Nie jesteś zalogowany

"Women In Love" (1969)

2010-04-17 15:01:20

reż. Ken Russell

3.5 / 5

Obejrzane w grudniu 2009 r.


"The Prestige" (2006)

2010-04-17 14:45:09

reż. Christopher Nolan

Cwane: film, który na własnym przykładzie omawia jak zabawiać publiczność. Np. Polański – gdyby uczył się robienia filmów na “Prestiżu”, pewnie w końcu pokazałby kosmate dziecko Rosemary. A chyba nie o to chodzi.

3 / 5
obejrzane 23 stycznia 2010 r.


"The Dark Knight" (2008)

2010-04-17 14:43:32

reż. Christopher Nolan

“Doskonałe filmy o niczym” to wąska kategoria, do której aspiruje (a w której się nie mieści) dorobek Jima Jarmuscha. Inaczej ostatni Batman. Niektórzy próbowali doprawić mu gębę znaczenia, ale spójrzmy prawdzie w oczy: chaos płonącego miasta (Irak), pogłębiona sylwetka antagonisty, bohaterowie poddani skrajnym sytuacjom – to konteksty, których rozpracowanie nie służy żadnemu innemu celowi, jak dobremu samopoczuciu publiczności. Wszystko rozgrywa się tutaj na poziomie doboru środków – takich, by przez 3 godziny przykuwać uwagę i angażować emocjonalnie. W efekcie widz otrzymuje szczęście, które jest kategorią lepszości. Refleksje zostawmy Jarmuschowi.

4.5 / 5

obejrzane dwukrotnie: w 2008 i 2009 r.


"The Imaginarium Of Doctor Parnassus" (2009)

2010-04-17 14:41:21

reż. Terry Gilliam

Jest dla mnie niezrozumiałym, że ten nieogar (diss) o przerośniętej wyobraźni (komplement) współtworzył być może najzabawniejszy artystyczny kolektyw drugiej połowy XX wieku. Jego filmy bywają kultowe (“Fear and Loathing in Las Vegas”), poruszające (“Brazil”) a czasem nawet dobre (“12 monkeys”, o ile pamiętam) ale NIGDY nie są zabawne. Mimo to, przypominam sobie, że część widowni śmiała się z generycznych żartów “Parnassusa”. Pointa należała do mojej dziewczyny: “Trochę się to kupy nie trzyma”.

2 / 5

obejrzane 12 stycznia 2010 r.


"Picnic at Hanging Rock" (1975)

2010-04-17 14:37:27

reż. Peter Weir

W obrazach flamandzkich mistrzów (i innych) niby wszystko gra, ale gdy się uważnie przyjrzeć, któraś z przedstawionych postaci zawsze zakrywa usta palcem, inna trzyma zakrwawiony nóż, a jeszcze inna symbolizuje utratę niewinności lub triumf ducha. Słowem: pod powierzchnią sielankowych scen kryje się zagadka. Podobnie w filmie Weira (zwróćcie uwagę na ostatnią scenę!), reżyser manipuluje formą, by w widzu wywołać wrażenie intelektualnej gry znaczeń. Obrazy wgryzają się w pamięć, byśmy jeszcze długo po projekcji odkrywali tajemnicę, nigdy nie odkrywając jej w pełni.

4 / 5

obejrzane 31 grudnia 2010 r.


"Avatar" (2009)

2010-04-17 14:35:32

reż. James Cameron

Czytam opinie krytyków o “Avatarze” i ze zdumienia przecieram oczy. Koledzy, zapamiętajcie sobie raz i na zawsze: dramatyzm to nie jest wielki, zielony stwór, który wyskakuje z ekranu i gryzie was w dupę; to nie jest scenariusz tak przewidywalny, że zawsze wiemy co stanie się w następnej scenie; w końcu, dramatyzm nie polega na tym, że coś wybucha, ale, że wybucha po coś.

Początkowo chciałem potraktować “Avatara” w sposób szczególny (wiadomo, WYDARZENIE, trzeba się odnieść), tzn. DŁUGĄ recenzją. Ale szkoda mi czasu,  skoro i tak trzy godziny zmarnowałem w kinie.

