Nie jesteś zalogowany

"Przedtem dziewczyny nie istniały, a jeśli już to nie w takiej postaci, jaka zwracałaby naszą uwagę"

2011-03-05 17:46:30

Zażywając spaceru po Parku Sołackim i w duszy modląc się do Słońca o wysyp piegów na nosie, przypomniał mi się text Jacka Sobczyńskiego o piosence, która diametralnie zmieniła gust muzyczny… w moim przypadku były to po prostu gimnazjalne audycje Radia Bis no i Program Alternatywny. Pytanie brzmi jednak - co sprawiło, że zaczęłam ich słuchać…? Zapewne na tamtym etapie były to zmiany na wysokości klatki piersiowej i pod majteczkami, ale teraz  nie posądzam już hormonów o to, że ukojenia nie przynosi mi  ani “Scary Word Theory“, ani  “Emergency and I “, że nie mogę słuchać The Smiths ani “Get me” ani “Here”.

Porzuciłam więc Ernesto Piazzolę i subtelnie zaczęłam lawirować wśród beatów Dj - Quicka,  z  “Nobody” na ustach.  Tak naprawdę ujście mojego wkurwienia czekało u Wiz Khalifa. Słysząc “Ink my whole body” pomyślałam, ej, przecież flow jest w kosmos! Początek na typowego gangsta, a potem motyw syntezatora w tle, no przyznaję, ten drobny ruch sprawił, że wczuwając się w murzyńską skórę zaczęłam elastycznie wyginać biodra z “Friendly ” na języku. Rozochocona “Black and Yellow” pierwszy raz czekam na 29.03. Dalej, zaczęłam się zastanawiać, jak mogłam nigdy nie usłyszeć “Below the Heavens”.  Jezu, jak sobie pomyślę, że 4 lata temu (2.liceum), kiedy dzieło Blu&Exila wychodziło na jaw, szczerze “negowałam patriarchalną symbolikę” :P i popadłam w trans A Silver Mt. Zion, ew. Carbonsów, Indie rocka z Wysp, a jedynym odcieniem rapu dopuszczalnym w moich uszach był trip-hop, to wybucham zażenowaniem.
Jeszcze miesiąc temu jedyny tolerowany przeze mnie rap to Beastie Boys, a teraz nagle nabrałam totalnego dystansu do słów i dałam się ponieść Carren$y. Te kunsztowne produkcje muzyczne rekompensują mi totalnie wszystkie obleśne słówka, których bałam się wcześniej. Znajomi czytujący Pitchforka patrzą na mnie jak na wariatkę, ale po co słuchać Arcade Fire :P

Tak właśnie się dzieje, kiedy chce Cię się rzygać na “Blessę”, a do “Go with You” podchodzisz już z czysto muzycznym wzruszeniem w oczach.

Kończąc bardzo nieśmiałą odpowiedź na felieton Jacka S., chciałam zaznaczyć, że to wcale nie piosenki zmieniają nasze życie, a emocje/moment/okoliczności, w którym zaczynamy je DOSTRZEGAĆ. Leżą sobie jak warzywa na Rynku Jeżyckim, aż naglę idę na stragan rozpiera mnie wkurwienie i widzę coś zielono- pomarańczowego, owalnego, chyba słodkiego. o! I nie wiem, czy wynika to z tego co bohater Wierności w Stereo nazwałby dojrzałością, czy z tego co Prasqual nazywa uczuciem..

Komentarzy: 0 Nie dodano tagów

« wróć 1 czytaj dalej »
Logowanie
Zapamiętaj mnie
Bezpieczne logowanie (SSL)
Zapomniałem hasła
» zarejestruj się!
Najczęściej komentowane
brak
Ostatnie komentarze
brak