przejdź do bloga

Moje komentarze

16.09.2010
22.07.2010
@macio – Altered Zones

Maciek, mógłbyś mi wyjaśnić krótko, o co chodzi z ideą tej strony? Weszłam, patrzę pierwszy post – Lil B, no to się podjadałam. Zjeżdżam w dół, a tam już zwyczajny pitchforkowy stuff, który spokojnie mógłby być lansowany na stronie. Nie rozumiem.

@Kuba Radkowski
Kuba, wyobraź sobie analogiczną sytuację - opisywanie na jakiejś stronie ukierunkowanej na pop/r&b Les Savy Fav za pomocą Mya, Brandy i Omariona. Absurd. Przy czym czytałam kiedyś niezwykłą analizę „Single Ladies” Beyonce poprzez Steve’a Reicha na przykład. I miało to sens, ale to trochę inna sytuacja.

Heh, strasznie dużo kwestii się pojawiło, szczególnie w poście Mateusza Jędrasa. Może wypunktuje parę spraw, przy okazji poruszając kwestię podrzuconą przez uroczą użytkowniczkę proserek:

1. Stały gust recenzenta vs. eklektyczny
Oczywiście nie miałam tu na myśli jakichś przejaskrawionych przykładów redaktorów od 35 lat piszących o prog rocku, dla których świat współczesnej muzyki kończy się na Archive i Mars Volta. To jasne. Mam raczej na myśli naturalną ewolucję gustu, że coś się nudzi, w między czasie zaczynamy interesować się czymś innym i to dość naturalnie przenika w pewnym momencie do „mainstreamu” naszych zamiłowań. Z biegiem lat obszar muzyki, na temat której możemy wypowiadać staje się większy. Czy powinniśmy się wypowiadać na temat wszystkiego, co nas fascynowało? Inna sprawa, albowiem nie śledzimy danego wyimka muzyki, który nas niegdyś cieszył, równie sumiennie co dawniej, natomiast mamy solidne podstawy, by szybko wrócić do gry.

Nie wierzę po prostu w to, że bez szkody dla odbiorcy, recenzent może recenzować wszystko (mogłabym wymienić kilkudziesięciu redaktorów, których za coś tam szanuję, ale od czasu do czasu zdarza im się opisać coś, co słuchają wyrywkowo, nie znają zbyt dobrze ani historii sceny, ani jej specyfiki i potem wychodzi stek bzdur w tekście); przy czym poza swoimi głównymi faworytami może słuchać wiele innych rzeczy, bo to rozwija percepcję, poszerza horyzonty, uczy czegoś i przede wszystkim pozwala gładko poruszać się po współczesnej muzyce, która miłuje się w mieszaniu gatunków. Z zerową znajomością r&b nie napiszesz wyczerpującej recenzji Dirty Projectors lub nie do końca załapiesz The XX. Czy z drugiej strony „barykady” – Shakira coverująca „Islands” The XX pozostanie nieczytelna.

2. zaufanie
U Mateusza pada b. ciekawe zdanie – „mogę im [recenzentom] zaufać w połowie: jako czytelnik, ale nie jako słuchacz”. O ile dobrze rozumiem, chodzi o to, że docenisz wiedzę, umiejętność umiejscowienia danego dzieła w kontekście zarówno historii sceny i jak i momentu tu i teraz, ale niekoniecznie zakładasz, że dany track/album - mimo iż mieszczący się jakoś tam w obszarze twoich zainteresowań - najzwyczajniej w świecie będzie Ci sprawiał przyjemność w słuchaniu, tak? Ogólnie zgadzam się, przy ocenie danego wydawnictwa dochodzi jeszcze szereg przyzwyczajeń recenzenta, kaprysy, natręctwa, prywatne doświadczenia – ja na przykład nienawidzę lo-fi, nienawidzę estetyki zepsutych kaset, moje ucho nie potrafi tego zaakceptować, moje ucho działa inaczej, przy czym Ariel Pink jest moim ulubionym artystą minionej dekady! Którego nie słucham! Na papierze 10.0, na głośnikach kończę odsłuch po „Trepanated Earth”, bo mam strepanowaną czaszkę.

3. Zasób ludzki
Tak, oczywiście w PL jest z tym problem i skoro po dziesięciu latach stałego łącza, rapidshare’ach i dostępie do wszystkich niesamowitych tekstów krytycznych, jakie powstały, nie wykształciła się armia młodych, 20-letnich krytyków, trochę czarno widzę.

Przy czym tak jak pisałam – Porcys wprowadził formułę 4 redaktorów vs. jedna płyta, i to w takim wypadku musi wprowadzić element słabości. W recenzji nie wiem, płyty dubstepowej, musi pojawić się jedna, dwie opinie z dupy, bo redaktor słyszał Buriala, może Bengę, może Skreama, singiel Jokera, po którym wyczaił, że dubstep idzie w stronę melodii – okej, powierzchownie jest w stanie ocenić jakąś płytę, ale co to tak naprawdę daje?

@nużwbżuchu
Andżelika, no to jest właśnie to, o czym pisałam. Coś tam znasz z tego r&b, pewnie całkiem zajebiście tańczysz przy „Oh” Ciary, ale ta muzyka interesuje Cię wyłącznie jako muzyka użytkowa. Twoje prawo, nie oceniam, po prostu nie lubisz, nie Twoja wrażliwość. Okeeeeeeeej. I nie powiesz mi nic ciekawego na temat Ciary (napiszesz za to fajny artykuł o Walkerze, bo to jest Twój gość), ponieważ nie potrafisz słuchać r&b w inny sposób niż jako rotację radiowo-telewizyjną. Dla innych jest to cały świat fascynującej kultury lub wręcz ich kultura. I oni spojrzą na tę muzykę zupełnie inaczej.

