Kolęda inaczej
2010-12-23 13:31:35
O choinka! Koniec roku to zawsze własnie ona na każdym rogu i nieunikniony napływ podsumowań, zestawień, rankingów etc. Łapię się na to i ja, jednak gorące-całoroczne leży skulone w kłębek w kącie, a między uszami hasa inny koncept, chyba bardziej praktyczny i przydatny - Kolęda inaczej. W końcu ile można, a w tym czasie bardzo łatwo o poważne i skrajne objawy przejedzenia. Zdowie najważniejsze a, że pod ręką zawsze są albumy, które jakość szczególnie dobrze smakują zimą w okolicy świąt... to czemu nie? Rodzina się przecież nie obrazi, znajomi się tylko ucieszą, a ja uniknę efektu „the final countdown", gdzie po dwóch nutkach song leci już z wewnętrznego playera do końca dnia. Gwałtem się wdziera, także uprasza się o wyłączanie radioodbiorników!
The Knife - Silent shout & Deep cuts
Dla zmęczonych Cichą nocą album z bramki pierwszej. Album drugi na stopienie wszelkich lodów. Pisać więcej nie wypada, bo chyba napisano już na ich temat wszystko, ale chyba nie to, że sprawdziłyby się mega w trakcie świąt.
Luke - Guaratiba
Bo trochę lekkiego bujania inspirowanego Ameryką Łacińską nie zaszkodzi, choć chyba jedyne co nas z nią łączy to Świebodzin. Świetny przyczynek do świątecznej bezczynności i wyłączenia.
The Avalanches - Since I left you
Dla mnie wystarczy numer pierwszy, a reszta już do uszu ciśnie się siłą rozpędu. Lawina dźwięków, koncepcji , motywów. Przesłodzone, jednak nie bardziej niż kolejne świąteczne czułości, nawet całkiem kiczowate ale i tak chwyta.
Pantha du Prince - Black Noise
Na potrzeby nowej świeckiej tradycji. Dla tych co po pasterce, do domów nie zmierzają, w kapcie nie wbijają, albo zupełnie inną świątynię za cel obierają. Ale też i dla tych co to lubią dzwonki, bo ten album to szczytowe osiągniecie tego instrumentu. No i jak świetnie sprawdza się na mrozie.
Oczywiście nikomu z powyżej wymienionych, nie życzę finiszu na płytach z cyklu „The Best Christmas... Ever!", ale na dobrą sprawę im to nie grozi. Wystarczy posłuchać.
Skomentuj