Nie jesteś zalogowany

 Dan Le Sac vs Scroobius Pip

2010-04-07 10:39:39

Moje pierwsze starcie z duetem Dan Le Sac vs Scroobius Pip odbyło się dokładnie dwa lata temu. Zachęcony pozytywną opinią Marcelego Szpaka (bierz i módl się do tego!) włączyłem tubkę z „The Beat That My Hart Skipped”. Uśmiechnąłem się widząc rapującego typa z chasydzką brodą. Wówczas zlekceważyłem przeciwnika, opuściłem gardę i spokojnie kiwając sobie głową pozwoliłem wyprowadzić pierwszy cios. I ten nastąpił – liryki brodatego wybiły mi zęby, a biegające na prostych motorycznych bitach podkłady Dana Le Saca sprawiły, że niewinne kiwanie łepetyną skończyło się naderwanym kręgosłupem. Na obronę było już za późno – przy ostatnich dźwiękach płyty „Angles” leżałem na deskach i zbierałem w sobie ostatki sił, żeby nacisnąć REPEAT.

Dan Le Sac i Scroobius rozpoczęli wówczas triumfalny pochód przez plejery i last.fmy wszystkich znajomych. Nikt nie stawiał oporu. Mocno się zdziwiłem, kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze recenzje albumu. Okazało się, że angielskie duo budzi zupełnie skrajne odczucia – albo zachwyt taki jak mój, albo… no cóż może zacytuję fragment recenzji "Thou Shalt Always Kill", która wyszła spod palców Pawła Nowotarskiego dla Porcys:
(...)perspektywa pisania o tym utworze wydała mi się pomysłem zgoła wulgarnym. Równie dobrze mógłbym podbiec do dziecka z downem, krzyknąć mu prosto w twarz "jesteś debilem, HA HA HA!" wyrwać mu z ręki watę cukrową i wykonywać nią niecenzuralne gesty
/bardzo cenię teksty Nowotarskiego, nie ogarniam jednak tak niskiej oceny/

Trochę się oburzyłem, szczególnie, że w moim uniwersum Dan Le Sac i Scroobius Pip zdążyli niepostrzeżenie wyjąć tron spod tyłka Mike’owi Skinnerowi, który zresztą jakby na potwierdzenie tego parę miesięcy później strzelił sobie w stopę kiepskim LP„Everything Is Borrowed. Dla mnie „Angles” była hip hopową płytą roku 2008. Schowajcie te widły, zgaście pochodnie. Nie jestem z tych heretyków pieprzących głupoty o „inteligentnym hip hopie”. Dajcie spokój z tym stosem - otwórzcie kajeciki i zapiszcie temat lekcji: IRONIA. Bo jeżeli uważacie debiut Dana i Scroobiusa za gniota, to musieliście być chorzy na świnkę, gdy pani tłumaczyła co to jest. Nie wiem jak można zupełnie serio podchodzić to tekstu "Thou Shalt Always Kill". Nie rozumiem jak można oburzać się na sampel z Radiohead w „Letter From God To Man”, nie pojmuję dlaczego tępi się Dana Le Saca za podwalenie bitu „Fixed” od Dizzee Rascala. Nie kumam jak można wystawić takiej płycie ocenę 1/10.

Po roku od premiery „Angles” jasne było, że nie jest to krótka fascynacja – przycisk REPEAT nadal wciskałem bardzo chętnie. Tym bardziej, że dzięki sprawnemu lobbingowi na Festiwalu Tauron Nowa Muzyka 2009 wystąpić mieli sprawcy całego zamieszania. No i wystąpili. Ich koncert miał miejsce pierwszego dnia festynu i po nim było już właściwie po zawodach – Dan Le Sac i Scroobius Pip pozamiatali, wygrali złote kalesony i order z ziemniaka. Okazało się, że na żywo są jeszcze lepsi.

Nie wiem na co bardziej czekałem tej wiosny – na „The Logic Of Chance”, drugi album Le Saca i Scroobiusa, czy na ich występ w warszawskim Powiększeniu. Co do tego, że zapowiedziany na 11 kwietnia koncert będzie manifestem potęgi duetu nie mam żadnych wątpliwości. Wydana pod koniec marca płyta nadal mieli się w mojej plejerce. O tym, czy i tym razem stanę po stronie zachwyconych dokonaniami brodatego rycerza i jego giermka od bitu, czy jednak dołączę do frakcji krytyków jeszcze nie zdecydowałem.

Nie dodano tagów



Skomentuj

Komentarze: 1

proserek 27 107   12/06/10, 00:46  
trochę zły timing, ale cóż, pozwolę sobie na komentarz ;)

Po pierwsze - ja porcysa szacunkiem żadnym nie darzę, uważam, że ich recenzenci przed napisaniem własnej recki czytają 10 razy te na pitchforku, by dokonać jej kreatywnego tłumaczenia na język polski.
żałuję, że koncert został odwołany; płyta jest zdecydowanie na plus, bardziej synkretyczna i w gruncie rzeczy, żeby napisać coś więcej na jej temat, musiałabym posłuchać jej po raz pierwszy od miesiąca :D