Nie jesteś zalogowany

Posty z kategorii: "hip-hop / rap"


12

2010-07-01 21:40:29

Dopadł mnie wakacyjny letarg kiedy to nie ma się ochoty zupełnie na nic, nawet z słuchanie muzyki bardziej męczy niż wciąga, nic specjalnego ostatnio w moje rączki nie wpadło.

Coś ciekawego muzycznie naświetliło się w przeciągu ostatnich dwóch tygodni? Eldo z nowym singlem i całym albumem do posłuchania na myspace kusi. Wiadomo, że w nawijce właściwie niewiele się zmienia, ale Retourners zrobili kawałek dobrej roboty pod względem bicików. Do tego całość widziałem w sklepiku ładnie wydaną. Jak coś do kieszonki wpadnie to może i sobie sprawię ten album.

Jakiś czas temu z kolei sprawiłem sobie "Dziennik 2010" Proceenta. Jak bardzo spodobała mi się ta płytka możecie sobie poczytać tutaj.

Z moich odkryć które powinny nastąpić już dawno fascynacja Flexxipem mnie troszeczkę dopadła. Na papierze to jest i może troszkę szczeniacki rozdział w twórczości Mesa, ale naprawdę dopracowany w każdym calu. No i porównując to co nagrywał potem solo i z 2cztery7 najbardziej słychać jak bardzo zmienił się zarówno pod kątem samego flow (oczywiście wszystko in plus), jak i podejścia do kobiet i życia. Tutaj, podobnie z resztą jak towarzyszący mu Emil Blef jest jescze troszeczkę sfrustrowany w niektórych tekstach, no i ma ewidentne problemy z paroma kobietami co później się u niego już nie powtarzało. Szkoda, że ten rozdział tak szybko się skończył, właściwie po tym jak jego g-funkowi towarzysze popobierali się jakoś średnio wyobrażam sobie two-four-seven. Szkoda jeszcze, że Blef poza Flexxipem wydał tylko jedno solo, jego zamyślone teksty, fajny lekki seplen to jest coś co lubię.

 

Poza tym coś co mnie pozytywnie zaskoczyło w ostatnich dniach to FENOMENALNY klip do utworu intepolu (opisywanego w notce numer jeden) który jak na nich wydawał mi się ultra-koszmarny. Z opcją wizualną da się tego słuchać, co więcej...o zgrozo, brzmi to dobrze co nie zmienia faktu, że o zapowiedzianą na wrzesień płytkę troszkę się boję

No i właściwie tyle... do zobaczenia siódmego w CBA na Health


11 (Devin The Dude, Ten Typ Mes/2cztery7, High Definition)

2010-06-18 12:56:28

   Koncert wśród alkopoligamistów reklamowany od paru tygodni nie rozczarował, tak jak nie rozczarowała publiczość, też słynna "freshowa" ochrona wbrew mitom nie była specjalnie niemiła, może poprostu nie miała powodu.

   Zaczęli "High Definition", projekt reprezentantów Szybkiego Szmalu, Ciecha i Małego Esza (obok Proceenta mojego Szybko Szmalowego faworyta). Jak trzeźwo podkreślił ze sceny jeden z raperów - trudno, żebyście się bawili do utworów których nie znacie -, ale nie było tak źle. Utwory z nadchodzącej płyty obu panów bujały jak należy, co nie zmienia faktu, że dla chyba każdego najlepszym momentem całości było wykonanie, z gościnnym udziałem Proceenta pomnikowego "Ładuj".

   U Mesa, jak nietrudno się było domyślić dominował "Zamach na Przeciętność", ale sięgał również bardzo głęboko do swojej historii, poławiło się nawet coś z Flexxipu i "stylowy przekaz" (ah, ten wspaniały klip z młodym mesem jadącym na quadzie), poza tym jeszcze trochę ze "spalonych innym słońcem". Z pewnością wzruszającym momentem było pojawienie się na scenie pierwszy raz po wielomiesięcznej przerwie Pjusa (symbolicznie wszedł na deski podczas jednej ze zwrotek "25") i wykonanie przez niego tytułowego utworu ze "spalonych". Szkoda, że oprócz Pjusa zabrakło gości, wśród publiczności kręcili się Eldo i Pelson. Całość zakończono punkowym wygrzewem "Oiom".

