Musicspot.pl - muzyczna platforma blogowa

przejdź do bloga

pszemcio

Zawód:
Kontakt:
O mnie:

Statystki:
Wpisy: 0
Komentarze użytkownika: 33
Wejść na bloga: 49906

Moje komentarze

05.07.2011

>>>Może internetowi szalikowcy niezal brzmień z Offa

eee tam jakieś podziały. Skoro na Offie gra Primal scream, National, Flaming lips (którzy świetnie by sie wpasowali w Openera), a na Openerze Pavement, Caribou i Cocorosie, to podziałów nie ma, ino różnica w budżecie.

06.06.2011

juz widzę tę publikę na Offie z naszywkami: Rodowicz, Połomski, Bem ;)

25.12.2010

są chipsy o smaku: ogórek małosolny, to nie to co kiszony, ale zawsze coś. jak 2 miesiące temu robiłem urodzinową imprezkę, byłem jedyną osobą, której smakowały:P

26.11.2010

Ale to jest dokładnie ta sytuacja o jakiej napisałeś, powielanie schematów myślowych z danego źródła wynika z faktu zwykłej niewiedzy (nieosłuchania , braku znajomości faktów itd), ale w pewnym okresie słuchania (na początku) gdy po prostu jeszcze tego w miarę nie ogarniasz - źródło jest twoim przewodnikiem i nim sie kierujesz. Podejrzewam, że najmłodsi czytelnicy Porcysa wiedzą, że Oasis jest chujowe raczej nie poprzez dogłębna analize dyskografii, lecz przyjmują to jako pewnik kierując się źródłem i tego się trzymają. Mimo wszystko jest to jednak jakiś etap i potem sie z czegoś takiego moim zdaniem raczej wyrasta (co zreszta sam piszesz), a skoro tak to traktuje to tylko jako próbę chytania się jakiegokolwiek konktretu w chaosie. Nie usprawiedliwiam, ale trochę nie wierzę ze wszyscy tak nie zaczynaliśmy

Jesli nadal nie kumam o co ci chodzi to sorki

26.11.2010

@Kuba

"Rzecz sprowadza się raczej do przerostu pewności siebie, wyrażającego się w dysproporcji między przekonaniem o słuszności swoich poglądów a posiadaniem realnych, szerokich horyzontów, wiedzy, umiejętności prowadzenia dyskusji na przyzwoitym poziomie"

Oj tam, w pewnym okresie słuchania każdy raczej był przekonany, że poznał najlepsza kapelę na świecie. To nie wynika jakiegos zarozumialstwa, po prostu na początkowym etapie słuchania muzyki nie jesteś w stanie byc świadomym tych wszystkich wpływów. Słyszysz napakowana emocjami płytę,która idealnie wpasowuje się w twój nabuzowany hormonami okres w zyciu, brzmi to inaczej niż wszystko co do tej pory leciało w RMFie - myślisz "poznałem niesamowita kapelę", idziesz do kumpli, wciskasz im to i dzielisz sie szczęściem. Sorry, ale tak to działa, w wieku 16 lat nie myślałem o wpływach, koneksjach, wtórności, oryginalności, mostkach, progresjach akordów itp. Odbierasz to na maxa spontanicznie i na serio uważasz ze to coś wielkiego. Sam byłem przekonany, że Peapl Jam to najlepsza kapela w historii muzyki, to nie wynikało z nieszczerosci, bo szczerze w to wierzyłem , tak jak moja żona szczerze wierzyła że nie ma nic lepszego niż Coldplay. Do refleksji się dorasta, ale to początkowe przekonanie o wielkości "twojej muzyki" jest naturalne i ma wiele uroku.

25.11.2010

Jacek

Tylko, że sam sobie strzelasz gola,no bo jaką role masz ty jako recenzent? No wydaje mi się że w znacznej mierze taką, że kreujesz modę, wskazujesz "słuchajcie, wiem że jest przejebane i nie macie czasu na błądzenie po necie, więc mam dla was trochę fajnej muzyki". Tak to działa, tak to zawsze działało i wydaje mi się że szczegółnie teraz, przy takim nadmiarze informacji, to jest szczególnie istotne. To oczywiście nie wyklucza poszukiwań na własną ręke, ale to jest dla słuchacza często jedyna szansa znalezienia jakiegoś punktu zaczepienia w nadmiarze dźwięków i od tego się wychodzi. Sam mam swoich ulubionych writerów, których typy najczęściej sprawdzam. Nie zawsze podzielam zachwyty, ale mam przynajmniej jakąś gwarancję poziomu wydawnictw. No i to krążenie wokół ulubionych writerów, portali, społeczności siłą rzeczy sprawia, że nasze listy roczne są podobne. Nie jest to ideał , ale podaj mi skuteczna alternatywe na poznawanie muzyki.

