Nie jesteś zalogowany

 Let's have a pow wow 2

2010-07-29 00:11:23

 

Bowiem pierwotnie właśnie takie rytuały – jakkolwiek istotne – były jedynie środkiem by wytworzyć określony stan ducha, pozwalający na bezpośrednie połączenie z różnie definiowaną siłą wyższą i/lub wspólnotą. Stąd tak ważne jest jego, do pewnego stopnia, sformalizowanie i przestrzeganie reguł nim rządzących. Lecz koniec końców osiągnięcie pewnego mistycznego poziomu istnienia zachodzi absolutnie indywidualnie. Sądzę, że to, do czego dążono pierwotnie to – tłumaczone dość dwuznacznie na polski jako „przeżycie szczytowe” -  tzw. peak experience zdefiniowane przez, znanego wszystkim, wpływowego psychologa Abrahama Maslowa.

 

 

Takie jest wewnętrzne zadanie religii czy obrzędów bez ich usystematyzowania jako religia, a tym bardziej - BEZ ich uzewnętrzniania, czyli tworzenia takich zdoktrynalizowanych reguł presji społecznej, jakie istnieją we współczesnych religiach. Oczywiście bez tej doktrynalizacji niemożliwe byłoby zdobycie takiej masowości przez współczesne religie dominujące; coś za coś. Co chciałam podkreślić, to podobieństwo przeżyć związanych ze słuchaniem muzyki, przede wszystkim na plenerowych festiwalach muzycznych, i ich analogia do tych towarzyszących obrzędom religijnym. Takim jak pow wow.

 

 

Konkludując – kwestia pow wow była raczej tylko pretekstem dla ukazania tego zbliżenia, tego co pozwala na wytworzenie takich, a nie innych przeżyć. Takich, które są na pewno bardziej wartościowymi i bardziej spajającymi człowieka wewnętrznie i człowieka z otaczającą go wspólnotą ludzi. Ponieważ, jak mniemam, ludzie biorący udział w festiwalu muzycznym - nie każdym zresztą - są pod wieloma względami bardziej wspólnotą niż jakakolwiek grupa społeczna; na krótki, wypełniony intensywnymi doświadczeniami i emocjami czas, obcy sobie w większości ludzie integrują się wokół wspólnego celu - dobrej zabawy i doznawania muzyki.

 

 

Festiwal ma być więc bardziej nawiązaniem do tradycji pow wow czy szamańskich, byłby jej rozwinięciem i twórczym przeniesieniem pewnych idei wiążących podobne tradycje na grunt współczesny, ale zarazem czymś zgoła innym. Kontynuacją istniejącej, ale do tej pory w żaden sposób formalnie nie zdefiniowanej atmosfery towarzyszącej plenerowym – i niewielkim, jak sądzę – festiwalom. Przełożenie tej ogólnej idei spajającej rytuały, które nie zostały zagarnięte i uzewnętrznione w procesie tworzenia się masowych religii.

 

 

Nie mówię, że to miałoby być na serio, bo wcale nie, w każdym razie nie dla mnie. Chodzi tu raczej o spotęgowanie dobrej zabawy poprzez nadanie jej charakteru poniekąd religijno-rytualnego, a w ten sposób wytworzenie w samych uczestnikach odpowiedniego nastawienia, nastawienia do mocniejszego, intensywniejszego przeżycia takiego wydarzenia i emocji związanych ze wszystkim wokół. Trochę jak wciągnięcie częściowo znieczulonej na cokolwiek współczesnej społeczności, zwłaszcza miejskiej, w powrót do niemal dziecięcej wrażliwości bodźce. Na ten krótki czas próby pokonania, niemożliwej na dłuższą metę rzecz jasna, tendencji do atomizacji, krytykanctwa, narzekania, poprzez wspólnotową celebrację chwili obecnej.

