Nie jesteś zalogowany

 Pióra, cekiny, iksy i wymalowane dzieci, czyli show IAMX

2010-06-20 18:00:23

Łódź walczy o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. No i zaproszenie takiej gwiazdy jak IAMX ma zwiększyć szanse. Pozdro... Koncert odbył sie w ramach festiwalu (?!) Przestrzeń Muzyki. Trudno nazwać to festiwalem. Bardziej event podchodził pod festyn, a i to za dużo powiedziane biorąc pod uwagę pozim organizacji, czyli zerowy.

Cały fest rozpoczął sie konkursem młodych kapel, z kórych dla mnie tylko Time To Express zasługiwało na wyróżnienie... Fanatystczne, świeże, gitarowe granie zaciągające z lekka melancholią. A do tego fajne teksty. Ekspresja jednym słowem! A że wygrało Sen Zu... Cóż. Potem meksymalnie skrócone koncerty The Wasching Machine, Bruno Schulza, L. Stadt i CKOD. Poza Bruno Schulz wszyscy zagrali bardzo spoko. Tylko ten łysy wokalista jakoś mnie nie przekonał.

A co do IAMX... Krzysztofa Narożnika nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Jak to zwykle bywa na jego koncertach, wśród publiki nie zabrakło nastolatek z barwnym make up'em, iksem na policzku czy innymi charakterystycznymi znakami, na czele z ciuchami rodem z sex shopu. No ale to juz rutyna.

9986.4.jpg fot z mmlodz.pl

Choć sam Chris wyglądał bardzo skromnie, bo ani specjalnego make up'u (ograniczył się jedynie do eyelinera), ani piór, masek, cylindra itd., to sam koncert bardzo pozytywnie. Janine nadrobiła wyglądem. IAMX od dawna uznaję za mistrzów synth popu i wszelkiego rodzaju electro i choć już z nich wyrosłam, to nadal muzyka bardzo mnie jara i zawsze miło zobaczyć ich na żywo. Zawsze ujmowało mnie połączenie electro podkładu z bębnem i jakimiś dziwnymi gitarkami. ENERGIA! Moze wymieniony skład się spisuje? Na perkusji znalazł się Jon zastępujący Tom'a Marsh'a, a na basie Alberto. Nazwisk obu panów nikt nie zna :)

Jeśli chodzi o atrakcyjność koncertu to zdecydowanie przegrywa w zestawieniu z krakowskim w Rotundzie. Na scenie mało się działo jak na nich. Corner był troche znudzony i ograniczył sie jedynie do sexy spojrzeń w strone rozorgazmowanych dziewcząt. Nie przebierał sie 3 razy, jak to zwykle bywa, nie miał zbyt dobrego kontaktu z publiką. Spowodowanie to było pewnie gigantyczną odległością barierek od sceny, która w klubach sie nie zdarza. Set bardzo standardowy i krótszy w porównaniu z poprzednim. Utwóry w większości z nowej płyty. Zabrakło "Your joy is my low" na które czekam już dłuuugo. Podobnie z "This will make you love again" i "I like pretending". Generalnie odniosłam wrażenie, że nie chciało im się za bardzo za grać. Jedno trzeba jednak przynać: jak na plener to publika bawiła się świetnie, było całkiem kulturalnie i ja osobiście bawiłam sie dużo lepiej niż na koncercie klubowym.

Na dziś to tyle.

Nie dodano tagów



Skomentuj

Komentarze: 2

Parus 5 12   22/06/10, 14:10  
No, a ja pod nosem miałam ich koncert i znowu mnie nie było. Biję się w pierś i żałuję :(
cisza 7 35   22/06/10, 18:43  
Ich trzeba zobaczyć przy każdej nadarzającej się okazji :)