1/5

obejrzane 28 grudnia 2009 r.

(zupełnie na marginesie: gdyby chociaż ten zielony stwór naprawdę wyskoczył z ekranu, a tak nie zostaje mi nic innego jak napisać “3d, sry-d”)


"Pink Flamingos" (1972)

2010-04-17 14:32:58

reż. John Waters

Na pierwszym roku kulturoznawstwa mieliśmy 28-letniego, łysiejącego chłopaka (pana?), który z lubością używał słowa “transgresja”. Używał go w różnych kontekstach, konfiguracjach i odmianach; ja – ledwie 20-letni, zbity z tropu – nie chcąc wyjść na idiotę, musiałem raz po raz odwoływać się do słownika. Podobnie wczoraj: “Pink Flamingos” to “transgresywna komedia”, co znaczy “przekraczająca granice konwencji”. Nie pamiętam już czy w lawinowo budowanych wypowiedziach tego mojego znajomka faktycznie była jakaś treść, ale i jego wypowiedzi, i film Watersa sprowadzić można do wspólnego mianownika – nudy.

1 / 5
obejrzane 11 grudnia 2009 r.


"Das weisse Band" (2009)

2010-04-17 14:31:50

reż. Michael Haneke

Mimo pozorów socjologicznej rozprawy, “Biała wstążka” pozostawia na widzu wrażenie zaledwie perwersyjnego dreszczowca z artystycznym zacięciem. To nie tak, że nie lubię perwersyjnych dreszczowców (patrz: “Crash”), ale uczucie niedosytu, gdy się okazuje, że jednak nie mamy do czynienia ze skończonym arcydziełem (co udolnie sugeruje pierwsza połowa filmu), jest dojmujące. Haneke zaczyna z wysokiego C i stopniowo przesuwa film w stronę hitchcockowskiego efekciarstwa (“to nie tak, że nie lubię hitchcockowskiego efekciarstwa…”), które nie służy zrozumieniu, ale zadziwieniu . A jak słusznie zauważył Łukasz Błaszczyk, w takim kinie nie chodzi o to kto zabił, ale dlaczego to zrobił.

3.5 / 5
obejrzane 8 grudnia 2009 r.


"Cabaret" (1972)

2010-04-17 14:30:19

reż. Bob Fosse

W swojej recenzji “Kabaretu”, Roger Ebert sugeruje, że dzieło Fossego jest obrazkiem epoki, w której moralna degeneracja prowokowała ludzi do noszenia skórzanych podwiązek. Wspominam to ku przestrodze, byście nie zabrnęli – jak szacowny krytyk – w tę, moim zdaniem, mylną i powierzchowną interpretację. Bo przecież rozgrywający się w scenerii wzrastającego nazizmu “Kabaret” jest filmem o upartym, zachłannym i niezłomnym poszukiwaniu szczęścia, o dławieniu się życiem, o śmiechu przez łzy i o szlochu mimowolnie przechodzącym w śmiech. Być może jest to najodważniejsza wizja człowieczeństwa, na jaką pozwoliło sobie kino Zachodu?

4.5 / 5

obejrzane latem 2009 r.


"The Funeral" (1996)

2010-04-17 14:28:42

reż. Abel Ferrara

Fajność Ferrary polega na tym, że będąc reżyserem offowym, wciąż daje się wpisać w chwalebną tradycję kina gatunków. Oczywiście, podobnie jak u Polańskiego czy Kubricka, “gatunek” jest dla Abla Ferrary ledwie barwnym fatałaszkiem, w który twórca ubiera kreację skrajnie autorską. W “The Funeral” Abel odstawia kameralną wersję “Ojca Chrzestnego”, ale co naprawdę się liczy to niuanse scenariusza St. Johna. Strzępy wypowiedzi, jednostkowe działania i kolektywna historia mafijnej rodziny stanowią ciąg dalszy rozważań nad problemami chrześcijaństwa. To właściwie jest najlepsze: zakończenie takiego filmu jest nie tylko efektownym sztychem, ale NAPRAWDĘ coś znaczy.

3.5 / 5

obejrzane we wrześniu 2009 r.


« wróć 1 2 3 4 5 6 7 8 czytaj dalej »