 

 

Nie ukrywam, że w takich przeżyciach pomagają określonego rodzaju substancje psychoaktywne, z resztą nawiązania ideowe do chociażby kultury rave, południowoamerykańskiej, czy szamańskiej w ogóle, są chyba dość widoczne. Także istnienie określonych zasady jedynie wewnątrz festiwalu, tworzących odrębną rzeczywistość w opozycji do tej istniejącej po za murami festiwalu. Wewnętrzny podział na sceny i podział wewnątrz każdej ze scen są trochę odpowiednikiem stref występujących na pow wow - strefa tancerzy, podium, strefa bębnów i tym podobne (nie wiem czy jakiś innych rytuałach można coś takiego znaleźć). Wskazane też są inne elementy spajające wspólnotę festiwalową, które w dużym stopniu już istnieją - odrębna waluta, odpowiednie stroje. (Na "lans" można narzekać, ale prawda jest tak, że wszyscy się w pewnym stopniu "lansują". Doprawdy, opanować się niektórym radzę z tym marudzeniem. Najwięksi właśnie lansiarze i trendsetterzy psioczą na forach i w szałtboksach na last.fm). Zresztą, sam fakt opaskowania ma silny, choć niezamierzony, wymiar symboliczny. Pomaga w tym także określonego rodzaju muzyka i tu zbliżamy się do klu programu, bowiem to musi być muzyka, która kojarzy się z właśnie takimi etnicznymi wydarzeniami, która brzmi tajemniczo i mistycznie. Muzyka world i do niej nawiązująca, a równocześnie industrialna, z których wiel mało komu znanych artystów inspiruje się muzyką etniczną i tribalową. Ale też z pewną dozą eksperymentalnej i tanecznej elektroniki, shoegaze'ów, post-rocków, syntetycznych acid house'owych bitów, witch house'owych okultystycznych performance'ów, letnich i radosnych surf rocków i chillwave'ów. W gruncie rzeczy - amalgamat, podobne pomieszanie, jakim ideowym pomieszaniem jest zlepiony w całość taki festiwal, który myśląc na głos (pisząc na głos) przedstawiłam.

 

 

Podkreślić chcę, że to jest tylko dookreślanie tego, co już w pewien sposób istnieje na wydarzeniach muzycznych w ramach niepisanego paktu. Marzy mi się jedynie zwiększenie możliwości doznania pewnych aspektów muzyki, wspólnoty i własnego indywidualizmu, stworzenie środowiska jeszcze bardziej przyjaznego i pozwalającego na przeżycie szeregu mistycznych doznań, aż po przeżycie szczytowe, poprzez wykreowanie atmosfery za pomocą takiej - nie owijając w bawełnę - zabawy w rytuał. Poczucie czegoś jeszcze fajniejszego od atmosfery świąt, która bezpowrotnie uciekła wraz z dzieciństwem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

(tytuł notki zaczerpnięty z tej grupy na last.fm)

 

 

 

 

 




Skomentuj

Komentarze: 2

quidery 0 3   29/07/10, 10:32  
Ciekawe ujęcie.
Możesz podać jakieś tytuły, gdzie można poczytać o pow wow i jej związku z kulturą popularną, albo najlepiej wprost o zagadnieniu, które poruszasz, tj. temu trybalistycznemu przeżyciu na festiwalach?
proserek 27 107   30/07/10, 01:13  
ja nie mam żadnych tytułów, które by bezpośrednio o takich rzeczach traktowały bezpośrednio.

To są tylko moje zebrane przemyślenia na ten temat, nie wiem, czy ktokolwiek się tym na poważnie zajmował jako osobnym tematem. Polecam jednak książkę "Odmienny stan świadomości. Historia kultury ecstasy i acid house", bardzo kompleksowe opracowanie na temat ruchu rave.

a co do pow wow, na pewno są jakieś opracowania na ten temat w specjalistycznej literaturze zagranicznej, ja tylko poglądowo przeczytałam kilka stron internetowych, które dały mi dość jasny obraz, jak to teraz wygląda.
Logowanie
Zapamiętaj mnie
Bezpieczne logowanie (SSL)
Zapomniałem hasła
» zarejestruj się!