam im szansę i nie będę oceniał przed telewizyjną premierą.
Skomentuj