Nie jesteś zalogowany

Posty z kategorii: "underground"


9

2010-06-07 10:21:19

moje top 5 tego tygodnia:

1. Polvo - In Prism

(nie będę ukrywał że po koncercie Polvo o którym troszkę jeszcze w tym poście napiszę i nabyciu "In Prism" w oryginale był to w tygodniu mój totalny numer jeden. To nie jest najlepszy album Polvo, wie o tym każdy, ale jest chyba najbardziej przystępny. I z pewnością jako całość lepszy od "Shapes". Teraz po prawie roku od momentu kiedy pierwszy raz zapoznałem się z tym albumem zaczynam tą prostotę i spokój jakoś kupować. Jasne że prostota i spokój to nienajlepsze określenia na muzykę "polvo klasycznego", ale pamiętajmy, że to już starsi panowie. Aha, no i wreszcie wiem o co chodzi z okładką -

to co na niej widzimy to połowa literki "v" i "o", po rozłożeniu digipacku okładaka staje się częścią napisu Polvo, ładne)

2. Łona - Nic Dziwnego

(jeśli chodzi o storytelling to nie wiem czy mamy kogoś równie fajnego u nas w Polsce, bo poza nią to wiadomo, że Tom Waits, że ten Bob Dylan też fajnie opowiadał...)

3. A Hole In Silence - Live@Studio

(Teraz będzie undergound o którym usłyszałem jeszcze za nim napisał o tym "we are from poland" i zanim rzecz się nazywała jak się nazywała, jeden z muzyków grał wcześniej pod szyldem "Kaloryfers". Prawie 25 minut słuchania grupy na żywo w studiu. Wiadomo, nie jest idealnie, ale nie ma co smędzić, że nie grali pod metronom skoro i tak nie rzuca się to w uszy. Fajnie, że bawiąc się w post-rocka zżynają bardziej ze "Slinta" niż z "mogwai". Niestety kuleje produkcja, ale jak ktoś lubi słuchać bardzo bardzo bardzo obiecujących "demówek", "epek", "na żywo, ale w studiu" to powinien być do tego przyzwyczajony. No i w pierwszym utworze jest super matematyczny motyw "pod foalsów". Czekam na więcej. No i wszystko jest do ściągnięcia z ich myspace )

4. Kim Nowak - Kim Nowak

5. Pyskaty - Pysk w Pysk

(Fajna płytka i tyle. Bangery nieźle wyważone z momentami refleksyjnymi i chociaż niektóre rymy, przynośnie i inne tego typu rzeczy są troszkę za bardzo oczywiste to w otoczeniu całości nie drażnią i dobrze się do tego wraca)

Jeśli chodzi o koncert Polvo spotkałem się nie tyle z rozczarowaniem, co niedosytem.

Primo - cafe kulturalna, co to wogóle za miejsce na organizacje tego gigu? Nie sądziłem, że z moją awersją do powiększenia mógłbym kiedyś powiedzieć coś w tym stylu, ale - dlaczego do cholery nie tam?

Sekundo - nie zagrali niczego z mojej ukochanej pierwszej płytki, z późniejszych grali, ale nie te które najbardziej lubiłem.

Wiadomo, że to nie koncert życzeń, więc zamiast płakać trzeba zaakceptować taki stan rzeczy, tym bardziej, że panowie widać, że się starali i byli bardzo energetyczni. Co mnie najbardziej zdziwiło to wyraźne usuwanie się w cień pana prowadzącego - Asha Bowiego, centrum jak za starych latek okupował Steve Popson (raz prawie od niego zarobiłem gitarą basową). Niemiło było dla osób stojących przy scenie na którą, dzięki pogującym  wpieprzającym się w plecy, niemiłosiernie wbijała się w kolana. Co do muzyki - nowy perkman gra totalnie inaczej przez co hiciory poznajemy w okolicach minuty, a nie pierwszych sekund jak powinno być. Jednak gitarowej współpracy na linii Bowie - Brylawski nie da się pomylić z żadną inną, szczególnie kiedy oddają się improwizacjom. Chciałbym tylko, żeby wrócili następnym razem w miejsce chociaż trochę przystosowane do robienia w nim koncertów.

No i jeszcze supportujący Ed Wood - nie chce nic mówić, ale dla mnie koncert równie udany jak gwiazdy wieczoru. Może to kwestia tego, że Polvo to moi mistrzowie totalni, a oczekiwania wobec Eda nie były wielkie, a panowie rozpieprzyli zupełnie. I fajnie, że ktoś przytemperował debili krzyczących pomiędzy utworami nazwy zespołów które "miałyby przypominać to co gra Ed" - że lighting bolt to jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Ale Japandroids - jakie kurwa Japandroids? Pomijając przepychankę spowodowaną tym, że ktoś był z forum screenagers, a ktoś z forum porcys i wykrzykiwanie nazwy swojego ulubionego serwisu muzycznego pomiędzy koncertami to całokształt zachowania tych ludzi troszeczkę zepsuł mi odbiór koncertu numer jeden. Co gra sam Ed? Matematyczne wściekle hardcorowe pojebaństwo z nielicznymi motywami spokojniejszymi. Słucha się tego dobrze głównie dzięki temu, że przy całej nieprzystępności tej muzyki Kuba Ziółek (pomijając momenty bezlitosnego darcia japy) śpiewa całkiem melodyjnie. Tutaj możecie sprawdzić sami. Ja czekam na nadchodzące wielkimi krokami "Anal Animal". Po Tin Pan Alley (za którym stoi z resztą ten sam człowiek) będzie to zapewne następny mój kandydat do płytki roku. Aha, nie wiem jak to możliwe, że obłędny perkusista z tak popieprzonego składu mógł się przewinąć przez Kumkę... ale cóż, dilowanie rąk nie brudzi.

Poza tym dzięki za hydrozagadkową frekwencję w piąteczek i jeśli ktokolwiek z musicspota pochodzi z Lublina to zapraszam w najbliższą sobotę do Tektury. Paris Tetris jest do dupy, HHM zresztą też...

Na deser dzisiejszego najdłuższego posta świata :

 


« wróć czytaj dalej »