Nie jesteś zalogowany

 Teczka ('Czeski błąd", reż. Jan Hrebejk / ITI Cinema)

2010-09-16 15:58:57

Kolejny obraz, w którym historia kładzie się cieniem na spokój wydawałoby się zżytej rodziny. Pavel Josek, szanowany profesor psychiatrii, ma otrzymać specjalne wyróżnienie od państwa, w zamierzeniu nagradzające jego dotychczasowy dorobek, nie tylko naukowy, ale również i ten w wymiarze czysto ludzkim. Josek należał do opozycji antykomunistycznej, był jednym z sygnatariuszy Karty 77. Przygotowania do wręczenia tytułu rejestrowane są na bieżąco przez ekipę filmową, do której należy zięć Joska, Ludek. Ten jednak nie przepada za teściem, w związku z czym, kiedy w jego rękach pojawia się teczka z archiwum służb specjalnych, która stawia Pavla w diametralnie innym świetle, nie zawaha się jej użyć. Doprowadzi to do koniecznej konfrontacji z przeszłością. Smaczku dodaje fakt, że Ludek ma romans z dziennikarką, z którą pracuje.

Ten obraz zasługuje na uwagę z wielu względów. Przede wszystkim dlatego, że nie opowiada się po żadnej ze stron, tak, jakby wymagał od każdego, kto uczestniczył wtedy w życiu społecznym, miał dokonać swego własnego rachunku sumienia. Trudno bowiem jednoznacznie ustalić bilans zysków i strat konfidenckiej działalności Pavla, trudno też ustalić jej przyczyny – czy stała za nią miłość do Jany, która dziś jest jego żoną? A może chęć pozbycia się Borka, konkurenta? A rzeczony rywal, znany artysta, który został zmuszony do wyjazdu do Szwecji, pozostawiając ciężarną narzeczoną, czy w sumie teraz nie jest szczęśliwy? Czy Zachód nie dał mu więcej możliwości? Czy współpracę ze służbami bezpieczeństwa da się wytłumaczyć? Czy można ją usprawiedliwić? Te pytania pozostaną bez odpowiedzi. Bo każda z osób zaangażowanych w omawiany proces widzi go w zupełnie inny sposób. Obiektywna prawda przestała istnieć, jest tylko pamięć, dokonująca subiektywnych wyborów.

Jan Hrebejk prowadzi całą historię z powściągliwością, ale jednocześnie ze zrozumieniem, bardzo kameralnie. Warsztat wyćwiczony w działalności komediowej, gdzie reżyser przygląda się małym upadkom swoich bohaterów i towarzyszy im przy próbach powrotu na właściwą drogę, tu pozwolił na praktycznie bezstronną ocenę przeszłości. Co więcej, Hrebejk sprawnie posługuje się wprowadzoną symboliką – najpierw mamy do czynienia z trójkątem miłosnym Ludek-jego żona-dziennikarka, potem akcja filmu, zupełnie z zaskoczenia, skupia się na Pavle, Janie i Borku. Reżyser stawia między tymi konfiguracjami praktycznie znak równości: każde przewinienie w sferze emocjonalnej musi zostać ukarane. Choć: ten, który był bezpośrednią przyczyną całego zdarzenia, ten, który zwerbował lekarza, dziś jest kochanym dziadziusiem, który hucznie świętuje ze swymi bliskimi urodziny (wymowna, ironiczna ostatnia scena filmu, która pozostawia w odrętwieniu). Tymczasem, inna rodzina, na losy której wpłynął, musi ponownie nauczyć się ze sobą rozmawiać.

Największym sukcesem Czeskiego błędu jest to, że wierzymy w koncyliacyjne podejście reżysera. Nie potrzeba gwałtownych ruchów, nagłych tąpnięć, by wrócić do równowagi. Zupełnie inaczej niż w naszej, skądinąd bardzo dobrej Rysie Michała Rosy, gdzie wycieczka w przeszłość skutkowała obłędem. Paweł Mossakowski ukradł mi pointę; zazdroszczę tym Czechom, jak nie wiem co. Nawet, jeśli to zazdrość w tonie najbardziej wulgarnych słów, których wypowiedzenie przez Borka ku Pavlovi wcale nie przyniosło ulgi.

7.5/10




Skomentuj

Komentarze: 0

Nie dodano komentarzy.