Nie jesteś zalogowany

 Bauhaus of Gaga, czyli prawo do kiczu vs szukamy sacrum

2010-05-25 12:28:37

  Jako, że każdy chciałby być przez chwilę Martą Słomką miałam napisać tekst o Gadze. Jednak w czasie tworzenia zmieniła mi się trochę koncepcja i powstało co powstało. Pisanina leżakowała na moim dysku parę tygodni (tzn parę tekstów o Gadze innych autorów dalej) aż w końcu doczekała się publikacji. 

Jednym z ważniejszych przemian dekady lat 00s z całą pewnością było zbratanie się popu z tzw. niezalem. Tak, przyznaję, kiedy już nadszedł ten moment, że wszelkie odniesienia do ukochanego Pavementu zaczęły mnie najzwyczajniej męczyć, społeczne przyzwolenie małego polskiego półświatka skupionego wokół paru grup w serwisie Last.fm, blogów, Porcysa itd. przyjęłam z dużą ulgą. Kiedy miałam już sprzedawać pierwszą kupioną przeze mnie płytę - "Read My Lips" Sophie Ellis-Bextor, nagle okazało się, że chyba nie można mieć nic bardziej hipsterskiego w swojej płytotece. Trend "na popy" należało najlepiej łączyć z dronem pokroju Sunn O))) albo z Radiohead mathcoru tj. Converge, dobrze komponował się też w statystykach odsłuchanych utworów z sludge metalem czy choćby Junior Boys. Tak właśnie się narodziła pewna skłonność do muzycznej schizofrenii, która pozostała niektórym, w tym mnie, po dziś dzień. Należałoby tylko sięcieszyć, że mamy tak eklektyczne gusta i entuzjastycznie patrzeć w przyszłość.

Teraz mamy rok 2010 i cytując wypowiedź bodajże pana Kabaja na Konferencji Muzyka a Biznes a propos dalszych losów historii muzyki, to nie czekamy już na nowych Stonesów, Bealtesów i Zeppelinów, bo i tak nie przyjdą. Kolega siedzący koło mnie skomentował to "no tak, mamy Lady Gagę". Jako wielki obrońca jej postaci powinnam się naburmuszyć i dać mu do zrozumienia, że chyba jest nieogarniającym fenomenów postmodernistycznego popu członkiem kolektywu Furs, ale coś kazało mi tego nie robić. W głowie wręcz sobie dopowiedziałam „i czekamy na kolejną". Nie bez przyczyny.

Już od dawna zaczęła we mnie kiełkować pewna złożona idea, jak wiele innych podczas codziennej lektury serwisów plotkarskich, gdzie prawie każdego dnia spotykam się z jakimś mniej lub bardziej prawdopodobnym faktem medialnym z życia Stefani Joanne Angeliny Germanotty. Dla mnie ten cały "fame monster" to nic innego jak gąbka wchłaniająca wszystko to co kultura masowa sprzedaje nam - od najnowszej kolekcji Balmain, po musical Chicago i horrory gore. Gaga jawi mi się jako jeden wielki cut-up wszystkiego co mnie obrzydza i mierzi w popkulturze, przez to jest w jakiś sposób niezwykle interesująca. Ale co mi daje prawo uwielbiania jej bez wyrzutów sumienia - tego istnego apogeum bezguścia? Przypomina mi się świetny cytat z Pilcha, który w "Chwilami życie bywa znośne" stwierdził, że Szymborska ma prawo do uwielbiania kiczu, bo zna filozofię i pisma ojców Kościoła. A co muszę znać jako fan muzyki by pozwolić sobie na słuchanie Gagi? Znajomość kanonu muzyki popularnej pozwala mi na to czy muszę wiedzieć czym jest kontrapunkt?

