Nie jesteś zalogowany

Posty z kategorii: "radiohead"


Bono pierwszego dnia wiosny

2011-03-21 01:19:54

Mamy pierwszą noc wiosny, objadłem się ptasiego mleczka i trochę boli mnie brzuch. Ostatnio otworzyła się na Woli knajpka z bałkańskim jedzeniem za niedużą cenę, w związku z czym przypomniał mi się teledysk do piosenki Lucky Radiohead. Zachowuję się w ciągu ostatnich 24h jak totalne zaprzeczenie stereotypowego mana, bowiem wzruszyłem się do łez ostatnim konkursem w Planicy – doklejonym wąsem Toma Hilde, ukłonami Roberta Kranjca i Simona Ammanna przed Adamem Małyszem i na dodatek jeszcze uroczą nieporadnością w udzielaniu wywiadów tego ostatniego. A teraz znowu, z własnej woli daję sobie wyciskać kolejne łzy. Wróćmy do teledysku, wróćmy do Luckiego. Chyba każdy fan Radiohead kojarzy teledysk, w brzydkiej jakości na youtubie, niechętnie do niego wracamy – fajniejsze są cycki syrenki w Paranoid Android albo tańczący Thom w Lotus Flowerze. W sumie nic dziwnego. Ale ja mimo to, po raz chyba już piąty tego wieczoru oglądam teledysk do piosenki Lucky. W komentarzach przewijają się peany na temat 6 sekund między 2:14 a 2:19 – mnie to jakoś nie chwyta, wolę chłonąć tą piosenkę jako całość, a jeszcze lepiej w otoczeniu całego albumu. W tym teledysku rozwala mnie coś innego. Dwie sceny następujące po sobie od 1:17. Wyciskająca łzy scenka z dwójką dzieciaków z czapkami „war child” – wyciskająca mi je tym bardziej, że parę godzin temu bawiłem się ze stworzeniami w podobnym wieku, z którymi łączą mnie więzy pokrewieństwa, oraz że – sięgając głębiej do wspomnień – u mnie na podwórku jedną z wyzwiskowych wunderwaffe było nazwać kogoś dzieckiem wojny. Kolejna scena przedstawia kamień z Mostaru – tu w mojej głowie roi się niedopowiedziany w klipie wniosek dotyczący bezradności i bezczynności UE, ONZ, SFOR. Tym bardziej to się jeszcze nachodzi, gdy przypomnę sobie swoich rodaków, którzy totalnie bezrefleksyjnie przechodzili koło tego kamienia w drodze ze starówki do autokaru w ramach postoju na pielgrzymce do Medjugorje. Te wszystkie wyrazy, nuty i dźwięki skłaniają mnie do dramatycznego apelu – nigdy, kurwa, więcej wojny. <bono>


