Nie jesteś zalogowany

Posty z kategorii: "Weir"


Jesteśmy zespołem trochę autystycznym, czyli Indigo Tree w Lublinie

2010-06-02 17:47:39

W niedzielę nagle zachciało mi się wybrać na koncert. Nie byłoby w tym jeszcze nic szczególnego, ponieważ cierpię na głód koncertowy, należy sobie jednak wyraźnie powiedzieć, że zespół był polski! A z muzyką polską to ja jestem na bakier, bo po angielsku nie śpiewają. Ale nic, zespół nazywał się Indigo Tree i mieli po Bożemu, czyli in English, tak więc postanowiłam zaryzykować. 

Pasmo zaskoczeń. Siedziałam jakieś siedem kroków od sceny. Dwa dni przed koncertem zapoznałam się z jedyną płytą Indigo, Lullabies of Love and Death, i miałam całkiem konkretny obraz tego, co chciałabym zobaczyć:

Ciekawe, czy członkowie zespołu będą tacy, jak ich sobie wyobrażam, czyli skromni, rozmawiający z publicznością, o nieśmiałych uśmiechach, trochę grający dla nas, ale głównie dla siebie.

Wykrakałam, chociaż grali w sumie dla publiczności, nawet jeśli była ona dość nieliczna i robiła dużo zdjęć z fleszem. Poczułam wielką sympatię do panów, którzy sami o sobie powiedzieli, że są starzy i wstydliwi oraz że koncert będzie się składał z kawałków starych i nowych, żeby wyszedł z tego taki box i nie musieli promować swojej nadchodzącej płyty i jeździć na koncerty. Tym bardziej watch out, jeśli byliście na jakimś koncercie grupy, był to pewnie jeden z ostatnich.

Muzycznie... nie wiem, w mózgu migała mi ciągle myśl shoegaze na ograniczonej przestrzeni. I w porządku, i dobrze. Lubię minimalistyczne piosenki. Umysł mruczał co jakiś czas, że Japandroids, ale to byłoby uproszczenie. Indigo ani nie ta grupa wiekowa, ani nie to tekstowo, a ich ściana dźwięku, jeśli można o tym mówić w małej salce, gdzie brakowało nawet podwyższenia, a ja siedziałam koło pana z kablami, była bardziej sztuką dla sztuki niż podkreśleniem ogromnych emocji. Żadnego szalonego walenia w perkusję (wyrzuciliśmy już perkusistę), zabijania wyjącej gitary, raczej mruganie do publiczności, która usiłowała się wczuć w robione siedem kroków od niej przesterowywanie.

Godzina dwadzieścia niewymuszonego uroku, a psychofaństwo spełniłam, otrzymując playlistę z rąk eks pana z Pustek. To się nazywa wiosna!


« wróć czytaj dalej »
Logowanie
Zapamiętaj mnie
Bezpieczne logowanie (SSL)
Zapomniałem hasła
» zarejestruj się!