   Co do samego Devina, ulubionego rapera twojego ulubionego rapera, patrząc na niego nie sposób było się nie uśmiechnąć. Słuchając jego płyt, czy obcując z nim na żywo, nietrudno odkryć czemu to akurat reprezentanci 2cztery7 ściągnęli go do klubu. Mimo, że sam dzień koncertu nie był dla mnie specjalnie relaksujący to Devin mimo późnej pory rozpoczęcia koncertu odnalazłem się w Devinowych zjaranych klimatach, dobrze, że też publiczność nie pomyliła używek. Sam Devin od początku do końca uśmiechnięty od uszka do uszka przybijał ludziom piąteczki (nie lubimy się Paweł !!!), i drażnił się z nią rozpalając skręty (wtedy wyciągane w stronę Devina piątki zamieniały się w rozpaczliwie wyciągane dwa paluszki). Zapoznajcie się z resztą z tym motywem i zastanówcie się czy można tego człowieka nie lubić.

   Jak to podkreślił na facebooku zadowolony Stasiak - przyjęcie było (mimo , że impreza odbywała się w środku tygodnia) mistrzowskie. Miejmy nadzieję, że Devin jeszcze do nas kiedyś zajrzy.

   Najśmieszniejszy motyw związany raczej z motywami okołokoncertowymi niż samym gigiem - powrót do domu bez dramatycznego przepieprzania się nocnymi mieliśmy zapewnieni dzięki wielkiemu koncertowi pewnej metalowej gwiazdy dzięki której praca metra została przedłużona do trzeciej. Dzięki James.

a ten filmik to tak na dobry humor.


10 (kawiarnianie)

2010-06-13 20:37:45

   Tym razem ugryzę motyw mojego TOP 5 tego tygodnia troszkę inaczej. Pracuję teraz sobie w kawiarence. Motyw z kawiarenką jest miły, ludzie nieczęsto narzekają, w przerwach można sobie poczytać i pocieszyć japę. Jedyna uwierająca rzecz to muzyka. Musi być cicha, nie przeszkadzać w rozmowach, piciu i jedzonku. Przekleństwa wszelkiej maści i inne tego typu klimaty również odpadają. Rzecz staję się jeszcze bardziej skomplikowana jeśli weźmiemy pod uwagę to, że rzeczy chilloutowe nigdy mnie nie chilloutowały, smooth jazzowe nie kręciły, a składaki typu "pieprz i wanilia", "pinaccolada" i pochodne traktowałem raczej jako pożywkę dla osób, które chciałyby słuchać czegoś "ambitnego", ale średnio mają czas na wgryzienie się w muzykę. No nic... oto jak z karkołomnego zadania wybrnąłem w tym tygodniu.

1. The Twilight Singers - Twilight as played by The Twilight Singers

(czyli płyta do której nie wracałem wieki, płyta płaczów i połamanych serduszek, ale piękna, najpiękniejsza jaką kiedykolwiek spłodził z kimkolwiek Greg Dulli. Wiadomo, Afghani swoje zrobili, ale chyba grubas nigdy nie uderzył w taki przekrój emocji jak tutaj, do tego wspaniałe wokale Shawna. Oprócz ostatniego utworu mającego robić za "światełko w tunelu", a wkurwiającego marleyowskim "everything is gonna be allright" kupuję w całości i polecam każdemu)

2. Slowblow - Noi Albinoi

(po pierwsze - kocham film, po drugie - slowblow jak na muzykę jaką płodzi jest bardzo bardzo bardzo niedoceniony. Taka Islandia na 100%. Jest cicho i ładnie. Klik)

3. The XX - The XX

(przepraszam, z tym zespołem wiąże się niewyobrażalny hype. Nie lubię hypowanych artystów. To jest wyjątek potwierdzający regułę. No i nic do dodania, bo wszystko co miałem do powiedzenia na ten temat napisałem tutaj. Więcej grzechów nie pamiętam, poprawę obiecuję i proszę o rozgrzeszenie)