Oczywiście chcę widzieć w Germanotcie coś więcej, że "Teeth" to już zapowiedź wielkiej płyty etc, co nie potrzebuje żadnego usprawiedliwiania się. Ale to by oznaczało, że zgadzam się na to, że w muzyce i popkulturze już wszystko było, a obecnie chodzi tylko o to by umieć tym żonglować, ciąć to i ładnie przyrządzać, z całym szacunkiem dla the Avalanches. Girl Talk zrobił TO z muzyką, a ona z wizerunkiem - niekończące się deja vu bazujące na znanych medialnych motywach. Jeszcze twórczość autora „Night Rippera" wydaje mi się dość przekonująca w swoich założeniach - promieniuje z niej idealizm walki o wolność praw autorskich i platoniczna miłość do muzyki pop, co sprawia, że przy każdym obcowaniu z nią moje biszkoptowe serce będzie ciepłe. Natomiast determinacja Gagi w dążeniu do sławy jest urocza w swoim zepsuciu, jak to z zepsuciem bywa, ale nie czyni jej żadnym monstre sacré, dającym wielkie przeżycia estetyczne swoim odbiorcom.

Czuję jakiś iście metafizyczny niepokój, że jeśli damy się zjeść takiej Germanotcie zupełnie zapomnimy o tym, że jeszcze tak naprawdę nic nie wiemy o muzyce - czy słuchamy jednego nowego albumu w miesiącu czy pięćdziesięciu w tygodniu to wciąż nie mamy pewności czy aby nie omija nas właśnie coś wielkiego. Ktoś może stwierdzić, że Nam Niezalom, w czasach takiego przesytu informacyjnego należy złożyć bronić i paść krzyżem przed ołtarzem mainstreamu. Istnieje też frakcja „kiedy indie było indie, a songwriting miał songwriting", „szukajmy autentyzmu", „powracajmy do korzeni". Myślę, że zarówno oglądanie rozdań MTV VMA czy kompilowanie własnego mixtape'a „The Best of Lo-Fi Ever" może dać dużo radości, ale na dłuższą metę obie te opcje nie usatysfakcjonują kogoś kto szuka w muzyce czegoś więcej niż odskoczni od pracy czy nauki. A to, że coraz trudniej znaleźć dwie podobne listy roku? Chyba czas się z tym pogodzić.

Jakkolwiek, autorka przyjmie każdą pomoc finansową, którą przeznaczy na bilet na koncert Lady Gagi.




Skomentuj

Komentarze: 4

domagalski 20 74   25/05/10, 16:22  
Trendy są ulotne. Następne pokolenie niezal-mediów nawet słowem nie wspomni o Gadze, wyśmieje Sally Shapiro, zacznie jeździć po wszystkim, co ma zwrotkę i refren, a w zamian objawi revival goa trance'u, R.I.O. i japońskiego space rocka albo czegoś w ten deseń. Grunt to zachować dystans i ufać własnym uszom.
lewar 17 103   25/05/10, 16:33  
japoński space rock zawsze w cenie.
pszemcio 0 33   26/05/10, 09:33  
>A to, że coraz trudniej znaleźć dwie podobne listy roku? Chyba czas się z tym pogodzić

właśnie paradoks polega na tym, że mimo nieograniczonej ilości źródeł informacji , listy roku większości słuchaczy są całkiem podobne
kidej 0 58   26/05/10, 12:36  
pszemcio - ale to chyba dotyczy tylko tych sluchaczy, ktorzy nie sa w stanie/nie maja czasu/nie chca trzymac w reku wiekszej liczby zrodel, niz tylko dajmy na to pitchfork i dwa-trzy blogi. To tez jest chyba efekt tego bombardowania muzyka - mniej wytrwali po prostu wybieraja to, co widac najlepiej. Za to szperacze i odkrywcy czuja sie jak RYBY W WODZIE i szaleja, tworzac listy roczne niepodobne do niczyjej innej. Pozostaje pytanie o proporcje szperaczy do nieszperaczy.
Logowanie
Zapamiętaj mnie
Bezpieczne logowanie (SSL)
Zapomniałem hasła
» zarejestruj się!