Moje komentarze

06.03.2011
Kilka luznych refleksji:

a) Fajny tekst. Co prawda nieco rykoszetem obrywa sie tym, ktorzy naprawde "maja obiektywna wiedze", kumaja teorie i umieja z niej sensownie skorzystac, ale traktuje to jako nieunikniona 'ofiare' rozprawiania sie z tymi, ktorzy faktycznie takiego pojecia nie maja, a graja ekspertow. Jestem za tym, zeby kazdy dyskutowal w taki sposob, w jaki po prostu umie najlepiej i czuje komfort, przy czym zaden sposob nie jest lepszy albo gorszy.

b) Bez sensu sa dyskusje o muzyce, za ktorymi stoi gdzies proba przekonania drugiej osoby do swojego zdania. Nie. Ja, zapytany o jakis zespol/plyte/utwor, po prostu mowie co o nim mysle, nie oczekujac od mojego rozmowcy nic. Jego sprawa, jak zareaguje, czy mi uwierzy, czy przeslucha, czy tez nie. To tez nawiazanie do watku 'edukacji' - nie moze sie ona odbywac z zalozeniem z gory 'musze go przekonac musze musze', nic na sile, raczej 'prosze, oto sa najwazniejsze cechy i zalety tej muzyki, masz, posluchaj i przemysl, czy Ci to odpowiada czy nie'. Po co wiecej?

c) Nie stawialbym kategorycznie znaku rownosci miedzy sluchaniem "ambitnej" muzyki i nie sluchaniu jej wcale. To jest po prostu inny sposob sluchania. Big whoop, wanna fight about it? To oczywisty suchar, ze nie ma dwoch identycznych sposobow sluchania i pojmowania muzyki (nawet sam o tym wsponiales - "ostatnio raczej staram się uznać, że ma inne ode mnie potrzeby jako odbiorca" - oczywiscie, ze tak jest).

d) NIE MA uniwersalnych plyt, nawet "Pet sounds" i "Sgt. Pepper's" maja swoich przeciwnikow. Pewnie i na Gershwina sie cos znajdzie.

e) Poza 'naszym' klubem zawsze istnieje mnostwo muzyki - a jak to mnostwo rosnie, gdy wezmie sie pod uwage nieanglosaskie zrodla - wspomniany j-pop tez, ale nie tylko, chocby Sublime Frequencies i ich plyty..I nie ma szans ogarnac tego ogromu. Wszystko w rekach wlasnej ciekawosci. To, ze jezyk jednego srodowiska niespecjalnie zadziala w srodowisku innym, to truizm, o ktorym chyba jednak dobrze przypominac.

f) Ostatni akapit to juz z mojej strony wielka niezgoda - pomijajac to, ze nie przepadam za "fuck art, let's dance" (upraszczajace, skrajne haslo - a przeciez w muzyce dzieje sie duzo wiecej, niz zwykly 'art' i zwykly 'dance'), to nie zgadzam sie, ze 'najbardziej' gatunkiem, w ktorym wazniejsza (od tresci) jest muzyka, jest pop. Jest jednym z wielu, obok jazzu, progu, ambientu i paru innych. Jedyne, co, to wiedziec, czego w tych gatunkach szukac. Kryteria popu nie dadza sie porownac z kryteriami post-rocka, a eksperymentowanie z forma i akademickosc nie zawsze rowna sie rezygnacji z 'muzyki' (to raczej nalezaloby rozszerzyc jej definicje). Inaczej slucham Tears For Fears, inaczej Seefeel, inaczej 13th Floor Elevators, inaczej Gas.

g) Mimo wszystko wiem, ze to Twoje subiektywne tezy i Twoj manifest. Tym niemniej, przydalby sie dla rownowagi jakis kontrmanifest. ;)
30.07.2010
@lewar&nerdy

