Nie jesteś zalogowany

 Z archiwum polskiej piosenki 4/18

2010-08-13 17:06:48

Witam ponownie szanownych słuchaczy. Tak, żyli Państwo w próżnej nadziei że straciłem zainteresowanie własnym cyklem (nigdy!) i zaprzestałem pisania (nigdy!), podczas gdy ja, jak prawdziwy profesjonalista, w milczących oparach tajemnicy szykowałem drugą odsłonę auralno-lirycznej inwazji. Pytają mnie Państwo, czy będzie dziś Tori?

Nie będzie. Numer cztery na trackliście składanki należy do innej, kontrowersyjnej acz nieco zapomnianej, postaci.

Jacek Skubikowski "Piromania", 1984.

Tym razem zacznę od storytellingu. Otóż czasem zdarza mi się jeździć z ukochanymi przyjaciółmi środkiem lokomocji wykorzystywanym na co dzień przez zespół Mitch & Mitch. Z owego środka niekiedy wycieka w niewytłumaczalny sposób paliwo, stacyjka dawno nie działa i zapłon uruchamia się specjalnym guziczkiem, lecz nade wszystko - można w nim znaleźć porzucone płyty (co o tyle zagadkowe, że wśród FACYLITÓW brak odtwarzacza cd). I właśnie płytę Jacka Skubikowskiego, składankę z serii "Złota Kolekcja", znalazłem kiedyś tamże.

Uruchomiło to w mojej głowie długi ciąg skojarzeń. Debiut Lombardu (miałem na winylu), na który Jacek napisał większość materiału - solowe mikroprzeboje "Jedyny hotel w mieście" i "Dobre miejsce dla naiwnych" - kuriozalny duet z Maciejem Januszko i utwory typu "Żółta żaba żarła żur" czy "Agato Beato Renato" - anonimowy, chodnikowy hit "Weź go do buzi" przypisywany słusznie właśnie Skubikowskiemu - moja babcia rzucająca kapciem w radio nadające utwór "Polski biały murzyn" - założenie organizacji SAWP, zarządzającej tzw. prawami pokrewnymi, przeklinanej gremialnie przez wszystkich członków (byłem i szybko przepisałem się do konkurencyjnego STOARTu) - rak krtani - zejście.

W sumie smutna sprawa; zmartwiłem się więc marnością losu ludzkiego i czym prędzej znieczuliłem kanadyjską whisky. Gdybym wtedy wiedział, jak kurewsko smutna, prawdopodobnie zastosowałbym raczej czysty spirytus. Płytę ową bowiem pożyczyłem sobie, zripowałem skrupulatnie na dysk, a oddawszy przesłuchałem pliki.

Okazało się, że składak rysuje historię wręcz załamującą, zabijając radość życia skuteczniej niż rosyjskie powieści. Rozpoczynają go wspomniane wyżej "Hotel" i "Dobre miejsce", z nieznanych mi powodów zarejestrowane powtórnie i fatalnie. Od piątego do osiemnastego indeksu mamy natomiast do czynienia z oryginałami: tak rozpaczliwymi, jak bezowocnymi próbami ZROBIENIA HITA, rozłożonymi w czasie na lat blisko dwadzieścia. Brak kolaboracji z Januszką, brak "Weź go do buzi" - cholera wie, czy Skubikowski się ich wstydził, czy przeszkodziły kwestie prawne, w każdym razie oznacza to brak jedynych istotnie popularnych solowych piosenek bohatera dzisiejszego odcinka. Otrzymujemy natomiast przegląd wszystkiego, co było modne w danym czasie, w humorystycznie złym wydaniu, okraszonym zaangażowanymi, komentującymi rzeczywistość zastaną tekstami. Fascynujące - i, jeśli już stłumiliśmy w sobie wszelką empatię, także przezabawne. Trzecia minuta "XIX wieku", żeńska wstawka melodeklamacyjna w "Uczciwej biedzie", onomatopeje otwierające "Słodkie cudo z M2", chorus i postchorus "Było nas dwoje", ekspresja wokalna w "Czarnej nocy, białym dniu", zastosowanie voice transformera w "Pantofelku", właściwie wszystko, puśćcie sobie i zaśmiejcie się strasznym, gorzkim śmiechem.

Lol, rotfl, lmao, chuj. Ocierając łzy, głodny rozrywki, szukałem kolejnych utworów SKUBIKA. Doigrałem się, straszny gorzki śmiech zamarł w gardle, a genitalium zwiędło, ponieważ jednym z nich była "Piromania".