4. Madlib - Shades Of Blue

(na samplach z "blue note", wielka wyobraźnia i smykałka do łączenia tych wszystkich trybików, ale to arcydzieło o którym napisano wszystko, choć na tle tego co po debiucie nagrywał DJ Shadow jest to rzecz dalej troszkę chyba niedoceniona)

5. Fisz Emade Jako Tworzywo Sztuczne - F3

(ha, pisałem o kawiarnianym zmanierowaniu fisza i mam. A tak poważnie sprawę ujmując, jest to płyta której bardzo zabrakło mi w podsumowaniu dekady polisz mnie . Tak jak nie trawię Bassisters Orchestra, tak Fisz w tym wydaniu chyba wchodzi najlepiej. Oczywiście jest też najbardziej smutny dlatego cieszmy się, że na Piątku trzynastego i Hevi jest bardziej happy)

Od razu ostrzegam, że katowanie przez 6 godzin 5 dni w tygodniu powyższych pozycji kończy się ostrym nerwowym załamaniem dlatego dobrzy musicspotowscy blogerzy, pomóżcie. Myślałem sobie ostatnio o Toro Y Moi, kolejnym projekcie kochanym przez każdego, ale chillwave cokolwiek to znaczy brzmi na bank lepiej niż chillout.

Pod scriptum to widzimy się w najbliższą środę na Devinie The Dude, Mesie, 2cztery7 (podobno Pjus ma wrócić na scenę, trzymamy kciuki) i High Definition (Mały Esz + Ciech). Na stronie b pojawiła się moja recenzja albumu Kima Nowaka.


8

2010-05-31 13:11:54

jak to nawijał katowany przeze mnie w tym tygodniu smarki - miałem napisać to wczoraj, ale piszę dziś :

TOP 5 tego tygodnia

1. La Coka Nostra - Brand You Can Trust

(moi znajomkowie polecali mi to już miliardy razy, skusiłem się dopiero niedawno i niepotrzebnie zwlekałem. Mistrzostwo świata. Energia i wogóle oh, ah, świetny featuring snoopa

no i co niestety udowodniło ostatnio Cypress Hill, nie każdemu udaje się fajnie nawijać pod gitar, La Coka akurat tą sztukę opanowała 

no i czy jest raper z głębszym, bardziej pooranym przez życie głosem niż Everlast?)

2. Smarki/Pysk/Kixnare - Najebawszy EP

(nie wierzę w ludzie nie wierzących w Smarka. To są najbardziej uniwersalne i beznapinkowe teksty wszechczasów)

3. Kim Nowak - Kim Nowak

(właściwie nie wierzyłem w tą płytę, ale kręci mocno. Fisz mógł w wersji rapowej męczyć zmanierowaniem, ale tutaj jest bardzo bardzo energetyczny. No i w dobrej formie tekstowej, mniej kawiarni, kawy i papierosów, więcej, ja wiem, takich abstrakcyjnych nawijek. Takie troszkę polskie Them Crocked Vultures z zaśpiewami i energią The Hives z małą domieszką patryiotyzmu lokalnego. Czy tylko ja słyszę tutaj jakieś breakoutowe naleciałości?!)

4. Łona - Nic dziwnego 

(nic dziwnego)

5. Folder - Red loft

(do ściągnięcia z ich myspace. nie wiem, jakoś się tak złożyło, że jakoś wcześniej o nich nie słyszałem. Na żywo fajniej niż na płycie, ale i tak warto zassać, czy też kupić. Coś w stylu George Dorn Screams, ale mniej post-rockowo, bardziej, ja wiem, kameralnie)

+ w tym tygodniu polecam każdemu nowy klip Elda

bardzo fajnie zrealizowany, no i do, co tu dużo gadać, dobrej piosenki

+ naprawdę warto zajrzeć na strony

solidarni z Maxem i Polski Film Nie Głuchnie

i zainteresować się tymi inicjatywami.

