Ojejku, ojejku, kolejne falowe objawienie (14 stycznia 2009)
2010-05-12 20:12:05
Znacie Wima Wendersa? Taki superultranudny reżyser. On zrobił film, co się zwał Tokyo-Ga. Że taki paradokument co on tam oddaje hołd Yasujiro Ozu. Ogólnie taka sobie rozkminka. Ale muzę do tegoż filmu robił zespół Dick Tracy zwący. I tu już jest lepiej, bo dziś odbyłem pierwsze z owym, szeroko pojęte zetknięcie i sprawa wygląda całkiem cymes. Zimnofalowo (przypominam - Siekiera to nie zimna fala, The Cure to nie zimna fala - zimna fala to francuska muzyka elektroniczna oparta na klimatach postpunkowych, tworzona w latach 1978-83. Ruth, Kas Product, Norma Loy i tym podobne - jak kto ma ochote się zapoznać, zapraszam TU), smutno, straszno, falowo, a i track w klimacie ścieżki z Blade Runnera się trafi. Ogólnie dobrze jest moim zdaniem. Kapela założona przez niejakiego Laurenta Petitganda - jak kto mocno wkręcony w różne podziemne francuskie ściemy, ten wie kto zacz. Pieprzyć więcej nie będę, bo te dźwięki się w zupełności same bronią. Trochę jakby wziąć Tuxedomoon, zabrać im połowę instrumentów i nastraszyć tak, żeby się zsikali, a potem puścić do wyludnionego miasta. Ok, przegiąłem z porównaniem. Jak kto ma lepsze, to poproszę. Indżoj.
Dick Tracy - Je Veaux Noir La Mer
Skomentuj