Moje noise'owe początki odcinek chujwiejaki
2012-05-30 15:33:17
Białystok nie jest wspaniałym miejscem. Ciężko tu - będąc lewakiem (a nie jestem wszak) - przetrwać - przeżyć. Niby wojewódzkie, ale nieustannie prowincjonalne. Słaby uniwerek, słaby dyskurs. Na każdy chyba temat. Słaby poziom edukacji muzycznej. Bo albo lokalne disco polo, albo... no właśnie? Co?
Tymczasem - pracując na orienta, że coś tam Wam kiedyś podrzucę - terminowałem w NODE. U Andzreja czyli. Ktoś może ten sklep pamiętać. I skoro pamięta - żółwik. U Andrzeja - którego czasem zastępowałem pośród półek - nie istniała Christina Aguillera. Istniał za to sześciopłtowy pack Erica Dolphy. U Andrzeja kupiłem używane płyty The Legendary Pink Dots, czy c93. Za podłą cenę. Lepiej! Andrzej był (jest) miłym człowiekiem. Dawał mi - no wziąszy pod uwagę, że coś tam kupiłem czasem - jakieś płyty skopiować. No, zobaczcie... Dylana i Planta tak poznałem. Grubo.
Chłopak z prowincji się rozwijał. Bo mógł. W epoce internetu pewnie łatwiej. Ale czy? Bo nie taniej? Bo może odkrycie mniej cieszy? Kiedy zakładałem tego bloga - na innej platformie, lata temu, miałem nadzieję jechać z dziwnym koksem. Teraz każdy z czymś takim jedzie. Więc po co? Bo jestem "dziennikarzem muzycznym"? Bo ktoś mi płaci za opinie? Nie. Nie wiem więcej od Was. Może mam parę chwytów, żeby krótki tekst czytało się lepiej/gorzej, ale tyle. Blogosfero, oddaj moje sto milionów. Szefie, daj mi 10% podwyżki.
A w ramach sentymentu... Najbardziej pojechana rzecz, która stała u Andrzeja na półce. Do dziś kłóciliśmy się, czy to rampa, czy to wiadro. Rampa jednak. Miłego dnia.
Aaaaaa. Andrzej to ten z basem, w bardzo złym lansie. Ale złoty człowiek. Złoty
P. Children - 1992 - Documentation 1987-1992
P.S. Skoro już ktoś pochwalił wokalistę (i to celnie, bo Adam faktycznie zasłuchiwał się onegdaj w Pattona wszelkich projektach), to macie tu 2 próbki tego, co robi teraz w ramach Red Emprez. I w przeciwieństwie do pierwszych dwóch płyt RE, NIE JEST TO DEPESZADA. Nic a nic.
Skomentuj