Nie jesteś zalogowany

 17 (21.09.10 - Warsaw Music Week - Earl Greyhound w Hydrozagadce)

2010-09-22 14:52:03

  Właściwie nie wiem co mnie podkusiło, żeby do Hydrozagadki w ogóle ruszyć tyłek. Hardrockowa tradycja nigdy nie była mi specjalnie bliska, ale szedł papa, znajomi szli. I mimo, że nie był to koncert życia - robił wrażenie.

   Po pierwsze - o ile wytykaną inspiracje debiutującymi Zeppelinami można jeszcze od biedy uznać za coś na miejscu, to człowiek który wymyślił, że nowojorczycy (w wydaniu koncertowym) w czymkolwiek przypominają T. Rex powinien przejść gruntowne badanie słuchu. W momentach piosenkowych słyszymy korzennie hard-rockowe riffowanie, bardziej niestandardowe i mniej chwytliwe niż u wyrastających z podobnej tradycji Wolfmother, ale na moje ucho ciekawsze - mniej upierdliwe. W momentach odjazdowych, z łamaną rytmiką, przestrzeniami można z kolei dostrzec wzorce art-rockowe - King Crimson, z rzeczy bardziej współczesnych może Mars Volta (co ciekawe Zavallowskie naleciałości słychać także w śpiewie basistki).

   Scenicznie rządził chyba świecący na prawo i lewo torsem, wycinający na gitarze i śpiewający większość partii Matt Whyte, ale dla mnie bohaterami wieczoru była jednak kompletnie odjechana czarna sekcja ze swoim groovem. Dzięki nim ta muzyka oddychała, dostawała niesamowitego powera. Nie ujmując niczego frontmanowi (bo chłopak zdrowo się napocił), gdyby nie soulowe zaśpiewy basistki - Kamary Thomas i grającego bardzo niestandardowe jak na riffowe granie partie Ricca Sheridana byłby to twór przypominające w najlepszym wypadku The Raconteurs, a w najgorszym podróbkę wspomnianego Wolfmother właśnie.

   Wypad był dobrą okazją do przekonania się, że mimo momentów gdzie inspiracje muzyków są aż nazbyt słyszalne zdarzają się na hard rockowej scenie jeszcze rzeczy smaczne, który ja - stojący zawsze bliżej punkowej strony barykady, mogę posłuchać z bananem na ustach.

 

Dodane w hard rock art rock



Skomentuj

Komentarze: 0

Nie dodano komentarzy.