Nie jesteś zalogowany

 Oswojona Impala

2010-12-13 20:53:30

Australia to dziwny kraj. Nikomu tam nie było po drodze, jak leżał tak leży sobie na uboczu, ciśnięty gdzieś na południową półkulę. Oderwany przez połacie wody od ewolucyjnego mainstreamu, podryfował ze swoja fauną i florą w totalnie inne rewiry, generując niekiedy dość karykaturalne jednostki. Czyli bardzo, bardzo długo poważny i głęboki... środek nicości. Przewijamy taśmę.

Później kolonia karna,

przewijamy jeszcze trochę

AC/DC - no znam, Sydney 2000 - było, ale o parszywych godzinach, The Avalanches - wielbię, Architecture in Helsinki - też spoko no i Tame Impala - świeżyna!

Zwierzyna oswojona w tym roku. Piękny gatunek zdobił letnia play listę, a teraz w grudniu wraca na topy, tak a propos rocznicy śmierci Johnna Lennona. Dlaczego? Bo to niby australijska odpowiedź na The Beatles? Jeżeli tak to nie popisali się zbytnim refleksem. Może lekka zrzynka? Już bardziej. Właściwie to pewnie, że tak, ale w końcu komu jak nie artystom przystoi nakraść z prawa, czy lewa , by podrasować i przekuć motyw wedle własnego pojęcia ładu. Można nazwać to inspiracją, wpływami, „moimi ulubionymi zespołami", stylistyką , ale to tylko eufemizmy . No i co? Chwała! Chwała i czołobitne pokłony takim za to, bowiem kawałków, motywów i sampli do ponownego przetworzenia jest co nie miara, a podobno na gitarze i innych instrumentach zagrano już wszystko. Cóż , zostaje ableton i wspomniana już „kradzież".  Bywa i tak, ale lubię to. Tylko chyba nie ma jeszcze takiej grupy na fejsbuchu.

I choć Fab Four jest już pewnie zupełnie zużyta, przez całe generacje naśladowców i domorosłych lustrzanych śpiewaków, to jednak strasznie miło usłyszeć jej pogłos - jako symbolu pewnej epoki, w dzisiejszych nowych brzmieniach. A może jest to ironiczny chichot historii, że najlepsze już było i pech chciał, że i Ciebie i mnie to ominęło.  To se ne vrati, wypowiedziałby sąsiad z południa, nie bez żalu i tęsknoty w głosie. Jednak nasze Babki znowu mają rację i jedną pramądrością ciskają lamenty w kąt, bowiem czego oczy nie widziały, tego sercu wiadomo co. Także prawdziwy szlagier wszystkich porzekadeł, sprawdza się i pozwala w zdrowiu żyć i skupionym być, by nie obrócić głowy - tu i teraz - kiedy znowu będzie działo się coś dookoła.

W ten sposób rzuciłem na początek okiem, później dopiero przyłożyłem ucho do Tame Impala i ich, prawie że debiutanckiego „Innerspeaker". Mocnego i rwącego. Chociaż na dobrą sprawę, album a konkretniej jego parę momentów, chłonie się całym sobą. Nie sposób inaczej. Początek z „It's not meant to be" jest leniwy. Pierwsza faza snu, czy też co bardziej poprawne hipnagogiczne wizje, projekcje wczoraj. Nieznośna lekkość bezczynności. Świetnie tworzyć pozory, jeszcze lepiej je później rozwiewać. Stara dobra zagrywka, a ja znowu się na nią łapię.

W "Desire be desire go" odpalają lont i nie pozwalają na jakikolwiek unik. Masz 10 sekund. Acidowe wizje wybuchają prosto w twarz z siła megatony, spopielając resztki zen, z kawałka pierwszego. Gitara w tle o niebiosa bardziej hipnotajzin, niż rząd tap madl. Rozrywa i porywa - na pewno nie oszczędzaj słuchu. Nawet się nie staraj.

Chcesz więcej takiego rwania. Heroinowy głód Charliego Parkera, pewnie przybiłby piątala. Wypada z głosników „Lucidity" i znowu wpadasz tam gdzie Ringo i reszta super czwórki bywała po 250 µg Lyserg-Säure-Diethylamid. Z Impalą, możesz być tam bez jakiegokolwiek bad tripa, a flashback i tak sam sobie zafundujesz. Popis gitary i perki - znowu można by rzec. Swoją drogą w sieci odmętach grają już remixy właśnie numeru 4 z „Innerspeaker"i tylko czekać, aż w gorączce sobotniej nocy, zupełnie z nikąd spadnie na Ciebie i sobie właśnie do niego pohasasz.

http://soundcloud.com/hypetrak/tame-impala-lucidity-pilooski-remix

Drobny dryf zaliczony, ale prostuję. Przy „Solitude is a bliss" wypatrujesz już, czy to po niebie chmura się toczy, czy też diamentowa Lucy puszcza oczko. A nie, to sunie żółta, ta podwodna.

Singiel wypuszczony na dzień dobry, w ramach powitania się z przyszłą publicznością, po blisko dwóch latach przerwy od pierwszych dźwięków z pierwszej epki. Wiedzieli Panowie z Antypodów co robić, by narobić niezłego dymu i bynajmniej nie minęli się w tym punkcie z Fortuną.

Po tym kawałku, i po całym albumie, można pokusić się o bardzo kategoryczną opinię, że w tym roku lepszego rwania strun nie było i już nie będzie. W ramach stawiania kropy nad i, wysuwa się prawie już z końca płyty „Expectation", z krótkimi solówkami wciśniętymi między senne, lo-fi wokale. Nie zniżają chłopaki pułapu w żadnym kawałku. Widać należy ukuć termin „australijskiej jakości", bo przyda się konkurencja dla niemieckiej.

Inne kawałki nie tylko utrzymują wysokie plateau, ale czasem jawnie, lub mniej ostentacyjnie rozwijają lont pod kolejne tony plastiku i laski TNT. Wciśnięte między możnych tego albumu, wcale nie giną. Uzupełniają ubytki, po kolejnych bombowych odpałach, serwują konieczną rekonwalescencję dla kończyn i stawów. Buja i „Alter ego" i „Why Won't You Make Up Your Mind?", doprawia „The bold Barrow of time", pozwala złapać oddech i trzeźwy punkt odniesienia „Jeremy's storm". Ogólnie bardzo mocna i równa płyta, a to nie tak często się zdarza.  Nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń, co do kolejności, chociaż i tak każdy w ciągu, w który można wpaść już po pierwszym odsłuchu, wbije w playlistę największe ładunki jeden po drugim. Tak w ramach ogólnopolskiej akcji „budzimy się" + kofeiny 500ml. I kielecki chłód za oknem od razu mniej straszny. Polecam bo działa.

Nie ma co. Festiwalowe życzenie. Urwać przy tym kończynę, podbić oko, wybić 1, pewnie nie sztuka. Niezła sztuka wyjść cało, albo chociaż z jedną pamiątkową blizną. Dlatego szperacz mode on i czekam na lineup z Impalą i to nie w tle.

A Australia jakaś mniej dziwna, bliższa.

 

 

 

Nie dodano tagów



Skomentuj

Komentarze: 2

domagalski 20 74   13/12/10, 21:20  
No rządzą bez wątpienia. Moja płyta roku.
dawrweszte 32 57   14/12/10, 23:40  
Na młot Thora! To jest świetne!
Logowanie
Zapamiętaj mnie
Bezpieczne logowanie (SSL)
Zapomniałem hasła
» zarejestruj się!
Najczęściej komentowane