Zresztą nie dramatyzowałbym, w czasach przednetowych u nas słuchało się jedynie płyt, które w Tylko Rocku dostawały 4 gwiazdki lub więcej. To dopiero był monolit.

A druga sprawa - bedąc na kilku koncertach wydawałoby się cenionych powszechnie twórców (typu Mercury Rev) przekonuję się , że tych rzeszy słuchaczy niezalu słyuchających tego samego, wcale u nas nie ma. Pewnie inaczej byłoby na koncercie Arcade Fire, ale jaki to dzis niezal? Bliżej im mentalnie do Coldplay pewnie

pozdrawiam

24.11.2010

Takie oceny słuchaczy, jako bydła ciągnącego ślepo za swoimi pasterzami, nie do końca mnie przekonują,
bo są przedstawiane z pozycji recenzenta, a więc kogoś kto poświęca muzyce większośc swojego czasu, często (w przypadku młodszych)bez innych zobowiązań lub (w przypadku starszych) nawet zawodowo związanego z muzyką. Ktoś taki może sobie marudzić, że słuchacze
idą na skróty i brak im niezależności. Ale połącz to z pracą w fabryce, wychowaniem dzieciaka i mnóstwem dodatkowych rzeczy (choćby inne zainteresowanie, dajmy na to - literatura)

I potem ogarnij hajpy Pitcha , Screenagers i Porcys (no bo trzeba się trzymać czegokolwiek) i pomyśl że się jeszcze poświęcasz na szukanie kapel, których nikt nie słucha.

I jeszcze to połącz z tym, że dzięki netowi do przesłuchania jest taka porcja muzyki, o jakiej w innych dekadach nawet się nie śniło.

Fizycznie niemożliwe i to wcale nie dyskredytuje słuchacza. Siłą rzeczy, to co załapiesz , wywodzi się z tych podstawowych źródeł.

Oczywiście nie bronię ludzi, którym po godzinie od opubikowaniu recenzji na Pitchu, Keyne West ratuje życie, ale to jakby inny temat.

Poza tym to o czym piszesz nie ogranicza się do słuchaczy niezalu, chyba nie widziałeś fana Acid Drinkers przeżywającego pochwalną reckę jego ulubieńców w Metal Hammerze

17.11.2010

Dobra, dobra, jak się chce potwierdzenia swoich śmierdzacych tez, to się na siłę szuka gówna;) Ja film odebrałem bardzo pozytywnie głównie przez niejednoznaczność (co się kłóci z twoją wizją obrazu uproszczonego do maximum).

Łatwo było właśnie z takiej historii zrobić coś banalnego, typowo amerykański sen "od pucybuta do milionera", tymczasem bohater wcale nie jest jednoznaczny, innymi słowy: nie jednego wychujał i nie patolił sie nawet z przyjaciółmi. A że na końcu jest obrazek, w którym zerka na byłą miłość, bo jednak "ma uczucia" i że to może banalnym jest, to tylko mały szczegół. Film ogląda się świetnie

29.09.2010

byłem w Katowicach - chyba najlepszy koncert w tym roku na jakim byłem. REWELACJA

21.09.2010

Katowicka Hipnoza , jako najlepszy klub we wsi, też jest miejscówą zajebistą. Powinienem sie zajwić

16.09.2010

Superchunk jeszcze nie zgłębiałem ale debiut Archers of loaf zajebisty. Tak zajebisty , ze aż sobie sprowadzę na płycie

14.09.2010

Mangum był na zeszłorocznym albumie Circulatory System, zresztą całkiem udanym. W jakim charakterze się tam pojawił? Tego nie wie nikt

07.09.2010

Ale pojechałeś stereotypem z tym popem, szczególnie że lata 90 to chyba najbardziej gówniana dekada dla takich dźwięków, więc nie nie ma się co dziwić, że wtedy brzydził. Mnie też DJ Bobo, Scooter i Aqua brzydziły. Poza tym rehabilitowanie (jak to określasz) "najgorszego gówna" jest super, bo obala stare i zatęchłe schematy w myśleniu o muzyce, typu art-rock - muzyka dla inteligentnych ludzi, pop-gówno dla prostaków. Dziś nie ma takich sztucznych granic i słuchacze dzięki temu bardziej otwarci

31.08.2010

no! w końcu ktoś sobie przypomniał o Beulah

16.08.2010

akurat z tym dinosaurem i mewem to paradoks, że cie nie rozgrzali, bo Mascis miał wkład w hajp na ich muzykę, nawet zaśpiewał w dwóch kawałkach ich przedostatniej płyty.

moge cie jedynie zapewnić że na płytach wrażenie pompy jest duzo mniejsze

14.08.2010

w przypadku zespołu, który pierwszy kawałek swojego debiutu nazwał Neighborhood jakoś mnie motyw przedmieść nie zdziwił, ale tez przyznaję że nie zagłębiałem się szczególnie w teksty nowej płyty