Jest to jeden z niewielu znanych mi przykładów utworu rozrywkowego zbudowanego modalnie. To znaczy - bazą nie są akordy, lecz skale, w tym przypadku właściwie jedna (jeśli dobrze słyszę, dorycka od E). Konsekwentnie ósemkowy pochód syntetycznego basu szaleje obganiając wszystkie dozwolone dźwięki i nie przejmując się specjalnie podziałem piosenki na takty i frazy, gitarzysta przebija to tworząc swobodną fakturę harmoniczną z trzech przeplatających się śladów (z których dwa sprawiają wrażenie improwizowanych, zwłaszcza ten flażoletowy w lewym kanale), pod tym wszystkim monotonna praca automatu perkusyjnego, nad tym wszystkim autor z melodią wokalną, pozornie brzmiącą jak pasaże ćwiczebne, ale - uwzględniając kontekst - jakże dobrą. Należy docenić zwłaszcza twórczo wykorzystane duże interwały (zwane w tradycji polskiej piosenki niemenowskimi), dla wyciągnięcia których Skubikowski dopuszcza się, chyba pierwszy i ostatni raz w karierze, śpiewania falsetem. Żadna wytyczna konstrukcyjna nie zmienia się ani na moment przez jebane pięć minut. Taki zabieg kompozytorski u człowieka, który poświęcił pół życia budowaniu kawałków na sztywno opierdalanych sekwencjach typu Am/C/Em, to coś totalnie ekscytującego. Każdy może napisać swoje "Eleanor Rigby"!

I tu, a propos podmiotów uznanych powszechnie, anegdotka: jadę samochodem (tym razem własnym) z kolegą, chcę mu puścić nieoficjalną kopię nowej płyty Ariela Pinka, bo ta właśnie wyciekła do sieci, okazuje się wszakże iż kolega nie uznaje słuchania leaków i każe mi wyłączyć. Jako że jestem jednostką spolegliwą, przełączam katalog dalej, gdzie spoczywa w charakterze openera "Piromania" właśnie. Odtwarzacz zaczyna odtwarzać, ja się rozpływam po raz tysięczny piętnasty, ale kolega przerywa mi stosunek krzycząc po kilku pierwszych taktach GOŚCIU MIAŁEŚ NIE PUSZCZAĆ TEGO NOWEGO ARIELA.

Modal chillwave zatem? "Kind of Blue" spotyka "Causers of This"? Może być.

Nawet tekst zdąża. Owszem, już w pierwszej linijce Jacek strzela efektownego samobója (obudziłem się w mokrej pościeli), jest to jednak bodaj jedyna skaza na tym brylanciku. Refren uznałbym wręcz za literacko udany, a jestem jednostką nie tylko spolegliwą, ale też chorobliwie wręcz wymagającą jeśli chodzi o słowo...
...przyjmijcie zatem rekomendację, bo jak nie to się zamknę w sobie.

POSŁUCHAJ

A w następnym odcinku opuścimy na całe 13 minut strefę lat osiemdziesiątych.

Nie dodano tagów



Skomentuj

Komentarze: 6

kuba_radkowski 4 52   15/08/10, 14:09  
Podasz dwa powody dla których Stoart jest lepszy SAWP?
glebogryzarka 10 18   15/08/10, 19:40  
więcej płacą i nie robią problemów (np. w sytuacji gdy zespół świadomie wypełnia zgłoszenie niezgodnie z prawdą, by równo podzielić hajs)
iammacio 76 381   18/08/10, 13:56  
śnisz mi się po nocach!
glebogryzarka 10 18   18/08/10, 22:52  
korekta: Januszko, nie Wojtyszko
uzupełnienie: "Weź go do buzi" nazywa się naprawdę "Lizak", ale kto by o tym pamiętał. no, śmiało. dziękujemy pięknie.
http://www.youtube.com/watch?v=pCB_J8Cnzbg
domagalski 20 74   18/08/10, 23:30  
Śmiem podejrzewać (acz głowy nie dam), że z tym "Lizakiem" to faktycznie kwestia prawna, bo...
http://www.youtube.com/watch?v=5a7E6yyUNVo
glebogryzarka 10 18   19/08/10, 11:20  
hhe, faktycznie. warto też odnotować, że lirycznie jest to przeniesienie na grunt polski gainsbourgowej idei ucieleśnionej w "Les Sucettes" France Gall XD