przejdź do bloga

Moje komentarze

31.07.2010
22.07.2010
Ja bym mimo wszystko trochę z dystansem podchodził do recenzenta, siedzącego wyłącznie w danej szufladce gatunkowej. Załóżmy, że mamy 2003 rok a na świat spada bomba, której imię brzmi "Speakerboxxx/The Love Below". Co zrobi redaktor, osłuchany wyłącznie w klasycznym rapie? Odrzucić nie odrzuci, w końcu to Outkast, ale jakieś to dziwne i chyba nie do końca zrozumiałe. Pamiętam ówczesne recenzje w hip-hopowych pismach - dziennikarze zachwycali się, ale zajebiście nieszczerze. Dużo bardziej entuzjastyczne opinie zarobił "Elephunk", tyleż nowatorski co mimo wszystko w mniejszym stopniu zmieniający skórę BEP.
Swoją drogą, Marta - może rzecz nie do końca związana z tematem, ale jestem ciekaw Twojej opinii. Piszesz o wybiórczości specjalizacji, natomiast do głosu dochodzi jeszcze jedna wybiórczość - konkretnych artystów. Dla wielu zagorzałych (i młodych) czytelników polskich portali poświęconych muzyce alternatywnej nie ma na dobrą sprawę niczego, co poza nimi. Kilka razy miałem okazję rozmawiać z 19-20 latkami (ulubieni artyści: MBV, Ariel Pink, Toro Y Moi), mocno kumającymi współczesny niezal i krzywiącymi się do wyrzygu na dźwięk haseł Nirvana, Pink Floyd czy Faith No More. Nie wiem, jak ująć to w słowa - może edukacja? Tak czy siak kreowanie nowych bożków niezalu przy częściowym pominięciu historycznej reszty może doprowadzić nas do stworzenia armii wyznawców Ciary, szczelnie zamkniętych w Porcysowo-Screenagersowej pulpie. Nie sądzisz, że mimo wszystko jest to większe zagrożenie niż pisanina jednego redaktora o popie, metalu i etno?

i oczywiście piątka za świetny tekst
1 2 3 4 5 z 5