Z mojej strony zapraszam jeszcze w najbliższy piąteczek do Hydrozagadki

a dziś widzimy się na Polvo :)


3

2010-05-09 12:06:07

Top 5 tego tygodnia

1. Refused - Songs to Fan the Flames of Discontent

2. Ten Typ Mes - Zamach na Przeciętność

3. Ortega Cartel - Lavorama

(z płytą zapoznałem się po całym szumie czyli jakoś w marcu tego roku i od tamtego momentu jest w mojej czołówce. Wiadomo, na początku wchodziły głównie hiciorki, ale po dwóch tygodniach łykałem całość bez popity, łącznie z zupełnie debilnymi  wspaniałymi microphone masters. Fenomen Ortegi tkwi w tym, że nie ma drugiego tak lamerskiego raperskiego składu, tyle, że jest to lamusostwo w wielkim stylu. Nie ma ani gangsterskiej napinki, ani filozoficznych rozkmin, pojazdów po innych też właściwie mało, ale jeśli ktoś ich dissuje to tylko cipki których nie chcieli pieprzyć)

4. Kawałek Kulki - noc poza domem / error

(zupełnie niespodziewanie, bo zawsze kojarzyli mi się raczej kiepsko. Słucha się całkiem przyjemnie, jak się bardziej osłucham to conieco więcej znajdzie się tutaj o czym powiadomie, jak się pojawi )

5. OSTR - Tylko dla dorosłych

(O płycie już pisałem + druga płyta wchodzi coraz, coraz lepiej)

Z piosenek namiętnie katowanych w tygodniu z poza wyżej wymienionych płyt :

...And You Will Know Us By The Trail Of Dead - another morning stoner

(rzecz ktora sprawia, że znowu czuję się jak w gimnazjum, poza tym jeden z najbardziej rozpieprzających obrazków ever

no i co do jednego nie można się mylić - the one person who disliked this video is a bitch ass hater)

Method Man & Redman - Blackout

(czyli coś co sprawia, że przed oczkami lata mi marcowy koncert Methoda  - energetyczna piguła)

 

 

 

 


2

2010-05-02 10:58:57

Ponieważ wyleczyłem się z nabijania na last.fm (co nie znaczy, że od święta nie włączę scrobbingu) pomyślałem sobie, że dokumentacja moich muzycznych miłości znajdzie ujście właśnie tutaj. W tym tygodniu przez stres i innych dziwnych rzeczy kilka zapragnąłem posłuchać ludzi którzy krzyczą i nakurwiają, nawet zaskoczyłem samego siebie sięgając po starych slayerowych wyjadaczy (dzięki Sztrama).

1. Bad Brains - I against I

2. Refused -  Songs to Fan the Flames of Discontent

(Jakby ktoś jeszcze wątpił w moje lewactwo)

3. Fugazi - Repeater

4. Slayer - God Hates Us All

(Nie sądziłem, że będę kiedyś mógł przełknąć muzykę gości wyglądających tak . Poza tym trash metal to straszna wieś, kurde, walczę z samym sobą, ale Slayer jest fajny. Araya krzyczy, Kerry King ma solówki które zupełnie nie pasują do reszty. Więcej denerwowania się niż smoków, czyli korzenie raczej hardcorowe, niż metalowe. Poza tym:

niech ktoś mi powie, że ten klip nie rozkurwia. Patton, którego nie trawię powiedział kiedyś coś w stylu - nie ufam ludziom, którzy nie lubią Slayera-. No i właściwie to go rozumiem, od tamtej środy kiedy Paulina przyniosła mi "dobrą muzykę do nauki")

5. Ten Typ Mes - Zamach Na Przeciętność

(Jedyny pan, który jest tutaj z troszkę innej bajki, chociaż "Oiom" mógłby robić za taki maleńczukowski punk rock. Hmmm... po miesiącach katowania "Zapisków Typa" wróciłem do "Zamachu" i wchodzi lepiej, bez popity, rzekłbym nawet. Wcześniej taki stylistyczny miszmasz jakoś średnio mi leżał, dopiero teraz zaczynam kupować to od początku do końca.)

Poza tym Płaciu z Częstochowy wstawił nową rzecz zapowiadającą jego nową epkę, nie tak fajną jak "Karmel", ale bardzo w stylu brzydala, czyli bezwstydna zżyna z "Afterparty" CKOD.


« wróć czytaj dalej »