Radiohead / Paktofonika / Łona / Afro Kolektyw / Muchy / prośba

2011-03-05 15:21:46

Wow. Sporo się ostatnio dzieje – rzeczywistość mnie wyprzedza i ilość pomysłów na teksty przestała się mieścić na palcach jednej ręki. Najwyższy czas się w końcu wysłowić, póki mam stosunkowo wolne popołudnie.
Radiohead
Radiohead nagrali nową płytę. Radiohead ogłosili nową płytę w Walentynki. Radiohead ogłosili ją na sobotę. Radiohead wypuścili ją w piątek. Radiohead wypuścili ją bodaj wtedy, gdy sobota zaczęła się na linii zmiany daty. Co do moich osobistych oczekiwań – celowo je sobie zaniżyłem, nie poświęcając zbyt wiele czasu na ogarnięcie nowych nagrań granych w lutym 2010 w Cambridge. Zionęło niezłym, w perspektywie OK Computer czy Kid A, dramatem w postaci metamorfozy dążącej ku twórczości Neila Younga, to jest pianinko, akustyk i w sumie niezrozumiały dla Polaków tekst. Ale na szczęście panowie poszli totalnie w drugą stronę, co wzbudziło konsternację i wyczekiwanie – niech Leszczyński, Metz, Stelmach, ktokolwiek, Dejnarowicz coś napisze, bo my tu mamy takie dziwne coś i jak to w zasadzie ocenić? Brzmi trochę jak solowy The Eraser, ale teraz to skrytykujemy, a potem się okaże, że jednak dobre i nam będą wytykać. Jak już przesłuchałem porządnie płytę, to zacząłem sobie przypominać kolejne składanki wrzucane na deadairspace przez członków zespołu i zacząłem dopasowywać – czym się panowie w którym momencie inspirowali. To jest przewrotność – najpierw inspirować, potem inspirować się, nie przejmując tym, że ktoś powie „e, co to za popłuczyny po Four Tecie”. Bo przecież my jesteśmy Radiohead, my sobie możemy na to pozwolić. Zrobiliśmy ostatnio dużo melodii i oszczędną produkcję, teraz będzie mało melodii, a forma… MDM prawie. A na koncertach – jeszcze was zdziwimy, zresztą pamiętacie Kid A i Amnesiac, jak było na płycie, a jak na żywo. Tu zrobili sobie ogromne pole do popisu. Chociaż to wcale nie jest powiedziane, że zespół jeszcze zagra jakikolwiek koncert – po Internetach krążą właśnie jakieś ploty na ten temat. Ploty wzbudza także zdanie zamykające płytę – if you think this is over, you’re wrong. Zobaczymy. A teraz skaczemy do kolejnego tematu.
Paktofonika
Wreszcie! Powstanie film o Paktofonice. Cieszy mnie to głównie nie ze względu na ogromny sentyment do Kinematografii, ale na porażającą momentami niewiedzę prowadzącą do stwierdzeń: „Paktofonika? Magik? Naćpał się i skoczył, jak to raper”.
Łona
W końcu się ogarnąłem i zaznajomiłem z twórczością Łony. I znowu się muszę spalić ze wstydu, że tyle się z tym ociągałem. Aczkolwiek pociesza mnie to, że nie jestem w tym sam – akurat wczoraj na forum Porcys ktoś się wyspowiadał z podobnego grzechu.
Afro Kolektyw
Afro Kolektyw wypuścili pierwszy singiel, antycypowany jako dziesiątkowy przez Borysa. Póki co jaram się, do tego stopnia, że słuchałem go parę godzin temu na tyle głośno w tramwaju, że babcia obok bujała się bezwiednie do rytmu. Kurde, nie powinno się chyba tak głośno słuchać na słuchawkach, żeby inni mogli wyczuć czego słucham. Chociaż nie o singlu chciałem. Do niedawna moimi ulubionymi kawałkami Afro były dwa z Czarno Widzę – w których udzielał się jeden z moich ulubieńców, Duże Pe. Ale jakiś czas temu na spokojnie przesłuchałem sobie na nowo Połącz Kropki i mnie uderzyło – jak mylił mnie ten wesoły i prześmiewczy przekaz, jak ta forma zasłaniała mi treść płynącą w innych kawałkach. Sam nie wiem, czemu tego wcześniej nie złapałem. Ale to chyba problem ze mną, bo np. zdolności opisywania świata Afrojaxowi odmówić nie można. Jedyna wada to chyba flow, ale w sumie w pojedynku na wady wymowy miałbym z Afro remis.
Muchy
Teraz zmierzamy do smutniejszych niusów. Zblazowani hejterzy pewnie się cieszą, ale ja się martwię odejściem Piotra Maciejewskiego z Much. Trochę dziwnie brzmią teraz zapewnienia o jedności w czasie Offsesji w grudniu. Trudno, stało się. Nowe kawałki grane wówczas w Trójce całkiem nieźle prognozowały, jeśli chodzi o poziom trzeciej płyty. Wprawdzie moja pierwsza reakcja na Przesilenie, to raczej był WTF i LOL na smutno – potem się przekonałem i przyzwyczaiłem, ale tym razem jestem jeszcze gorszej myśli. To mi się nie podoba.


Prośba
A na koniec prośba: wymyśliłem sobie, że pracę zaliczeniową z jednego z przedmiotów na studiach napiszę na temat muzyczny. Zostało to przyjęte z aprobatą, ale potrzebuję jakichś bardziej naukowych* tekstów, szczególnie dotyczących percepcji muzyki – zarówno wrażeń indywidualnych, jak i społecznych, najchętniej wykraczających poza kanon muzyki klasycznej. Nie chcę pisać o Beethovenie i Chopinie, tylko raczej o trochę nowszych artystach.
Dziękuję wszystkim za uwagę.
* pewnie niektórzy oburzą się na nazywanie socjologii, filozofii i tym podobnych naukami, ale to raczej nie miejsce na tego typu dywagacje.


« wróć czytaj dalej »