Nie jesteś zalogowany

 The Tallest Man on Earth - The Wild Hunt

2010-05-30 21:21:45

Dwa lata temu jeszcze mi się chciało – i niech dobre chęci i zapał (pierwszy rok pisania dla Screenagers.pl) tłumaczą moją płomienną przesadę (doszukiwanie się „Bożej iskry” czy bezpośredniego powinowactwa z Dylanem) i  próby przypisania mikroskopijnego Szweda kryjącego się za tym bombastycznym szyldem do peletonu postrzelonych neo-folkowców. Zmarnowany czas? I tak – I mean, Teagan Presley reviews pornos whilst masturbating – i nie. Był to w końcu okres intensywnego obcowania z albumem co najmniej dobrym, którego naczelną (acz podkreślaną przeze mnie nieco mimochodem) wartością był klimat intymnego tête-à-tête z artystą obdarzonym niezwykłą mocą – wciągania słuchacza w sugestywnie kreowany świat fantastycznych, nieco ogniskowych (bo „chłopak z gitarą…”) opowiastek, a momentami naprawdę intrygujących przypowieści (moje ulubione „Pistol Dreams” i „The Gardner”, pokręcone „This Wind”, skorodowane „The Blizzard’s Never Seen the Desert Sand”).

Ale tak jak przy ocenie „Shallow Grave” łatwo – mi, ale czy tylko mi? – było zawierzyć emocjom, tak trudno mi z „The Wild Hunt” zbudować równie mocną więź. Może to kwestia zmęczenia – ci, którzy powiedzą wypalenia nie będą się wcale mylić; może przykra konsekwencja nieumiarkowania w słuchaniu (plan powrotu do zdrowia ściągnąłem od Toma Ewinga); a może wina samej muzyki, która częściej niż emocje budzi zwykły – techniczny, rzemieślniczy – podziw?

Może – i nie jest to wcale ostatnia, wyczerpująca wachlarz tychże, możliwość – naczytałem się pierdół i ponownie popadam w grzech przesady wyskakując z bufonadą pytań: czy kolo nie zgrywał się choć trochę przyjmując na debiucie pozę magicznego niczym tolkienowski Tom Bombadil olbrzyma? czy nie ta właśnie kompleksowa, bo obejmująca również komunikaty kierowane do fanów poprzez konto na Myspace, stylizacja była bezpardonową, choć intrygującą pułapką? Nie jesteśmy – przykra większość – obdarzeni technicznym aparatem pojęciowym niezbędnym do muzycznej analizy, desperacko więc potrzebujemy gruntu – kontekst, koncept – na którym możemy zbudować pomost między nami a artystą i jego dziełem. Jeżeli muzyka „wymyka” się naszej percepcji – a z różnych powodów zależy nam na „połączeniu” – możemy próbować zagęścić niewyraźny grunt. O ironio, w przypadku „The Wild Hunt” nie ma to żadnego sensu – wszystkie atuty albumu zostały wyłożone przed słuchaczem (1), album jest po prostu zbiorem utworów (2), a gatunkowy mianownik muzyki została świadomie zatarty (3).

(1) Przyjemnie klasyczny – biorąc pod uwagę skromne instrumentarium – songwriting, będący imponującym przeglądem poszerzonego nieco (pianino w zamykającym album „Kids on the Run”) warsztatu muzyka. Matsson potrafi przy pomocy wysłużonego akustyka oddać każdy rodzaj emocji – młodzieńcza buta w singlowym „Kings of Spain” (dodatkowe punkty za puszczanie oka w kierunku Dylana), krzepiące pociesznie w „Troubles Will Be Gone”, kwestionujące trzeźwość osądu „You’re Going Back” (czy ja słyszę Wham! w tym skocznym riffie?)! No i ten wokal – nie-biorący-jeńców, przejmujący, naznaczoną rdzawą chrypką.

(2) Brak – jak to miało miejsce w przypadku debiutu – spajającego całość motywu (postać magicznego olbrzyma), podmiot liryczny to częściej zabawiający (2a) nas, mrocznie ezopowy bard.
(2a) Przy okazji niedawnego, niezwykłego – niespodziewany awans do top5 około-folkowych koncertów – występu Sama Amidona w stołecznym Powiększeniu zreflektowałem się jak bardzo rozrywkowy charakter miał folk „u zarania dziejów”. Protest-songi owszem – formuła nie mogła być lepsza, wszak chodziło o przekaz, ale to też była raptem adaptacja rozpolitykowanego pokolenia – ale przede wszystkim spontaniczna zabawa muzyką, chwila wytchnienia dla styranych – bardziej wtedy niż teraz – życiem słuchaczy. Fantazyjna pożywka dla znudzonych pracą fizyczną umysłów – zwróćcie uwagę jak bardzo plotkarskie w kwestii doboru bohaterów i zdarzeń są wskrzeszane przez Amidona utwory.

(3) I don’t consider myself a folk singer zarzeka się artysta w wywiadzie dla drownedinsound.com podkreślając historyczny (3a) koniec – niczym u  Fukuyamy z tym jego końcem historii – gatunkowych szufladek, do których próbuje się przypisać jego twórczość.
(3a) W podobny sposób boksowałem się z tematem przy okazji recenzji „All Is Well” Sama Amidona. Przypadek?