To wszystko co napisze jest oczywiscie duzym uplyceniem i PUSZCZENIEM OKA, ale pod wplywem Twojego posta przyszlo mi do glowy, ze tak naprawde muzyka moze byc dla nerdow tak samo jak wspomniane przez Ciebie samochody, kino Herzoga, niewspomniany futbol, biegi narciarskie, komputery, pszczelarstwo, zeglarstwo, costam. W kazdej z tych dziedzin sa przecietni odbiorcy i nerdy. Przecietni odbiorcy o samochodach wiedza, ze jest Ford, Audi i BMW, z kina lubia to co w TV leci, ogladaja pilke i nie wiedza co to podania diagonalne, ogladaja biegi i wiedza kto to Kowalczyk, wlaczaja komputer nie majac pojecia o tym jak dziala procesor z podwojnym rdzeniem, jedza miod majac w dupie pszczoly itp itd. Nerdy - wiadomo, zaczytuja sie w prasie specjalistycznej, dyskutuja o tym ktory styl wywodzi sie z jakiego i jaki rezyser inspirowal jakiego, doskonale wiedza jak dziala samochod i ktora marka jest najlepsza itd. I oczywiscie uwielbiaja o tym dyskutowac. Tylko z ta roznica, ze bylem swiadkiem tak z 1000 razy wiecej dyskusji o np samochodach czy komputerach niz o muzyce, no i car nerds moga zaoszczedzic na mechaniku, a komputerowcy na swoim nerdostwie zbijaja kapital. Music nerds moga sobie co najwyzej podreperowac ego tymi przyslowiowymi trzema czytelnikami na krzyz ;).

Tak czy owak - nerdowstwo jest wszedzie, i bylbym zdziwiony, gdyby w muzyce ono nie istnialo. Pytanie, czy ze wzgledu na czynnik nienerdowski nalezaloby zaprzestac jakichkolwiek glebszych analiz, bo przeciez kogo to interesuje, dla mnie nie jest tak oczywiste, zwlaszcza, ze jestem jedna z tych trzech osob na krzyz.
22.07.2010
Tak jak poprzednicy: "lubie to", jak wszystko co probuje dyskutowac z przyjetym, istniejacym status quo. Poglad o eklektyzmie gustow i mierzeniu popu i np ambientu ta sama miara byl chyba jednym z glownych skladnikow podzialu wsrod polskich fanow muzyki (czy tez nerdow) na 'omnibusow' i 'rockistow' (czy tez 'indiestow'), broniacych idealow przed najazdem popowego blichtru z zapalem nierzadko bardzo plomiennym (czesc Adamie B). Przy czym co innego, jesli ktos robi tak na wlasny uzytek, zeby po prostu probowac roznych rzeczy i otwierac sobie glowe (skutecznie lub nie), a co innego, jesli zajmuje sie tym recenzent/dziennikarz, majacy za zadanie otwieranie oczu sluchaczom i naprowadzanie ich na wlasciwe tropy. Tutaj aspiracja do bycia eklektycznym moze byc bardzo zgubna, bo zawsze moze przyjsc prawdziwy FACHURA w danym gatunku i wypunktowac bledy. Specjalizacja jest dla mnie duzo bardziej wiarygodna. Przy czym nie ma co sie porownywac do PFK, z ich silnym i licznym zespolem, w ktorym niektorzy o muzyce pisza juz kilkanascie lat - w Polsce nie mamy takiej lawki. Sa wyjatki, ktorym przychodzi to naturalnie, ale nieliczne. Reszta wiarygodnie w swoim eklektyzmie moze wygladac dla mnie dopiero za jakas dekade, kiedy latwo mi bedzie uwierzyc, ze naprawde ogarniaja to wszystko, co mowia, ze ogarniaja.

Nie ma w muzyce jednej uniwersalnej prawdy (ale suchar), i nie kazdy musi chciec ogarnac temat, do ktorego staramy sie go przekonac. Nie kazdy fan indie jest ciekawy co to wobble. Co nie znaczy, ze takich nie ma, tylko to rodzi pytanie, jak poprowadzic dyskusje z potencjalnymi adwersarzami. Na pewno nie moze byc mowy o lekcewazeniu ich zdania i sprowadzaniu go do 'jesli tego nie slyszysz, to nie mamy o czym rozmawiac' (ale to ton, ktorego juz chyba w polskich dyskusjach muzycznych nie ma, i dobrze).
1 2 3 z 3