przejdź do bloga

Moje komentarze

12.07.2010
Zacznę tak - szczerze - nigdy za wiele do tej otoczki M.I.A. uwagi nie przykładałam; muzyka mi się podobała i podoba, tak samo jak i nowa płyta. Ja jej po prostu bezpretensjonalnie "doznaję" (o, ironio).

W kwestii systemów. 1) Problem polega na tym, że system jest jednocześnie opresyjny wobec jednostki i ją kształtuje. Między systemem a jednostką występuje symbioza. 2) System sam w sobie zły nie jest, system jest tylko narzędziem, pewnym abstrakcyjnym tworem. Jest część ludzi, która akceptuje i lubi poddawać się kształtowaniu systemu. Jest część ludzi, która system stara się wykorzystywać do różnych celów - własnej korzyści zazwyczaj, bądź kreowania nowych rozwiązań. Jest też część, która system odrzuca całkowicie - albo przynajmniej tak im się wydaje, bo zapominają o pkt 1. To są, powiedzmy, takie 3 typy idealne.
3) My sami jesteśmy systemem. patrz teoria habitusa.

Stąd po prostu chciałam zaznaczyć, jak rozpatrywanie podobnych śliskich i złożonych spraw - i to już abstrahując od M.I.A. - jest trudne, jak wiele jest tu aspektów, o których zapomina się, chyba niemożliwym jest to kompleksowo ogarnąć, potrzeba do tego analitycznego supermózgu. Jak bardzo łatwo przychodzi uproszczenie rzeczy i odmalowanie ich czarno-biało. (Co, rzecz jasna, jest też często potrzebne, aby podkreślić pewne sprawy, a równocześnie - może je zbanalizować.)

sorry, nie chcę nikomu narzucać mojego punktu widzenia, ZWŁASZCZA nie mogę, pisząc takie rzeczy jak powyżej. to był z resztą taki abstrakcyjny wtręt, niekoniecznie przekładalny na obecną dyskusję.
17.06.2010
"współczesna Ameryka jest krajem, który znacznie lepiej poradził sobie z kwestią rasizmu niż dyskryminacji płciowej."
nie, nie poradziła sobie lepiej, tylko inaczej, wybierając przegięcie w drugą stronę. W niektórych stanach istnieją parytety w firmach, na studiach, stypendiach itp, zakładające, że określona liczba osób musi być czarna/pochodzenia latynoamerykańskiego/dodaj inną kategorię rasową.

Nie jestem w stanie w tym momencie przeczytać wszystkich komentarzy i z nimi np polemizować, więc odniosę się tylko do artykułu.
Krótko mówiąc twoim zarzutem wobec pierwszego artykułu jest to, że odmawia Gadze autentyczności, a z drugiej strony mamy zaś artykuł wynoszący ją na piedestał autentyczności, która w naszych czasach jest tak pożądana?

Nie chcę mówić tu o jej muzyce, bo ona po za obecnie istniejącą muzykę popową wykracza w stopniu niewielkim; jak zauważyłaś w tekście jej głównym atutem jest estetyka, którą operuje (tu zgodzę się, że te pierwsze klipy wpisują się w zastaną wcześniej formułę). I ta estetyka w dużym stopniu jest autentyczna, tym bardziej, iż jest bardzo radykalna i krzykliwa, epatująca erotyzmem, a czasami nawet autodestrukcją, co niekoniecznie może się podobać w purytańskiej Ameryce.
Co do jej kwestii "autentyczności". W świecie popu przyjęła się od pewnego czasu zasada: mamy showbiznes, w którym jest dużo gotówki na stworzenie dobrze sprzedającego się produktu, dzięki któremu zrobimy jeszcze więcej kasy i wszystko się dalej będzie kręciło, tak jak dotychczas. Znajdujemy sobie dziewczynkę/chłopaka który jest mniej lub bardziej charyzmatyczny, ma dryg do występowania na scenie, niezłą aparycję, śpiewa w porządku, ale zawsze można mu elektronikę podkręcić. Piszemy piosenki dla i są one wydawane pod jej/jego nazwiskiem/pseudonimem. To jest bardzo uproszczone, jednak kluczowe jest to, że na sukces jednej osoby pracuje tysiąc, które tworzą tę całą machinę i nad którą nikt się nie zastanawia. A to są ogromne rzesze ludzi i ogromne pieniądze, które do nich trafiają. To tak, jak nikt nigdy się nie zastanawia nad tym, kto produkuje najbanalniejesze przedmioty codziennego użytku, jak np. zakrętki od butelek. Obecna rzeczywistość - zwłaszcza materialna - jest, wskutek globalizacji i dążenia do zminimalizowania kosztów produkcji, tak rozciągnięta, że nie sposób jest ogarnąć umysłem wszystkich jej aspektów.
W ten sposób autentyczność można by rozumieć dostarczanie konsumentom produktów, które pochodzą z jednego źródła. Bo wszyscy wiedzą, że ten czy tamten wykonawca pisze swoje piosenki i projektuje swoją garderobę.
Ponieważ już zeszłam trochę z tematu zbliżając się do szerszych rozważań na temat globalizacji i współczesnego kapitalizmu, wracam do kwestii Lady G. Tak, uważam, że na pewnym poziomie jest bardziej autentyczna niż inne gwiazdy popu, ponieważ to nie ktoś z niej zrobił produkt, to nie ktoś ją wykreował. To ona siebie kreuje i tworzy swój produkt i swoją markę - w każdym razie w dużej mierze - i to daje jej sporą dozę niezależności i możliwości manipulacji w drugą stronę.
15.06.2010
1 2 3 4 5 z 5