Cały czas próbuję nie powiedzieć JAKA to płyta, ale jednego jestem pewien – równie dobra jak poprzednia opatrzona szyldem The Tallest Man on Earth. Inna – już się zamykam! – odważniejsza, którą należy odczytywać nie tyle jako próbę wypracowania własnego, wolnego od krzywdzących „sentymentów za” (w tym za klimatem debiutu) stylu, ale jako tego procesu przypieczętowanie. Matsson jest artystką w pełni charakterystycznym – nie sposób pomylić go z innym brodatym bardem. Potraktujcie więc moje czepialstwo raczej jako próbę uczłowieczenia artysty, który wciąż wydaje mi się zaginionym w czasie odszczepieńcem niż człowiekiem z krwi i kości.




Skomentuj

Komentarze: 15

Mad_Dog_Helmer 20 90   30/05/10, 21:58  
Jestem fanem Tallest Man'a. Ale niezbyt rozumiem co ty piszesz i co tu robi słowo neofolk.

Płytę polecam. Nie słucham raczej "wesołej muzyki" , tym bardziej nie tańczę ale jak słyszę King of Spain to dostaje głupawki i wykonuje dziwne ruchy.
iammacio 76 381   30/05/10, 22:03  
@co ty piszesz

różne takie: wrażenia, skojarzenia i refleksje.

@neofolk

tu nie robi nic. przy debiucie jakoś mia tak pasował do fali młodych odświeżających folkowe granie. teraz mniej.



Mad_Dog_Helmer 20 90   30/05/10, 22:05  
"tu nie robi nic. przy debiucie jakoś mia tak pasował do fali młodych odświeżających folkowe granie. teraz mniej. "

dalej nie rozumiem co neofolk ma do "młodych odświeżających folkowe granie."...
iammacio 76 381   30/05/10, 22:17  
taki skrót myślowy, szufladka z gatunku "z dupy". a trochę, "czasowe" rozroznienie Nowego i Starego.
Zly_Dotyk 152 242   30/05/10, 22:29  
Stig Helmer, purysta... Helmer hater dansker! :)

Mad_Dog_Helmer 20 90   30/05/10, 22:29  
No neofolk to , może nie do konca zdefiniowany gatunek, bardziej nurt z pewnymi cechami(atmosfera). Zdarza się niektórym spoza 'nurtu' wkracza na ten teren (Woven Hand "Mosaic" czy Ostatnie EP Agallocha) ale nie ma nic wspólnego z tym o czym piszesz.

W tym przypadku to słowo to straszne nadużycie.Tymbardziej że już samo "folk" jest dośc nagiętą definicją. Ogólnie z tekstu bardzo mało zrozumiałem(acz jestem po paru piwach) a jestem dośc mocno w folku(badaniu amerykanskiego early folku i country ) i songwraiterstwie.
Mad_Dog_Helmer 20 90   30/05/10, 22:31  
już samo folk dośc często naginana definicja*

(ramy definicji)

ps. pisanie takich bzdur wprowadza jeszcze większy zamęt...
Mad_Dog_Helmer 20 90   30/05/10, 22:32  
"Stig Helmer, purysta... "

E tam. Widocznie gupi jestem i nie rozumiem co kolega ma na myśli...
Zly_Dotyk 152 242   30/05/10, 22:50  
Nie no. Autor posta pomylil neofolk z freak folkiem i tyle.
iammacio 76 381   30/05/10, 22:54  
@ neo/ -folk

ale co mi tam gatunkowe dywagacje - przy "Shallow Grave" wydawało mi się to jeszcze ważne (chodziło o chęć wpisania Tallest Mana w wzbierający na sile nurt). teraz w ogóle. w tym wywiadzie dla DIS kolo rozwija myśl o odcinaniu się od szufladki folk. i w recenzji próbowałem o ten klimat - "zwątpienia" w gatunkową czystość tego co postrzegamy jako folk - zahaczyć(przy recce "All Is Well" Sama Amidona rozwinąłem myśl bardziej i zalecam sięgnąć). nie zamierzam się sprzeczać o definicje bo folkiem mimo wszystko interesuje sie "z doskoku", ale intuciyjnie siegam po termin neofolk dla podkreslenia odmiennosci od "encyklopedycznego" folku.

@freak folk

no nie pomyliłem.
Zly_Dotyk 152 242   30/05/10, 22:55  
Się mi też przypomniała opcja z future popem co to niby weszla w okolicach tego przedostatniego ladytrona, podczas gdy terminem szermowali juz od lat panowie z fatalnego suicide commando...

No terminy ogolnei sa po chuju
Zly_Dotyk 152 242   30/05/10, 22:56  
Nie no... Neofolkiem zwykle zwie sie jakies DI6 itp. Wiesz, totalnie naziolskie zle granie ;)
Mad_Dog_Helmer 20 90   30/05/10, 23:02  
Pisałem o Samie 8 lipca 2009 w ordżinalnym arkham( a znam go dużo dłużej).Ja nie zamierzam się z tobą sprzecza co definicje. Ja ci mówię że piszesz bzdury.
Mad_Dog_Helmer 20 90   30/05/10, 23:04  
Neofolk to nazwa która przywarła do dla apokaliptycznego folku (wymienne są właściwie , ale racze używa się 'neofolk').
iammacio 76 381   30/05/10, 23:08  
@Ja ci mówię że piszesz bzdury.

"i stand corrected"