Nie jesteś zalogowany

Posty z kategorii: "irakijczyk - bo się pomyliłem i wpisałem irańczyk - ale chyba mogę po północy być zmęczony "


Zorna, czyli o flecie (3 lipca 2008)

2010-04-23 00:29:49

Nie, to nie jest sugestia, że John Zorn jest fletem, bynajmniej. Tym razem rozchodzi się o Kurdów. A właściwie poniekąd i o nich i o dwie główne grupy ich oprawców, czyli Irakijczyków i Turków, bo i ci używają diabelskiej piszczałki zwanej zorną. Wiadomo - stare tureckie przysłowie mówi dobry Kurd, to martwy Kurd, a i w polskim znajdziemy odniesienia do tego ludu, jak w tradycyjnym kurpiowskim zawołaniu weselnym: truj Kurda sarinem, czy w śląskiej potrawie o nazwie krupniok, którą to nazwę na polski przekłada się jako: jeśli kaszanka ma być dobra, to użyj jelita nie ze świni, ale z Kurda. Ach, te zawiłości językowe... Na zdjęciu widzimy tradycyjny śląski krupniok z kurdyjskiego jelita:

kaszanka9oy.jpg

Tak, czy inaczej, Pan na zdjęciu poniżej nie jest dawcą jelita na krupnioka, a to wskutek tego, że wysilając swój kurdyjski intelekt (a że wysilał to widać po prześwitach we włosach), uciekł do Izraela. Rachunek tak prosty, jak prawdziwy mówi nam natomiast: o ile Żydów nienawidzi się na bliskim wschodzie równie mocno, co Kurdów, to Kurda łatwiej zabić. Pan na zdjęciu poprzez ów manewr z przeprowadzką uciekł więc powiedzmy... statystyce. Na imię ma Zadik (zadik, cadyk - część kamuflażu niechybnie) Zecharia, pochodzi z małej wioski w Kurdystanie i jak sam mówi, całe swoje życie poświęcił wspaniałemu instrumentowi jakim jest zorna. Nie wiem, czy to chwalebne, żeby cały swój czas na tym łez padole dedykować trzymaniu w buzi jakiejś pały, ale zakładam, że gdyby nie to, mógłby podjąć się działalności bardziej złowieszczej, jak gwałcenie dzieci, czy bycie Jarosławem Kaczyńskim.

sotr-dvd-001.jpg

Ok, teraz coś o płycie. Kurdyjskie melodie, dla których zorna jest tym, czym dudy dla Szkocji, a kobza dla Ukrainy, dzielą się na dwie grupy: shechni, czyli melodie smutne, sentymentalne, takie poniekąd nasze ballady, serwowane na imprezach w formie biforu, kiedy Kurdowie siedzą przy stole i tęsknią za swym krajem (tak, okazuje się, że tęsknią za nim nawet jeśli go nie opuścili - taki paradoks, czy jak zwykłem mawiać, rozkminka dzikich ludzi), oraz typowo bałnsowe chopie. Zasada jest taka, że nie ma muzy do bałnsu bez dobrego beatu, więc w chopie słyszymy zawsze błyskotliwą sekcję rytmiczną w postaci bębna dola. Do tego Zadik rzadko nabiera powietrze, więc mamy na płycie de facto godzinę twardego drone'a na arabskich harmoniach i napierdalający jednostajnie bęben. Trochę to pachnie wczesnym Muslimgauze, ale Brynn wszak nagrywał muzę z terenu, więc pewnie nie dziwota. Jak dla mnie bomba. Ale i tak, jeśli zobaczycie Kurda na ulicy to go zabijcie. Indżoj.


« wróć czytaj dalej »