przejdź do bloga

Moje komentarze

25.11.2010
flora: dobra, to może ja spróbuję z innej flanki: nie bronię hipotetycznemu słuchaczowi fakultetu literatury rosyjskiej uwielbiania mistrza i małgorzaty czy wiśniowego sadu, ale dobrze byłoby, gdyby oprócz kanonu sięgał po suworowa czy akunina zamiast obudowywać się kokonem modnych i lubianych w jego środowisku pisarzy, pokrzykując ekstatycznie, że "to najlepsze książki świata! doznałem! nie ma już literatury po czechowie!". poszerzanie horyzontów wyrabia indywidualne, krytyczne oglądy.

proserek słusznie zauważyła, że dziś nie zamykamy się w jednym gatunku, czerpiąc z praktycznie każdego. często z braku czasu tylko kanoniczne dla danego genre tytuły. ja osobiście zajarawszy się daną rzeczą staram się zgłębić jej korzenie od podstaw. miałem tak z dubstepem, wychodząc od pierwszych części "dubstep allstars", miałem z minimalem, począwszy od hawtina. co więcej, im głębiej się grzebie, tym większa szansa na znalezienie materiału, który we własnym odczuciu jest w stanie przebić kanon. na przykład microhouse'owa płyta "a love moderne" bardzo mało znanego unaia spokojnie może mierzyć się z najlepszymi momentami luomo. dlatego jestem przeciwny zamykaniu się w małej, ale różnorodnej płytoteczce.

casus zbieżności gustów porcysa - ha, na ten temat bardzo fajną dyskusję stoczyli na facebooku krzysiek michalak i łukasz lubiatowski. nie uczestniczę w działaniach ani porcysa, ani screenagers, ale jeśli miałbym pobawić się w historyka z wyobraźnią: przed powstaniem obu portali były sobie grupy ludzi, którzy poznali się przez sympatię do tych samych gatunków muzyki, płyt czy kapel. potem założyli dwa serwisy i przez blisko dekadę starali się ogarniać rzeczy spoza swojego prywatnego kanonu. kiedy przyszło do podsumowania dekady, uwzględniono summę ich dziesięcioletnich zainteresowań, mając jednak poczucie, że całość została zbudowana na pewnym, mocnym i silnie zbieżnym dla całości fundamencie. dlatego pierwsze dychy dość mocno się pokrywają. proszę zauważyć, że młodsi stażem writerzy potrafią olać ten niepisany "kanon" przysłowiowym ciepłym moczem i zagłosować na zupełnie co innego - tu oczywiście przykład legendarnego top 100 magdy janickiej z porcysa.
25.11.2010
flora: to, że młodzi słuchacze zamykają się w pitchforkowym getcie od biedy można zaakceptować, oczywiście, jeśli akceptujemy zamykanie się w jakimkolwiek getcie. ale trudno. to, że ktoś polecił komuś dana płytę - zrozumiałe, poza tym nigdzie nie zanegowałem tej kolei rzeczy, używając słów "jego" płyta, hej, w dobie 2.0 zjawisko "czyjegoś" zespołu jest naprawdę na wymarciu.

ale naprawdę coraz bardziej zastanawiam się nad istotą czystej przyjemności z słuchania muzyki, nie obudowanej tymi wszystkimi skroblami, miejscami w statystykach, wystawianiem gwiazdek na RYM. nie kumam myślenia "0.0 - 10.0" jako jedynego kryterium oceniania muzyki. ktoś ostatnio napisał na porcysie, że nie widzi płyt, którym miałby dać 9.0. kurwa, o co chodzi? akademickie dyskusje, czy płycie x należy się 8 czy 9 gwiazdek zastąpiły czystą radość z słuchania. absolutnie nie czepiam się samych recenzentów, po prostu odbiorcom ich tekstów zbyt łatwo przychodzi wkręcanie się w tygiel gwiazdek, punkcików, miejsc na listach i czego tam jeszcze bez zdrowego dystansu do muzyki, recenzji i kosmosu.

stąd mam wrażenie niezdrowej tendencji, jeśli piętnastu kolegów oceniło dany krążek na rym na 5, mnie nie wypada dać 3 (choć w gruncie rzeczy ta płyta wcale nie musi mi się podobać). to w tym a nie w poznawaniu tej samej muzyki widzę błąd. nie przyznaję sobie prawa do oceny oceniających, nie jestem szamanem, który umie nieomylnie zaglądać do myśli czytelników pfk, porcys czy scr, po prostu
czuję, że hajpy części czytelników nie są szczere. trochę zdarzyło mi się w życiu porozmawiać z tego typu ludźmi, stąd wnioski. i nie przypisuj mi proszę łatki nadętego nauczyciela, skoro cały czas się od tego odżegnuję. zdanie z "wożeniem się przez paranie się pisaniem o muzyce" jest chyba niepotrzebne.

pszemcio: oczywiście, ale kiedy tylko jest to możliwe, staram się podsuwać czytelnikowi płyty/zespoły pokrewne stylistycznie opisywanemu, przywoływać inspiracje etc. w śp. "pulpie" świetnym pomysłem był przypis "lubisz to? sięgnij po..." pod każdą recenzowaną płytą.

monolit TR: masz rację. z drugiej strony weźmy np. "brum" - tam recenzenci potrafili tak finezyjnie zjechać dany krążek, że aż chciało się go posłuchać:>

kidej: tak, ja też mam taką nadzieję. być może sporo do powiedzenia ma tu kwestia wieku. casus toro - mam wrażenie, że gdyby płyta była bezdyskusyjnie słaba, nikt z dziennikarzy by jej nie hajpował:>
1 2 3 4 5 z 5