@Jacek Sobczyński

Hej, ale przecież „Elephunk” to była totalna zmiana BEP – najpierw byli przeciętniackim hip-hopowym trio i na wysokości „E” doszła do nich Fergie, nagrali singiel z Timberlakiem, przekształcili się w popowy kwartet, który czerpie z hip-hopu i szeroko rozumianej urban music.

Co do wybiórczości artystów – wiadomo, że Porcys i Screenagers zajmuje się przede wszystkim nowymi wydawnictwami i to one wzbudzają największą dyskusję. Oba portale jednak również b. dużo miejsca poświęcają starszej muzyce, uderzając często w jakieś pokutujące w Polsce mity nt. poszczególnych artystów (vide Porcys’ Guide To Pop, Screenagersowy ranking lat 80., przegląd Steely Dan czy felietony niestrudzonego Sajewicza o Robercie Palmerze itd.). Myślę, że ta wybiórczość wśród młodych słuchaczy to po prostu przywilej/grzech wieku. Nie mam pojęcia, co można by tu więcej zrobić; nie każdy może być tak doskonały jak moja siostra ;)

„kreowanie nowych bożków niezalu przy częściowym pominięciu historycznej reszty może doprowadzić nas do stworzenia armii wyznawców Ciary, szczelnie zamkniętych w Porcysowo-Screenagersowej pulpie”
Trochę odbije w inną stronę – tworząc rubrykę Urbanizer, niekoniecznie myślę o statystycznym odbiorcy Screenagers. Ukształtowany czytelnik Screenagers nie jest moim targetem, to jest rubryka przede wszystkim dla ludzi, którzy kiedyś przypadkiem trafili w to środowisko, ale w zasadzie to nie słuchają Pavement. Słuchają innej muzyki i chcą o niej również poczytać po polsku w innej formie niż news, że wyciekł nowy singiel Nicki Minaj i dawaj, obejrzyj youtube’a. To jest też rubryka wprost celująca do ludzi wyłącznie zainteresowanych urban music: od r&b po funky house (nie wiem, czy kiedyś trafią na tę stronę, ale co tam). W tej chwili dla rubryki piszą autorzy, którzy są prawdopodobnie największymi znawcami tej muzyki w PL (a w lipcowej odsłonie, nowy, kapitalny recenzent się pojawi) i w zasadzie nie mają konkurencji. Wciąż jest to oczywiście dalekie od doskonałości (w dalszym ciągu kuleje choćby hip-hop), ale zmierza w dobrym kierunku.

@kidej Xiu Xiu
Byłam jedną z osób, które się tam negatywnie wypowiedziały. Damn, I Hate Xiu Xiu :D. Z tym że oczywiście piszę to pół żartem pół serio, tak jak w gronie znajomych, powiem, żeby wyłączyli pitchforkowską transmisję Delorean, bo to jakiś straszny szajs. W oficjalnej publikacji bym tego nie napisała, bo po prostu nie jestem targetem ani Stewarta, ani chłopców z Delorean. Nie mój świat, niech sobie grają.

Z tym że tą przejaskrawioną neurozą Stewarta, wyciągnięciem tego dziecięcego kibordu na solowym koncercie, totalną nieumiejętnością śpiewania naprawdę byłam zażenowana. :)
14.06.2010
"To jest wierutne kłamstwo. Raz tylko wywalczyłem czołówkę( i to musiałem się dogadywac bo by nei było szans). Tak to ważniejszymi informacjami są rzeczy typu "dostałam pierwszy okres na koncercie metaliki"."

Paweł Waliński jest na głównej częściej, naturalnie, ale pisałam ogólnie o Waszym duecie, który jest bardzo widoczny na musicspocie za sprawą Waszej aktywności - nie miałam na myśli statystyk (nie śledzę jakoś mocno co wpada na trzy pierwsze miejsce, bo całe to ciśnienie, aby się dostać na jedynkę wydaje mi się co najmniej irracjonalne), lecz ogólne wrażenie.

Jeszcze co do walczenia o czołówkę - może warto krytycznie spojrzeć na swoje teksty. Samo Current 93 w tytule nie jest z miejsca nobilitujące. Nie twierdzę, że teksty, które są w jakiś sposób wyróżniane, zawsze na to zasługują, ale zanim zacznie się rzucać inwektywami i krytykować, warto sobie odpowiedzieć na pytanie, czy pięć zdań jest rzeczywiście satysfakcjonujące. Wiem, to tylko blog, a niekoniecznie miejsce na akademickie elaboraty, warto zatem też zdystansować się do propozycji innych.

Jeszcze co do tego nieszczęsnego neofolku - jeśli przyjrzysz się tamtej wymianie zdań, to zauważysz, że się kompletnie z Maćkiem nie zrozumieliście - pół rozmowy to było Twoje niejasne sygnalizowanie, że neofolk należy jednak kojarzyć z diametralnie inną estetyką, Maciek pił raczej do faktu (pozostając w obrębie rozumienia neofolku przez mityczny pitchfork) rozmycia granic gatunkowych w obrębie umownego kręgu wykonawców, do którego można by wpisać Tallest Mana. Gdy się wreszcie dogadaliście, że we właściwym znaczeniu neofolk ma raczej więcej wspólnych mianowników z industrialem, Lisiecki przyznał, że popełnił błąd, sugerując się błędnym, ale powszechnym używaniem tego określenia w środowisku, do którego jest mu bliżej.
1 2 z 2