13.08.2010

"bo, o ile do bohatera romantycznego świetnie pasują mi kwestie sensu życia, śmierci, odejścia bliskiej osoby, niemożności poradzenia sobie z miłością i bliskością oraz niepewności, o tyle kwestie przedmieść... Nie mówiąc już o tym, że skrzywiłam się, ponieważ przedmieścia to temat zaskakująco mocno wyeksploatowany w kulturze "

nie no, tak jakby kwestie zycia, smierci , miłości , niepewności, nie były na maxa wyeksploatowane. nie w tym rzecz, a może nawet lepiej bo się już tak nie nadymają. problem z tym albumem jest taki, że tak samo nie zachwyca jak i nie wkurwia. 4 odsłuchy i nie poczułem kompletnie nic

11.08.2010

szkoda że nie byłeś na tindersticks, wszyscy moi znajomi, którzy oglądali ze mną ten koncert, byli zachwyceni, a przeciez tylko ja wśród nich przejawiałem tendencje fanowskie, wiec obiektywnie musiało byc znakomicie

z tymi FL własnie nie do końca byłem pewny czy Coyne ma świadomość tego kiczu (te gadki o wojnie i peace do nieba, to raczej słabe było), choc koncert oczywiście klasa

23.07.2010

bardzo mi się kojarzy z czymś z "Feels" AC

23.07.2010

>>Zgadzam, że Marta

zgadam się, że Marta

w ogóle sorki za styl, ale w pracy na szybko piszę

23.07.2010

Ja mam kilka uwag, które nic nie wniosą:

-Ulżyło mi w sumie jak przeczytałem tekst, bo się okazuje, że nie muszć znać wszystkich nowych historii, które mnie częto w ogóle nie grzeją i jednocześnie nie być całkowicie pozabawionym prawa głosu przypadkowym słuchaczem

ale

-Założenie specjalizacji w danej tematyce sugeruje regres, a różnorodności - progres (banał). Było juz oczywiście wyjasnienie, że tak naprwdę chodzi o "rozwój" ale w jakimś tam ograniczonym zakresie, tylko że gdyby tylko o jakiś ograniczony zakres chodziło, to dziennikarze po "Ok computer" nigdy nie poradziliby sobie z "Kid A"

- Zgadzam, że Marta trochę przesadza, jeśli chodzi o specjalizację. Przeciwnie - zauważam coraz częściej że uwagi osób trzecich (preferujących zupełnie inną muzę niz ja), na temat słuchanych przez mnie dźwięków(oczywiście nie mówię o jakimś betonie negujacym wszystko i wszędzie), są często tak trafne, że wprowadzają mnie w lekkie zakłopotanie (żona, brat). Tłumaczę to faktem , że ja z racji rutyny pewnych istotnych rzeczy w danym gatunku już nie zauważę. Dlatego recki na Porcys, jakieś kilkuzdaniowe wtręty ludzi nieobeznanych do końca z tematem), są czasem cenniejsze niz elaboraty erudytów

BTE. kolejny zajebisty tekst

20.07.2010

ok, ok, uniosłem się. meliska i wracam do pracy

pzdrv

20.07.2010

>Zeschniętego ugoru z rachityczną topolką na środku? A >może pysznej puszczy, gdzie na lianach dyndają odziane >w Offowe koszulki małpy, a ziemia co jakiś czas radośnie drży w rytm wierteł pracujących pod spodem górników?

co roku ta sama gadka, czy to Mysłowice czy Kato. pewnie reaguję zbyt nerwowo, ale to zaczyna być dośc irytujące. tu naprawdę jest zwyczajne życie i ludzie, a nie pustynia. jak moja obecna żona pojechałą pierwszy raz do Niemiec, ludzie w pracy pytali ją (całkiem serio): "czy macie w Polsce kina". chciałem ogłosić wszystkim niedowiarkom z centrum, że na Ślasku też są kina (serio!!!)

20.07.2010

tzn. ja to zrozumiałem tak, że autor się śmieje z Hoosapiens na zasadzie, że to jednak tylko reaktywacja, a nie zaproszenie wykonawcy, który dziś elektryzuje młodych. Więc chciałem chociaż trochę obronić (btw. jak fajnie ze tak wspominacie tę kapelę, bo Elephant to jedna z najlepszych rodzimych płyt poprzedniej dekady jak dla mnie)

Mnie bardziej uderza to rozróżnienie (często powtarzany stereotyp), że opener dla rozpieszczonych bogatych, a koncerty w pipidówach to jakas niby większa wartość dla czujących więcej. Otóż jedynym wyznacznikiem jest lineup i twoje własne nastawienie. Sam bogatym dzieciakiem raczej nie byłem, a przecież i dla mnie swego czasu Gdynia była jak ziemia swięta. Ale cóż, priorytety się zmieniają

13.07.2010

mars w cieście? WTF?

1 2 z 2

Logowanie

» zarejestruj się!

Najaktywniejsi blogerzy

» więcej użytkowników